wodza poruczniku, O doświadczony kiedyś wojenniku! Ockni się, ockni a patrzaj, żeś w pierzu, Zacny rycerzu!
I takli ona z odwagą żywota W dziele marsowym doznana ochota Już zapomniana, żeś zaczął boj nowy Kupidynowy?
Wspomni przynamniej, że bracia kochana, W głodzie i ciężkiej nędzy odbieżana, Miasto wytchnienia po takiej robocie, Stoi tu w błocie.
Wspomni, że oni waleczni mężowie, Którzy przy twojej położeni głowie, Na tymże placu gdzie legli zostają, Grobu nie mają.
A jeszcze teraz między nowinami Przyniesiono nam, że wojna z Szwedami, To nas najpierwej na zły raz narażą, Na Żmudź iść każą.
wodza poruczniku, O doświadczony kiedyś wojenniku! Ockni się, ockni a patrzaj, żeś w pierzu, Zacny rycerzu!
I takli ona z odwagą żywota W dziele marsowym doznana ochota Już zapomniana, żeś zaczął boj nowy Kupidynowy?
Wspomni przynamniej, że bracia kochana, W głodzie i ciężkiej nędzy odbieżana, Miasto wytchnienia po takiej robocie, Stoi tu w błocie.
Wspomni, że oni waleczni mężowie, Ktorzy przy twojej położeni głowie, Na tymże placu gdzie legli zostają, Grobu nie mają.
A jeszcze teraz między nowinami Przyniesiono nam, że wojna z Szwedami, To nas najpierwej na zły raz narażą, Na Żmudź iść każą.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 357
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
KRZYŻYK NA PIERSIACH JEDNEJ PANNY
O święta mego przyczyno zbawienia! Któż cię wniósł na tę jasną Kalwaryją, Gdzie dusze, które z łaski twojej żyją W wolności, znowu sadzasz do więzienia?
Z którego jeśli już oswobodzenia Nie masz i tylko męki grzech omyją, Proszę, niech na tym krzyżu ja pasyją I krucyfiksem będę do wytchnienia.
A tam nie umrę, bo patrząc ku tobie, Już obumarła nadzieja mi wstaje I serce rośnie rozgrzane piersiami.
Nie dziw, że zmarli podnoszą się w grobie, Widząc, jak kiedyś, ten, co żywot daje, Krzyż między dwiema wystawion łotrami. DO MOTYLA
Lekko, motylu! Ogień to szkodliwy! Strzeż
KRZYŻYK NA PIERSIACH JEDNEJ PANNY
O święta mego przyczyno zbawienia! Któż cię wniósł na tę jasną Kalwaryją, Gdzie dusze, które z łaski twojej żyją W wolności, znowu sadzasz do więzienia?
Z którego jeśli już oswobodzenia Nie masz i tylko męki grzech omyją, Proszę, niech na tym krzyżu ja pasyją I krucyfiksem będę do wytchnienia.
A tam nie umrę, bo patrząc ku tobie, Już obumarła nadzieja mi wstaje I serce rośnie rozgrzane piersiami.
Nie dziw, że zmarli podnoszą się w grobie, Widząc, jak kiedyś, ten, co żywot daje, Krzyż między dwiema wystawion łotrami. DO MOTYLA
Lekko, motylu! Ogień to szkodliwy! Strzeż
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 106
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w Piątek.
Gdy czuniesz że z Pieczary wdzieczna wonność wschodzi. Wiedz iż ta łąka Święty z kwieciem zapach rodzi. Rozumieją wysokolotni Teologowie o Ciałach Świętych/ że w tych w najwyższym stopniu wszelako wonia znajdować się będzie/ i tak iż od smysłu między zapachami i woniami dyscernującego łatwo barzo poznać i przyjąć się może/ bez wytchnienia się lubo ewaporacji. To zdanie ich jawnie się dzisiejszym Cudem konfirmuje/ które opowiedzieli pielgrzymując roku niniejszego do Miesyca świętego/ Hierusalem nowego: Monastyra mówię Kijowopieczarskiego/ wielebny Presbyter Piotr Michałyowicz/ przy Cerkwi Narodzenia Pańskiego/ i Teodor Kuncewicz z Miastarzeczonego Kamieniec Litewski. Ci że z wielkim serca skruszeniem (którym Pan wedle Psalmisty nigdy nie
w Piątek.
