Czarnecki; Bój krwawy, bój pamiętny, jaki drugi ledwie U Ksantu i Termopil, gdy strony obiedwie, Świeżych coraz posiłków sercy pobudzone, Wściekłym gniewem czyniły ślepe i szalone. Stąd moskiewska oblokiem z boku jazda spada, Stąd czołkiem pochylona piechota się skrada, Obiema silni naszy, obu jako który PIon paruje Polifem z Wulkanowej góry, Pan śrzód ognia i mieczów przywodzi, szykuje, Sam jak Argus stooki wszystko upatruje, On przeszedłby Fabiów sercem doświadczonych, Od żartkością po kłosach bieżałby nietknionych. I gdy widzi że naszym, którzy w sprawie stali, Szkodzi z dział nieprzyjaciel, razem się zapali, I razem: Hej na co się
Czarnecki; Bój krwawy, bój pamiętny, jaki drugi ledwie U Xantu i Termopil, gdy strony obiedwie, Świeżych coraz posiłków sercy pobudzone, Wściekłym gniewem czyniły ślepe i szalone. Ztąd moskiewska oblokiem z boku jezda spada, Ztąd czołkiem pochylona piechota się skrada, Obiema silni naszy, obu jako który PIon paruje Polifem z Wulkanowej góry, Pan śrzód ognia i mieczów przywodzi, szykuje, Sam jak Argus stooki wszystko upatruje, On przeszedłby Fabiów sercem doświadczonych, Od żartkością po kłosach bieżałby nietknionych. I gdy widzi że naszym, którzy w sprawie stali, Szkodzi z dział nieprzyjaciel, razem się zapali, I razem: Hej na co się
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 20
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
namocniejszego.
C.
Miał też Mandrykard ptaka, co Ganimedowi Uczynił w porwaniu gwałt kwoli Jowiszowi, A wziął go pod fortecą za wielkie nagrody Cnoty, niebezpieczeństwa i na zdrowiu szkody. Wiecie o tem z drugiemi już historiami I jako prorokini z wielkiemi chęciami Dała mu go przy dużej zbroi Hektorowej, Co pracą boskiej ręki beła Wulkanowej.
CI.
Już po kilkakroć przedtem o to się wadzili, Końca burdom dla przeszkód różnych nie czynili; Kto ich rozwadzał, godził kto zapalczywości, Podano to do waszej dawno wiadomości. Atoli do zjechania nie przyszło spólnego, Aż teraz, kiedy Rugier konia szukał swego; U którego Mandrykard, jako ptaka zoczył, Zgrzytając
namocniejszego.
C.
Miał też Mandrykard ptaka, co Ganimedowi Uczynił w porwaniu gwałt kwoli Jowiszowi, A wziął go pod fortecą za wielkie nagrody Cnoty, niebezpieczeństwa i na zdrowiu szkody. Wiecie o tem z drugiemi już historyami I jako prorokini z wielkiemi chęciami Dała mu go przy dużej zbroi Hektorowej, Co pracą boskiej ręki beła Wulkanowej.
CI.
Już po kilkakroć przedtem o to się wadzili, Końca burdom dla przeszkód różnych nie czynili; Kto ich rozwadzał, godził kto zapalczywości, Podano to do waszej dawno wiadomości. Atoli do zjechania nie przyszło spólnego, Aż teraz, kiedy Rugier konia szukał swego; U którego Mandrykard, jako ptaka zoczył, Zgrzytając
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 310
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zajadłego, Miece się, zrze sam w sobie na kształt szalonego; Nieuśmierzonem wichrem tak wzruszone wały Grożą krzemiennem gruntom wyniesionej skały. Tarcz cisnął precz, a szablę chyżo w onej dobie Porwał w ręce, co są sił niezrównanych obie; Potem najgwałtowniejszą mocą serdecznego Ciął Rugiera w samy wierzch szyszaka jasnego.
CX
Nie tak u Wulkanowej na wyspie roboty Dużemi Cyklopowie raz wraz tłuką młoty, Nie tak machinę ciężką po klubach spuszczają Na tramy, które w ziemię głęboko wbić mają, Jako poganin, wielką siłą rozwiedziony, Z obu rącz trafił w szyszak mocny, doświadczony I wzdłuż Rugiera pewnie rozciąłby dobrego, Lecz hełmu nie drasnęła broń sczarowanego.
CX
Ten
zajadłego, Miece się, zrze sam w sobie na kształt szalonego; Nieuśmierzonem wichrem tak wzruszone wały Grożą krzemiennem gruntom wyniesionej skały. Tarcz cisnął precz, a szablę chyżo w onej dobie Porwał w ręce, co są sił niezrównanych obie; Potem najgwałtowniejszą mocą serdecznego Ciął Rugiera w samy wierzch szyszaka jasnego.
CX
Nie tak u Wulkanowej na wyspie roboty Dużemi Cyklopowie raz wraz tłuką młoty, Nie tak machinę ciężką po klubach spuszczają Na tramy, które w ziemię głęboko wbić mają, Jako poganin, wielką siłą rozwiedziony, Z obu rącz trafił w szyszak mocny, doświadczony I wzdłuż Rugiera pewnie rozciąłby dobrego, Lecz hełmu nie drasnęła broń sczarowanego.
CX
Ten
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 393
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
są godne wszytkie święte czoła, skroń ci królewską odzieje koroną, stróżem swojego obrawszy Kościoła. Niech się źli boją, zazdrościwi płoną, nikt nie usłyszy inszej odpowiedzi, niech dobrzy tobą cieszą się sąsiedzi.
171 Wjeżdżaj, gdzieć świętej zaprawny modlitwy mocą, straszniejszy niźli serpentyny, co ostrzem przejdzie najbystrzejsze brzytwy, nie z Wulkanowej miecz podaje szyny,
żebyś nim Boskie odprawował bitwy, ale którem padł obrzym od dzieciny. Ten dzisia z ręku bierz Achimelecha, prawdziwy synu cnotliwego Lecha.
172 Wjeżdżaj i złoty frukt, któryć do dłoni biskup podaje, bierz do drugiej ręki. To jabłko z onej urwane jabłoni, na krórej żadne nie postoją sęki
są godne wszytkie święte czoła, skroń ci królewską odzieje koroną, stróżem swojego obrawszy Kościoła. Niech się źli boją, zazdrościwi płoną, nikt nie usłyszy inszej odpowiedzi, niech dobrzy tobą cieszą się sąsiedzi.
171 Wjeżdżaj, gdzieć świętej zaprawny modlitwy mocą, straszniejszy niźli serpentyny, co ostrzem przejdzie najbystrzejsze brzytwy, nie z Wulkanowej miecz podaje szyny,
żebyś nim Boskie odprawował bitwy, ale którem padł obrzym od dzieciny. Ten dzisia z ręku bierz Achimelecha, prawdziwy synu cnotliwego Lecha.
172 Wjeżdżaj i złoty frukt, któryć do dłoni biskup podaje, bierz do drugiej ręki. To jabłko z onej urwane jabłoni, na krórej żadne nie postoją sęki
Skrót tekstu: PotMuzaKarp
Strona: 61
Tytuł:
Muza polska
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996