Pana Boga prosząc/ mówić zwykła/ o tych którzy płaczą/ i boleją/ i na Chrystusowe pocieszenie czekają: aby im folga stała się od wszelkiej boleści/ i smutku/ i wzdychania: i aby przesielone były tam/ gdzie nawidza światłość oblicza Bożego. Boleść w duszy/ znaczy zewnętrzne jej udręczenie: asmętek i wzdychanie/ znaczą wnętrzne jej w sobie grzyzienie się.
Uważenie Czwarte. Dusz/ męki w ogniu cierpiących/ i z tamtąd przez mężów Świętych modlitwy wyzwolonych/ od Cerkwie naszej Wschodniej przyjęte/ mężom pobożnym od Boga objawione być wierzące się/ i od godnych wiary Cerkiewników na wieczną pamięć i naukę opisane Reuelatiae: jak owidzianym gorzeć w
Páná Bogá prosząc/ mowić zwykłá/ o tych ktorzy płáczą/ y boleią/ y ná Christusowe poćieszenie cżekáią: áby im folgá stáłá sie od wszelkiey boleśći/ y smutku/ y wzdychánia: y áby prześielone były tám/ gdźie nawidza świátłość oblicza Bożego. Boleść w duszy/ znáczy zewnętrzne iey vdręcżenie: ásmętek y wzdychánie/ znácżą wnętrzne iey w sobie grzyźienie sie.
Vważenie Czwarte. Dusz/ męki w ogniu ćierpiących/ y z támtąd przez mężow Swiętych modlitwy wyzwolonych/ od Cerkwie nászey Wschodniey przyięte/ mężom pobożnym od Bogá obiáwione być wierzące sie/ y od godnych wiáry Cerkiewnikow ná wiecżną pámięć y náukę opisáne Reuelatiae: iák owidźiánỹ gorzeć w
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 147
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
jakie szkody, Szarpie jagody? Czemu rwie włosy, którym niezrownane Promienie ranej jutrzenki rumiane, Gdy złotym gońcem Bieży przed słońcem? Czemu żałośnie ku niebu wzniesione, Gdzie przekładają na szczęście szalone Troskliwe wargi, Płaczliwe skargi? Czemuż wżdy przebog tak Eury pierzchliwe Niosą po puszczy te głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie? Luboć twe przecię tak są słodkie treny, Jakie śpiewają na morzu syreny, Jakie gra noty Apollo złoty, Jako więc nocił Orfeus troskliwy, Gdy go zmiękczony płakał zwierz gniewliwy, Gdy z rąk Plutona Wyrwana żona. I tyś zmiękczyła zwierzęta okrutne, Srogie niedźwiedzie i tygrysy smutne I sam lew srogi Płacze twej
jakie szkody, Szarpie jagody? Czemu rwie włosy, ktorym niezrownane Promienie ranej jutrzenki rumiane, Gdy złotym gońcem Bieży przed słońcem? Czemu żałośnie ku niebu wzniesione, Gdzie przekładają na szczęście szalone Troskliwe wargi, Płaczliwe skargi? Czemuż wżdy przebog tak Eury pierzchliwe Niosą po puszczy te głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie? Luboć twe przecię tak są słodkie treny, Jakie śpiewają na morzu syreny, Jakie gra noty Apollo złoty, Jako więc nocił Orfeus troskliwy, Gdy go zmiękczony płakał zwierz gniewliwy, Gdy z rąk Plutona Wyrwana żona. I tyś zmiękczyła zwierzęta okrutne, Srogie niedźwiedzie i tygrysy smutne I sam lew srogi Płacze twej
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 433
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
m z Twych zacnych wód sercu miłej dostać usiłował perły.
Waszmości, mojej Wielce Mości Paniej, uprzejmie życzliwy brat, sługa powolny, Teodor Lacki, Marszałek Nadworny W. X. L.
Pragnienia dusze pobożnej do oblubieńca niebieskiego Jezusa Chrystusa na którego pragną patrzać Aniołowie. Dusza pragnąca Panie, przed Tobą wszelkie pragnienie moje i wzdychanie moje nie jest tajne Tobie. W Psalmie 37
Tajnotroskliwe żądze i zamysły skryte jako są w myślach moich głęboko wyryte, żaden pojąć nie może krom Rządzce samego, który tak ziemskich królów, jak kmiotka prostego na wskroś serca przenika i na ich sekreta według spraw skrytych jawne feruje dekreta. Ale któż może w rozum być tak
m z Twych zacnych wód sercu miłej dostać usiłował perły.