Gdy czuniesz że z Pieczáry wdźieczna wonność wschodźi. Wiedz iż tá łąká Swięty z kwiećiem zapach rodźi. Rozumieią wysokolotni Theologowie o Ciáłách Swiętych/ że w tych w naywyzszym stopniu wszeláko wonia znáydowáć się będźie/ y ták iż od smysłu między zapáchámi y woniámi discernuiącego łátwo bárzo poznáć y przyiąć się może/ bez wytchnienia się lubo ewáporátiey. To zdánie ich iáwnie się dźiśieyszym Cudem confirmuie/ ktore opowiedźieli pielgrzymuiąc roku ninieyszego do Miesycá świętego/ Hierusalem nowego: Monástyrá mowię Kiiowopieczárskiego/ wielebny Presbyter Piotr Micháłyowicz/ przy Cerkwi Národzenia Páńskiego/ y Theodor Kuncewicz z Miástárzeczone^o^ Kámieniec Litewski. Ci że z wielkim sercá skruszeniẽ (ktorym Pan wedle Psálmisty nigdy nie
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 124.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
równa gładkością, Z Minerwą samą mądrością. Juno dostatki jak trzeba Dała jej, a Ceres chleba, Wdzięczność trzy siostry Charyty, Flora z cnoty wieniec wity, Który nad wszytkie wdzięczności I przyrodzone lubości Zdobi nieoszacowanej, Czoło Anny mej kochanej. Czym też i mnie zniewoliła I wiecznie przysposobiła. Za sługę dożywotniego. Którym do wytchnienia mego Chcę być, póki długu mego Nie zapłacę śmiertelnego U srogiej śmierci podwoja. Potym ja jej, ona moja. 759. Na imieniny.
Godnaś wiązania na twe imieniny, Lubo klejnoty murzyńskiej krainy Albo i złotem z brzegu paktolskiego Lub speciały miasta weneckiego. Ale iż ledwo tyło co potrzeba I to przy ciężkiej pracy
rowna gładkością, Z Minerwą samą mądrością. Juno dostatki jak trzeba Dała jej, a Ceres chleba, Wdzięczność trzy siostry Charyty, Flora z cnoty wieniec wity, Ktory nad wszytkie wdzięczności I przyrodzone lubości Zdobi nieoszacowanej, Czoło Anny mej kochanej. Czym też i mnie zniewoliła I wiecznie przysposobiła. Za sługę dożywotniego. Ktorym do wytchnienia mego Chcę być, poki długu mego Nie zapłacę śmiertelnego U srogiej śmierci podwoja. Potym ja jej, ona moja. 759. Na imieniny.
Godnaś wiązania na twe imieniny, Lubo klejnoty murzyńskiej krainy Albo i złotem z brzegu paktolskiego Lub speciały miasta weneckiego. Ale iż ledwo tyło co potrzeba I to przy ciężkiej pracy
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 230
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
dopiero się zboi: Za co przepaść do Bugu tym zapedem myślił, I gdzie dalej Fortunie Termin swój zakryślił, Tu się oparł zrażony, i ku Chmielnikowi Umknął nazad. Książę też Obóz ustanowi Pod lampolem. Skąd żeby domowych ucieszył, Na krótki do Zbaraża pokoj swej pospieszył. A tym czasem, cokolwiek Frysztu do wytchnienia Dał i swoim, i drugim za tym do ściągnienia; Którzy jeszcze i dotąd, mało się co dali Od Wisły i Lublina ledwie pomykali. Z-kąd cofnie Nieprzyjaciel.
Lubo to nie ochote widząc te tak długą, I ciągnienia leniwe Primas znowu drugą Złożył Konwokacją; acz dla tego więcej, Żeby Pana nowego obrać co naprecej
dopiero sie zboi: Za co przepaść do Bugu tym zápedem myślił, I gdźie daley Fortunie Termin swoy zákryślił, Tu sie oparł zráżony, i ku Chmielnikowi Umknął nazad. Xiąże też Oboz ustánowi Pod lámpolem. Zkąd żeby domowych ućieszył, Ná krotki do Zbáráża pokoy swey pospieszył. A tym czasem, cokolwiek Frysztu do wytchnienia Dał i swoim, i drugim zá tym do śćiągnienia; Ktorzy ieszcze i dotąd, máło sie co dáli Od Wisły i Lubliná ledwie pomykáli. Z-kąd cofnie Nieprzyjaciel.
