Którym niegrzech/ ani to jest śmiertelna Wada/ Ateńskiego przykładem gdy Alcibiada. Zstołu zbierą złociste już próżnych Tac Santy/ Kaząc zagrać o rzeskim Kupidzie Koranty.
Bo inszać ze w Klasztorze i w Westalskim cieniu/ Brzęczeć na Klawikordzie/ i lichym grzebieniu Nucąc/ Jest zdrada w świecie. Tu zaś gdy się zjidą Zabawny z krotofilną Bach Siostrą Cyprydą.
Gdy Wilkom gdy Kolcyna zagrzeje im czuby/ I niestawiana każe wypaść w tąniec luby. Oni mnie/ i jaby im/ za złe pewnie miałem/ By się w ten czas bawili Hymnów Rytuałem.
Dobra myśl serc ohyda/ ta z muzyki roście/ Kiedy Melancholią otrząsnąwszy goście. Wezmą
Ktorym niegrzech/ áni to iest śmiertelna Wádá/ Atheńskiego przykłádem gdy Alcibiádá. Zstołu zbierą złoćiste iuż prożnych Tac Sánty/ Kaząc zágráć o rzeskim Kupidźie Korránty.
Bo inszać ze w Klasztorze y w Westálskim ćieniu/ Brzęczeć ná Kláwikordźie/ y lichym grzebieniu Nucąc/ Iest zdrádá w swiećie. Tu zaś gdy się zyidą Zabáwny z krotofilną Bach Siostrą Cyprydą.
Gdy Wilkom gdy Kolcyná zágrzeie im czuby/ I niestáwiána każe wypáść w tąniec luby. Oni mnie/ y iaby im/ zá złe pewnie miałem/ By sie w ten czás báwili Hymnow Rytuałem.
Dobra myśl serc ochydá/ tá z muzyki rośćie/ Kiedy Meláncholią otrząsnąwszy gośćie. Wezmą
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 150
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Augusti. Requiescat in sanctissima pace. Jan, masztalerz, człowiek poczciwy i dobrze przez lat dziesiątek służący, którego Lisandrem z żartu zwano, w Rohotnej mało co chorując, umarł Anno 1714. Tamże umarł drugi masztalerz Jurek, nagle a prawie w momencie, Anno 1716.
Tamże umarł Anno 1715 Stawiński, myśliwiec, człowiek zabawny, śmieszny i srodze żartobliwy. Requiescant wszyscy in sanctissima pace. VI. Sejm walny sześcioniedzielny w Warszawie, dnia 30 miesiąca Septembra, Anno 1720, zaczęty solito more podług prawa, a potem niezakonczony, rozpełzły.
Po wysłuchanej wotywie w kościele kolegiackim oo. jezuitów de Spiritu sancto, pontyficaliter, ipanowie posłowie in numerosa frequentia
Augusti. Requiescat in sanctissima pace. Jan, masztalerz, człowiek poczciwy i dobrze przez lat dziesiątek służący, którego Lisandrem z żartu zwano, w Rohotnéj mało co chorując, umarł Anno 1714. Tamże umarł drugi masztalerz Jurek, nagle a prawie w momencie, Anno 1716.
Tamże umarł Anno 1715 Stawiński, myśliwiec, człowiek zabawny, śmieszny i srodze żartobliwy. Requiescant wszyscy in sanctissima pace. VI. Sejm walny sześcioniedzielny w Warszawie, dnia 30 miesiąca Septembra, Anno 1720, zaczęty solito more podług prawa, a potém niezakonczony, rozpełzły.