Waszmości, mojej Wielce Mości Paniej, uprzejmie życzliwy brat, sługa powolny, Teodor Lacki, Marszałek Nadworny W. X. L.
Pragnienia dusze pobożnej do oblubieńca niebieskiego Jezusa Chrystusa na którego pragną patrzać Aniołowie. Dusza pragnąca Panie, przed Tobą wszelkie pragnienie moje i wzdychanie moje nie jest tajne Tobie. W Psalmie 37
Tajnotroskliwe żądze i zamysły skryte jako są w myślach moich głęboko wyryte, żaden pojąć nie może krom Rządzce samego, który tak ziemskich królów, jak kmiotka prostego na wskroś serca przenika i na ich sekreta według spraw skrytych jawne feruje dekreta. Ale któż może w rozum być tak
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 24
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
mięką ręką łzę wyciągają; ale błędnym leniwym bole pokuty/ i rany zadawają. Jeśli tedy czyja mowa nie kole/ ale słuchacze łekce i cieszy: ta mowa nie jest mądra. Tenże do Nepocjana pisząc: Gdy każesz (mowi) w Kościele/ nie ma być w Kościele żaden wrzask ludu/ ma być raczej wzdychanie: łzy słuchaczów chwały twoje niechaj będą. I na innym miejscu: Ten jest Kaznodzieja kościelny/ który porusza łez nie śmiechu: który karze grzesznych: który nikogo nie zowie błogosławionym/ nikogo szczęśliwym. Na te słowa/ na takie upominki mają pomnieć Kaznodzieje: są Trąbami/ są ustami Bożymi; niechajże nie przestają wołać
mięką ręką łzę wyćiągáią; ále błędnym leniwym bole pokuty/ y rány zádawáią. Jesli tedy czyiá mowá nie kole/ ále słuchácze łekce y ćieszy: tá mowá nie iest mądra. Tenże do Nepocyaná pisząc: Gdy każesz (mowi) w Kośćiele/ nie ma być w Kościele żaden wrzask ludu/ ma być ráczey wzdychánie: łzy słucháczow chwały twoie niechay będą. I ná innym mieyscu: Ten iest Káznodźieiá kośćielny/ ktory porusza łez nie śmiechu: ktory karze grzesznych: ktory nikogo nie zowie błogosłáwionym/ nikogo szczęśliwym. Ná te słowá/ ná tákie vpominki máią pomnieć Káznodźieie: są Trąbámi/ są vstámi Bożymi; niechayże nie przestáią wołáć
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 65
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Ten ci dobranoc — jako słowik — śpiewał I jeszcze wdzięczniej dobry dzień opiewał. Więc na pamiątkę, iże go kochała, Fetoć do lutnie jego przywiązała. Trzecia swojemu równiankę podała A słów kilkoro — westchnąwszy — przydała: „Jako ta róża, tak się me rumieni Od ognia serce, a większych płomieni Coraz tęskliwe przymnaża wzdychanie. Nigdy ten ogień we mnie nie ustanie!” Na to kawaler rzecze podobnemi — We mgłości stojąc — słowy żałobnemi: „I jam nie różą, lecz płomień wziął właśnie, Który też w sercu moim nie ugaśnie. A jeśli kiedy ognie ucichają, Częste wzdychania znowu je wskrzeszają”. Wtym się odezwie Marynarz
Ten ci dobranoc — jako słowik — śpiewał I jeszcze wdzięczniej dobry dzień opiewał. Więc na pamiątkę, iże go kochała, Fetoć do lutnie jego przywiązała. Trzecia swojemu równiankę podała A słów kilkoro — westchnąwszy — przydała: „Jako ta róża, tak się me rumieni Od ognia serce, a większych płomieni Coraz tęskliwe przymnaża wzdychanie. Nigdy ten ogień we mnie nie ustanie!” Na to kawaler rzecze podobnemi — We mgłości stojąc — słowy żałobnemi: „I jam nie różą, lecz płomień wziął właśnie, Który też w sercu moim nie ugaśnie. A jeśli kiedy ognie ucichają, Częste wzdychania znowu je wskrzeszają”. Wtym się odezwie Marynarz
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 41