Lubo to nie ochote widząc te tak długą, I ćiągnienia leniwe Primas znowu drugą Złożył Konwokácyą; ácz dla tego wiecey, Zeby Páná nowego obráć co naprecey
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 23
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
obronę, A tu konkurujących z-sobą o Koronę, Rozstrzygać chciał żelazem. I nawet, luboby Do dalszego pokoju mogły się sposoby Znaleźć jakie, on mając humor nie spokojny, I prywate po temu, żadnychby do Wojny Nie opuścił okazji: o które chcącemu Snadno zawsze. Zaczymby końca nigdy złemu I wytchnienia nie było. Oprócz żądeł innych Którymi sztychowała w-postepkach niewinnych, Nań ta Jedza. Zatymże Pan, oraz i Panem, I Najwyższym w-tej Wojnie zostanie Hetmanem: Sam się iść ofiarując: jednak swe w-tej mierze Mieć chcąc Subdelegaty, wodzów trzech przybierze. A Firlej przed inszymi, i Wojną i Laty Bełski ślinął Kasztelan
obrone, A tu konkurruiących z-sobą o Korone, Rozstrzygáć chćiał żelázem. I nawet, luboby Do dálszego pokoiu mogły sie sposoby Znaleść iakie, on máiąc humor nie spokoyny, I prywate po temu, żadnychby do Woyny Nie opuśćił okazyy: o ktore chcącemu Snádno záwsze. Záczymby końcá nigdy złemu I wytchnienia nie było. Oprocz żądeł innych Ktorymi sztychowáłá w-postepkach niewinnych, Nań tá Iedzá. Zatymże Pan, oraz i Pánem, I Naywyższym w-tey Woynie zostanie Hetmanem: Sam sie iść ofiáruiąc: iednak swe w-tey mierze Mieć chcąc Subdelegáty, wodzow trzech przybierze. A Firley przed inszymi, i Woyną i Láty Bełski slynął Kasztelan
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 46
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
nasze, jako gdy zwierze upatrzone Osoczywszy myśliwiec, coraz podjazdami, I gończymi przyskwiera do tąd mu nozdrzami, I rusza, i stanowi, aż go gdzie ku wnikom poprze nie ustrzeżonym, tak on swym Setnikom Każe w-ten trop nastąpić i gdzie Straż nie tegą, Albo czut nie obronę, wszytką sam potęgą Bez wytchnienia szturmuje, Miasta dobywając, A zatym ustąpieniem, wnet się spodziewając W-nim rozgościć. Ale gdy silniejszą tym cnote Widzi być z-iednoczoną, i zaraz chote lako inszą z tych Wałów (które przewyższały Pierwsze tamte daleko, zaczym go siegały Kule geste) umknie stąd na noc wszytke owe, Do straszliwszej roboty zbiwszy Czern na głowę,
nasze, iako gdy zwierze upatrzone Osoczywszy myśliwiec, coraz podiázdámi, I gończymi przyskwiera do tąd mu nozdrzámi, I rusza, i stanowi, áż go gdźie ku wnikom poprze nie ustrzeżonym, tak on swym Setnikom Każe w-ten trop nastąpić i gdźie Straż nie tegą, Albo czut nie obrone, wszytką sam potegą Bez wytchnienia szturmuie, Miasta dobywáiąc, A zatym ustąpieniem, wnet sie spodźiewaiąc W-nim rozgośćić. Ale gdy silnieyszą tym cnote Widźi bydź z-iednoczoną, i záraz chote láko inszą z tych Wáłow (ktore przewyższały Pierwsze támte daleko, záczym go śiegáły Kule geste) umknie ztąd na noc wszytke owe, Do straszliwszey roboty zbiwszy Czern na głowe,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 72
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
na zapach olejków Twoich. Canticum canticorum 1
Widzisz, jak bez sił leżą członki zmordowane, które z cieniem są tylko moim porównane. Ledwie znoszę ciężkości, w obrzydłym żywocie mdleją duchy żywiące w swoim własnym pocie. Kark uciska niezmiernie głowy ciężar srogi, ręce mi są tłumokiem, tłumokiem i nogi, które w ciężkich fatygach wytchnienia szukają, nie wiedząc, kędy przypaść zmordowane mają. Wstać pragnę, to zaś znowu kładę się, lub głowie z łokcia mego dla wsparcia przybieram wezgłowie. Raz chcę leżeć na gębę, drugi raz do góry, twardym bokom przybieram materac z swej skóry, a gdy wszytkie kąciki zwiedzam w mej łożnicy, w żadnym pozbyć