Po wysłuchanéj wotywie w kościele kolegiackim oo. jezuitów de Spiritu sancto, pontyficaliter, jpanowie posłowie in numerosa frequentia
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 397
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
. W DOBRYM BYCIE PRZYJACIEL
Gore dom, a gospodarz biedny, co się zdarzy, Choć go iskry osypą, choć go nieraz sparzy, Wynosi swoje sprzęty i, czego już ręką Dostać nie może, z ognia wywłóczy osęką. Aż i szczurek ucieka z swojej jamy dawnej, A ten go uchwyciwszy, choć barzo zabawny: „Dokądże, przyjacielu? Dokąd bieżysz ale? Dobrym ci był, póki mój dom zostawał w cale, A teraz mnie w nieszczęściu zostawujesz” — rzecze, I z tym rzuci do ognia, że się w nim upiecze. Siłaż dziś takich szczurków, siła takich myszy, Póki płuży fortuna, ze mną
. W DOBRYM BYCIE PRZYJACIEL
Gore dom, a gospodarz biedny, co się zdarzy, Choć go iskry osypą, choć go nieraz sparzy, Wynosi swoje sprzęty i, czego już ręką Dostać nie może, z ognia wywłóczy osęką. Aż i szczurek ucieka z swojej jamy dawnej, A ten go uchwyciwszy, choć barzo zabawny: „Dokądże, przyjacielu? Dokąd bieżysz ale? Dobrym ci był, póki mój dom zostawał w cale, A teraz mnie w nieszczęściu zostawujesz” — rzecze, I z tym rzuci do ognia, że się w nim upiecze. Siłaż dziś takich szczurków, siła takich myszy, Póki płuży fortuna, ze mną
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 115
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, sprzykrzywszy sobie Rząd Czechów. Po śmierci zaś Wacława tym bardziej utwierdzony na Tronie Łokietek od Małopolanów, Kujawianów, i Pomorzanów. Poznańskie zaś i Kaliskie Województwa obrali sobie Henryka Głogowskiego Książęcia, ale Łokietek z wojskiem Kraj jego zrujnował, z tamtąd Pomorzanów rebelizujących uskromił. Ale zażył na tę Ekspedycją sił Krzyżackich, bo kiedy Łokietek zabawny był domową wojną, Piotr Świancy Kanclerz Pomorski, a Wojewody Gdańskiego Syn podniósł rebelią przeciw Łokietkowi, przyzwawszy sił Książąt Brandenburskich, Gdańsk im oddał. Ale Bogusz Komendant Zamku Gdańskiego oparł się, i za konsensem Łokietka Krzyżaków wziąwszy na pomoc, nie pozwolił Zamku dobyć, Brandenburczyków wygnał, i według akordaty Krzyżakom połowy Zamku w Praesidium
, zprzykrzywszy sobie Rząd Czechów. Po śmierći zaś Wacława tym bardźiey utwierdzony na Tronie Łokietek od Małopolanów, Kujawianów, i Pomorzanów. Poznańskie zaś i Kaliskie Wojewodztwa obrali sobie Henryka Głogowskiego Xiążęćia, ale Łokietek z woyskiem Kray jego zruynował, z tamtąd Pomorzanow rebellizujących uskromił. Ale zażył na tę Expedycyą śił Krzyżackich, bo kiedy Łokietek zabawny był domową woyną, Piotr Swiancy Kanclerz Pomorski, a Wojewody Gdańskiego Syn podniósł rebellią przećiw Łokietkowi, przyzwawszy śił Xiążąt Brandeburskich, Gdańsk im oddał. Ale Bogusz Kommendant Zamku Gdańskiego oparł śię, i za konsensem Łokietka Krzyżaków wźiąwszy na pomoc, nie pozwolił Zamku dobyć, Brandeburczyków wygnał, i według akkordaty Krzyżakom połowy Zamku w Praesidium
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 39
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
.
Stanisław: O tym mówię, że nie masz, ale tylko niejaki onej pozór i obłudne wyznanie.
Mikołaj: Świce na ołtarzu gaszą i biskup się do zakrystii wraca, podobno król niepewny w kościele, chyba przy świcach po zachodzie słońca.
Stanisław: Ba, podobno i na ten czas niepewny. Pan wielą plejzyrami zabawny zapomniał, a biskup mu też żaden nie przypomni, że to solennitas wielka i na nią się obiecał. Do tego brano, widziałem, kartki na komedią, czyli operę. Raczej będzie wolał zabawić się w miłym osób braku wesołymi scenami aniżeli na pauzowaniu chórowym niecierpliwie w kościele siedzieć.
Mikołaj: A dlaboga, przecie
.
Stanisław: O tym mówię, że nie masz, ale tylko niejaki onej pozór i obłudne wyznanie.
Mikołaj: Świce na ołtarzu gaszą i biskup się do zakrystyi wraca, podobno król niepewny w kościele, chyba przy świcach po zachodzie słońca.