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Prawie mu znowu żywot dał/ jako Pan cnotliwy/ Rozumiał że co dobrego/ ano człek zdradliwy: Potym Cara i Polaki bił nielitościwy. Drugie sadzał do więzienia bez wszelkiej przyczyny/ Szlachtę zacną/ Kasztelana/ Wojewodze syny/ I Carowa/ żal się Boże/ przy niej i kto my: Których nieba przenikało serdeczne wzdychanie/ I powietrze napełniało szerokie/ płakanie/ Szlachetnych pań i panienek smutne narzekanie. Nie ruszeło to Szujskiego/ bo serce katowskie: Choć miały tego przypłacić krainy Moskiewskie/ Wynajdował zmyślający potwarzy łotrowskie. Śmiał to mówić na Polaki, że pokoj wruszają/ Zbrojna ręka zmyślonego Cara nam dawają: Z Carowa łacińską wiarę do nas
. Práwie mu znowu żywot dał/ iáko Pan cnotliwy/ Rozumiał że co dobrego/ áno człek zdrádliwy: Potym Cárá y Polaki bił nielutośćiwy. Drugie sadzał do więźienia bez wszelkiey przyczyny/ Szlachtę zacną/ Kásztelaná/ Woiewodze syny/ Y Cárowa/ żal sie Boże/ przy niey y kto my: Ktorych niebá przenikáło serdeczne wzdychánie/ Y powietrze nápełniáło szerokie/ płákánie/ Szláchetnych pań y pánienek smutne nárzekánie. Nie ruszeło to Szuyskiego/ bo serce kátowskie: Choć miáły tego przypłáćić kráiny Moskiewskie/ Wynáydował zmysláiący potwarzy łotrowskie. Smiał to mowić ná Polaki, że pokoy wruszáią/ Zbroyna ręká zmyslonego Cárá nam dawáią: Z Cárowa łáćinską wiárę do nas
Skrót tekstu: PieśńSzuj
Strona: Av
Tytuł:
Pieśń o tyraństwie Szujskiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
jaką ich okrutnością katują. Zażywają nad ich mizernemi ciały łańcuchów żelaznych/ żeł wołowych suchych/ korbaczów: obręczy z beczek rozmokłych/ oleju wrzącego/ łoju wyskwarzonego/ słoniny rozpuszczonej. Rozlega się po domach onych barbarów wrzask/ gdy tych nieboraków biją w nogi/ i w brzuch: rozlega się płacz i narzekanie/ wycie i wzdychanie w mękach ciężkich/ i katowaniu tych nędzników po turmach: Wstają włosy i zsiada się krew u ich towarzyszów/ bacząc co się i z nimi prędko stanie. Przez noc potym trzymają ich w tarasach/ abo w miejscach podziemnych: zamykają jako dzikie zwierzęta/ wiążą jedni z drugimi/ jako owieczki. Tam smród i zaduch
iáką ich okrutnośćią kátuią. Záżywáią nád ich mizernemi ćiáły łáncuchow żeláznych/ żeł wołowych suchych/ korbáczow: obręczy z beczek rozmokłych/ oleiu wrzącego/ łoiu wyskwárzonego/ słoniny rospusczoney. Rozlega się po domách onych bárbárow wrzask/ gdy tych nieborakow biią w nogi/ y w brzuch: rozlega się płácz y nárzekánie/ wyćie y wzdychánie w mękách ćiężkich/ y kátowániu tych nędznikow po turmách: Wstáią włosy y zśiáda się kreẃ v ich towárzyszow/ bacząc co się y z nimi prędko stánie. Przez noc potym trzymáią ich w tárásách/ ábo w mieyscách podźiemnych: zámykáią iáko dźikie źwierzętá/ wiążą iedny z drugimi/ iáko owieczki. Tám smrod y zaduch
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 238
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
go w ziemi. Owszem daremną utrudzeni pracą Radzi, ze sobie grób wżdy wykołacą, Bo wyważywszy ziemie tyle skrzynek Wiej głębokościach znajdą odpoczynek. Niewie śmiertelny człowiek i ubogi, Które dla niego naznaczone drogi, Bo go ciemnością w koło BÓG otoczył, Aby przed plagą wcześnie nie uskoczył. We mnie jest przykład, którego wzdychanie Dobrze wprzód każde opieprzy śniadanie, Nim go pożyję; bo walne powodzi Ryk mój i z płaczem serdecznym przewodzi. Czegom się lękał? czegom się obawiał? Oto mi wszytko zły los poprzyprawiał, Rozwiodła na mnie przygoda swe skrzydła, A com się ich bał wegnanym w jej sidła. Izaliż stosów nie