na zapach olejków Twoich. Canticum canticorum 1
Widzisz, jak bez sił leżą członki zmordowane, które z cieniem są tylko moim porównane. Ledwie znoszę ciężkości, w obrzydłym żywocie mdleją duchy żywiące w swoim własnym pocie. Kark uciska niezmiernie głowy ciężar srogi, ręce mi są tłumokiem, tłumokiem i nogi, które w ciężkich fatygach wytchnienia szukają, nie wiedząc, kędy przypaść zmordowane mają. Wstać pragnę, to zaś znowu kładę się, lub głowie z łokcia mego dla wsparcia przybieram wezgłowie. Raz chcę leżeć na gębę, drugi raz do góry, twardym bokom przybieram materac z swej skóry, a gdy wszytkie kąciki zwiedzam w mej łożnicy, w żadnym pozbyć
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 98
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
postać tak smutna? Czy mię cieniem ochłodzi jabłoń tak okrutna? Mnie-ż to w krwawym spoczynek cieniu zgotowany, gdy do krzyża okrutnie Jezus przykowany? O jabłoni, nieszczęsna, która cię szczepiła ręka, znać że tyrańska, a nie ludzka była! Jednak, lub przykra, jabłoń gałęzie ucieśne rodzi, cień chorym daje i wytchnienia wcześne. Cień i łóżka pozwoli, lecz nie do zaśnienia, jabłoń i cień chcą płaczu, gorzkiego westchnienia. O szczęśliwa jabłoni, która cię szczepiła ręka, godna, by w niebie z gwiazdami świeciła! Ach, już widzę, me Światło, komu Cię podobnym nazwę, któryś mi nieraz bywał cieniem chłodnym! Jak
postać tak smutna? Czy mię cieniem ochłodzi jabłoń tak okrutna? Mnie-ż to w krwawym spoczynek cieniu zgotowany, gdy do krzyża okrutnie Jezus przykowany? O jabłoni, nieszczęsna, która cię szczepiła ręka, znać że tyrańska, a nie ludzka była! Jednak, lub przykra, jabłoń gałęzie ucieśne rodzi, cień chorym daje i wytchnienia wcześne. Cień i łóżka pozwoli, lecz nie do zaśnienia, jabłoń i cień chcą płaczu, gorzkiego westchnienia. O szczęśliwa jabłoni, która cię szczepiła ręka, godna, by w niebie z gwiazdami świeciła! Ach, już widzę, me Światło, komu Cię podobnym nazwę, któryś mi nieraz bywał cieniem chłodnym! Jak
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 120
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
te frukty wolę, w których zdrada się nie mnoży: jakie święta Dorota od anioła miała róże, którym się mroźna zima dziwowała; jakie ręką anielską lilije urwane z elizejskich ogrodów Lidwinie są dane. Zawsze bym i ja takim fruktom była rada, w których jabłkach i różach nie postawa zdrada. Tymi łóżko uścielcie dla wytchnienia z prace i z szafranów połóżcie na nich materace. Wał na łożu zielonym z betami w przemiany miękkim ślazem i zielem niech będzie natkany. W rokitowe koszyki zbierzcie ptaszą zobie, niech nagietkiem dokoła pierś obłożę sobie. Jacyntów na sitowe kosze niech nałożą, niech się miesza i stokroś z nierozkwitłą różą. Gwiazdeczniku nanieście, narcyzu
te frukty wolę, w których zdrada się nie mnoży: jakie święta Dorota od anioła miała róże, którym się mroźna zima dziwowała; jakie ręką anielską lilije urwane z elizejskich ogrodów Lidwinie są dane. Zawsze bym i ja takim fruktom była rada, w których jabłkach i różach nie postawa zdrada. Tymi łóżko uścielcie dla wytchnienia z prace i z szafranów połóżcie na nich materace. Wał na łożu zielonym z betami w przemiany miękkim ślazem i zielem niech będzie natkany. W rokitowe koszyki zbierzcie ptaszą zobie, niech nagietkiem dokoła pierś obłożę sobie. Jacyntów na sitowe kosze niech nałożą, niech się miesza i stokroś z nierozkwitłą różą. Gwiazdeczniku nanieście, narcyzu
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 130
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997