Stanisław: Ba, podobno i na ten czas niepewny. Pan wielą plejzyrami zabawny zapomniał, a biskup mu też żaden nie przypomni, że to solennitas wielka i na nię się obiecał. Do tego brano, widziałem, kartki na komedyją, czyli operę. Raczej będzie wolał zabawić się w miłym osób braku wesołymi scenami aniżeli na pauzowaniu chórowym niecierpliwie w kościele siedzieć.
Mikołaj: A dlaboga, przecie
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 238
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
został pustelnikiem nabożnym
Jerzy Bartoldus Pontanus w księgach O śmierci
Przed laty był niejaki mąż w puszczy schowany ze Francyjej, Filibertus imieniem nazwany, ten do takiego życia sam namówił siebie, myśli mądre miewając o piekle i niebie. A ten był synem zacnym rodu królewskiego, przez wszytek czas żywota chroniący się złego. Świeckimi jeszcze będąc zabawny sprawami, widzenie miał takowe duchem, nie zmysłami. Wiosna była, gdy w nocy przy czasie spokojnym zasnął był nie tak ciało, jako snem duchownym: “Obaczę – mówi – Ciało martwe, lada jakie, o którym ujrzę dziwne objawienie takie. Spać nieco pocznę, długą czujnością zmęczony, a oto Duch zmarłego świeżo
został pustelnikiem nabożnym
Jerzy Bartholdus Pontanus w księgach O śmierci
Przed laty był niejaki mąż w puszczy schowany ze Francyjej, Filibertus imieniem nazwany, ten do takiego życia sam namówił siebie, myśli mądre miewając o piekle i niebie. A ten był synem zacnym rodu królewskiego, przez wszytek czas żywota chroniący się złego. Świeckimi jeszcze będąc zabawny sprawami, widzenie miał takowe duchem, nie zmysłami. Wiosna była, gdy w nocy przy czasie spokojnym zasnął był nie tak ciało, jako snem duchownym: “Obaczę – mówi – Ciało martwe, lada jakie, o którym ujrzę dziwne objawienie takie. Spać nieco pocznę, długą czujnością zmęczony, a oto Duch zmarłego świeżo
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 35
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
.
Pułkownik brat mój jakąś się zabawą ekskuzował, że nie jechał do Rasnej na te rozebranie papierów, ale mówił mi, abym mu dał znać, jeżeli się drudzy bracia zjadą, tedy i on przyjedzie. Drugi brat mój, Wacław porucznik, około konkurencji o Orzeszkównę, marszałkównę pińską, teraźniejszą żonę swoją, był zabawny, jakoż ledwo na koniec sam pogrzebu ojcowskiego, to jest na kondukt, po kazaniu pierwszego dnia przyjechał. A trzeci brat mój Adolf, chorąży petyhorski, choć o milę od Rasnej mieszkający, i ten nie chciał przyjechać. Tak tedy oświadczywszy się przed Koiszewskim, oboźnym brzeskim, że chciałem pooddawać papiery, musiał
.
Pułkownik brat mój jakąś się zabawą ekskuzował, że nie jechał do Rasnej na te rozebranie papierów, ale mówił mi, abym mu dał znać, jeżeli się drudzy bracia zjadą, tedy i on przyjedzie. Drugi brat mój, Wacław porucznik, około konkurencji o Orzeszkównę, marszałkównę pińską, teraźniejszą żonę swoją, był zabawny, jakoż ledwo na koniec sam pogrzebu ojcowskiego, to jest na kondukt, po kazaniu pierwszego dnia przyjechał. A trzeci brat mój Adolf, chorąży petyhorski, choć o milę od Rasnej mieszkający, i ten nie chciał przyjechać. Tak tedy oświadczywszy się przed Koiszewskim, oboźnym brzeskim, że chciałem pooddawać papiery, musiał
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 504
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
miałem wielką i ustawiczną aklamacją, żem ten proceder niepotrzebnie zaczął. Nawet brat mój pułkownik, nim odjechał z Lublina, żalił się o ten proceder na mnie przed Lewickim, deputatem podlaskim.
Poszedł zatem z tymi punktami Sosnowski do księcia kanclerza, gdzie mało co zabawiwszy, przyszedł do mnie i powiedział, że książę zabawny, że mu tych punktów nie pokazywał, a tymczasem począł się wybierać w drogę na jarmark kończący się do Łęcznej i tam pojechał, a mnie ni siak, ni tak w Przybysławicach zostawił, obiecując się prędko powrócić. Zostałem się zatem w wielkim umartwieniu, zważając, jak nigdy książę kanclerz nie miał szczerej intencji kombinowania
miałem wielką i ustawiczną aklamacją, żem ten proceder niepotrzebnie zaczął. Nawet brat mój pułkownik, nim odjechał z Lublina, żalił się o ten proceder na mnie przed Lewickim, deputatem podlaskim.