go w źiemi. Owszem daremną utrudzeni pracą Radźi, ze sobie grob wżdy wykołacą, Bo wyważywszy źiemie tyle skrzynek Wiey głębokośćiach znaydą odpoczynek. Niewie śmiertelny człowiek i ubogi, Ktore dla niego naznaczone drogi, Bo go ćiemnośćią w koło BOG otoczył, Aby przed plagą wcześnie nie uskoczył. We mnie iest przykład, ktorego wzdychánie Dobrze wprzod káżde opieprzy śniadánie, Nim go pożyię; bo walne powodźi Ryk moy i z płaczem serdecznym przewodźi. Czegom się lękał? czegom się obáwiał? Oto mi wszytko zły los poprzypráwiał, Rozwiodła ná mnie przygoda swe skrzydła, A com się ich bał wegnanym w iey śidła. Izaliż stosow nie
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 18
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
. Dajmyż się i my w moc świętej Miłości, A miłosierny Bóg w naszej słabości Swej wszechmocności skutki tak okaże, Że kto mu dufa, wszytkiego dokaże. EMBLEM A 76
Człowiek się modli Panu Bogu, którego piersi otwarte i serce z nich widać. Napis: Panie, przed Tobą jest wszytka żądość moja i wzdychanie moje nie jest zakryte przed Tobą.
Tobie samemu myśli serca mego Nie są zakryte, Boże mój, którego Ręki czyn jestem, tyś jest sam badaczem, Tyś sam najskrytszych rad moich tłumaczem, Snadno przed ludzkim uchronić się wzrokiem, Ale przed Twoim przeraźliwym okiem, Które przegląda serca, nerki, szpiki, A
. Dajmyż się i my w moc świętej Miłości, A miłosierny Bóg w naszej słabości Swej wszechmocności skutki tak okaże, Że kto mu dufa, wszytkiego dokaże. EMBLEM A 76
Człowiek się modli Panu Bogu, którego piersi otwarte i serce z nich widać. Napis: Panie, przed Tobą jest wszytka żądość moja i wzdychanie moje nie jest zakryte przed Tobą.
Tobie samemu myśli serca mego Nie są zakryte, Boże mój, którego Ręki czyn jestem, tyś jest sam badaczem, Tyś sam najskrytszych rad moich tłumaczem, Snadno przed ludzkim uchronić się wzrokiem, Ale przed Twoim przeraźliwym okiem, Które przegląda serca, nerki, szpiki, A
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 327
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
były widziane ludzkiemi, Zdarz to, żebym ich miał przynamniej cienie I żebym czyste serce i sumnienie Zachował, a tak do mieszkania Twego Wszedł, gdzie nie wnidzie nic pokalanego. EMBLEMA 101
Oblubienica się modli, a strzały z serca jej ku niebu wypadają. Napis: Przed Tobą, Panie, żądość moja i wzdychanie moje, przed Tobą nie jest zakryte.
Nie tajne-ć, Boże, me dolegliwości, Wiesz wszytkie serca mojego żądości; Dajże, żeby me jako prędkie strzały Wzdychania prosto do Ciebie leciały. Prędzej by matka swego zapomniała Dziecięcia, które na świat świeżo dała, Niż Ty zapomnisz tych, którzy-ć dufają I swe nadzieje w
były widziane ludzkiemi, Zdarz to, żebym ich miał przynamniej cienie I żebym czyste serce i sumnienie Zachował, a tak do mieszkania Twego Wszedł, gdzie nie wnidzie nic pokalanego. EMBLEMA 101
Oblubienica się modli, a strzały z serca jej ku niebu wypadają. Napis: Przed Tobą, Panie, żądość moja i wzdychanie moje, przed Tobą nie jest zakryte.
Nie tajne-ć, Boże, me dolegliwości, Wiesz wszytkie serca mojego żądości; Dajże, żeby me jako prędkie strzały Wzdychania prosto do Ciebie leciały. Prędzej by matka swego zapomniała Dziecięcia, które na świat świeżo dała, Niż Ty zapomnisz tych, którzy-ć dufają I swe nadzieje w
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 339
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975