Poszedł zatem z tymi punktami Sosnowski do księcia kanclerza, gdzie mało co zabawiwszy, przyszedł do mnie i powiedział, że książę zabawny, że mu tych punktów nie pokazywał, a tymczasem począł się wybierać w drogę na jarmark kończący się do Łęcznej i tam pojechał, a mnie ni siak, ni tak w Przybysławicach zostawił, obiecując się prędko powrócić. Zostałem się zatem w wielkim umartwieniu, zważając, jak nigdy książę kanclerz nie miał szczerej intencji kombinowania
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 715
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
z ognia, wylej w zimną czystą wodę. Jak przestygnie Materia, co raz ją w innej wodzie przepłucz, przez chustkę przetłocz, stanie się masa jak masło, którą szkło wprzód nagotowane dobrze wypolerowane, równo wysmaruj, jak przylgnie i wyschnie, będzie zwierciadło, Jest i inny sposób robienia zwierzciadła, ale przytrudny, i zabawny. Jak konia uczynić białego srokatym, albo tarantem?
Wziąć klejty od złota Ćwierć funta utłuc jak najsubtelniej, przesiać; wapna niegaszonego jak najświższego funt, ługu z dębowego, albo grabowego popiołu pół garca: warzyć to wraz przez pułtrzeciej godziny, aż się niby uczyni maść, którą w cieple smaruj konia, wprzód go dobrze
z ognia, wyley w zimną czystą wodę. Iak przestygnie Materya, co raz ią w inney wodzie przepłucz, przez chustkę przetłocz, stanie się masa iak masło, ktorą szkło wprzod nagotowane dobrze wypolerowane, rowno wysmaruy, iak przylgnie y wyschnie, będzie zwierciadło, Iest y inny sposob robienia zwierzciádła, ále przytrudny, y zabawny. Iak konia uczynic białego srokatym, albo tarantem?
Wziąc kleyty od złotá cwierć funta utłuc iák naysubtelniey, przesiać; wápna niegaszonego iak nayswiższego funt, ługu z dębowego, albo grabowego popiołu puł garca: warzyć to wraz przez pułtrzeciey godziny, aż się niby uczyni maść, ktorą w cieple smaruy konia, wprzod go dobrze
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 507
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
przemyślną tragedią Tatarską w Wilnie patrzał/ a potym i od inszych toż słyszałem. bo i w karczmach/ i w gościńcach zwykli tak czynić/ i w Pana mego karczmie na Wace już powykali tak pijać/ dla czego ich też kazał przez kij prze sadzać/ tak iż już teraz mijają. Jeśliś nie zabawny/ możesz i to przeczytać i wiedzieć: Tatarowie rozbijają podpiwszy. nielada przemysł kozińcy wymyślili. Czemu Tatarowie kozim parkiem śmierdzą. Czemu Tatarowie kobylem potem/ kozim parkiem tak jako i Żydzi śmierdzą/ abo woniają? § 82. Fetidè.
WE wszytkim świecie pod słońcem/ niemasz obrzydliwszego narodu/ jako Żydzi i Tatarzy.
przemyślną tragedią Tátárską w Wilnie pátrzał/ á potym y od inszych toż słyszałem. bo y w kárcżmách/ y w gośćińcách zwykli ták cżynić/ y w Páná mego kárcżmie ná Wáce iuż powykáli ták piiáć/ dla cżego ich też kazał przez kiy prze sádzáć/ ták iż iuż teraz miiaią. Iesliś nie zábáwny/ możesz y to przecżytáć y wiedźieć: Tátárowie rozbiiaią podpiwszy. nieládá przemysł koźińcy wymyślili. Cżemu Tátárowie koźim párkiem śmierdzą. Cżemu Tátárowie kobylem potem/ koźim párkiem ták iáko y Zydźi śmierdzą/ ábo woniaią? § 82. Fetidè.
WE wszytkim świećie pod słońcem/ niemász obrzydliwszego narodu/ iáko Zydźi y Tátárzy.
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 68
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617