czterech, gdy ich tamte sposoby, w których nadzieję mieli, omyliły, żadną żywą miarą wyłatać niemogli. W takowym niedostatku, który jest w wojsku W. K. M. P.M.M., musiał być wielki fremitus i declaratie pernitiem Rzptej przynoszące słyszane. Zażywałem rozmaitych sposobów do ujęcia tego zapału, i takowej, na jaką się było zaniosło, zawziętości; pobłogosławił P. Bóg pracom naszym, zmiękczył animusze ich, że tem, co była rzecz niepodobna, kontentować się chcą, to jest: jednę ćwierć zupełną bez wszelakich defalcatij na nowe chcą wziąć, za którą ad ultimam Augusti w służbie W. K.
czterech, gdy ich tamte sposoby, w których nadzieję mieli, omyliły, żadną żywą miarą wyłatać niemogli. W takowym niedostatku, który jest w wojsku W. K. M. P.M.M., musiał być wielki fremitus i declaratie pernitiem Rzptej przynoszące słyszane. Zażywałem rozmaitych sposobów do ujęcia tego zapału, i takowéj, na jaką się było zaniosło, zawziętości; pobłogosławił P. Bóg pracom naszym, zmiękczył animusze ich, że tém, co była rzecz niepodobna, contentować się chcą, to jest: jednę czwierć zupełną bez wszelakich defalcatij na nowe chcą wziąść, za którą ad ultimam Augusti w służbie W. K.
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 74
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Ten różą równa z rumieńcem, ten śliczną Białą lilią równa ze płcią mleczną. Ale jeden z nich, nad insze swawolny, Kształt jej rozpinał i do piersi wolny Oczom swym przystęp sprawił i w te znoje Tam chłodził oczy i swoje, i moje; Lecz mię tą swoją przysługą tak zdradził, Że więcej we mnie zapału wprowadził, Którym bez miary będąc rozpalony I z sił i wszytkich zmysłów wysmażony, Padłem podle niej i to w śliczne usta, To w piersi, których nie kryła już chusta, I w kształtną szyję, prawie bez przestania Nieuprzykrzone daję całowania, I już mię zła myśl na coś podwodziła, Ale się wśród tych
Ten różą równa z rumieńcem, ten śliczną Białą liliją równa ze płcią mléczną. Ale jeden z nich, nad insze swawolny, Kształt jej rozpinał i do piersi wolny Oczom swym przystęp sprawił i w te znoje Tam chłodził oczy i swoje, i moje; Lecz mię tą swoją przysługą tak zdradził, Że więcej we mnie zapału wprowadził, Którym bez miary będąc rozpalony I z sił i wszytkich zmysłów wysmażony, Padłem podle niej i to w śliczne usta, To w piersi, których nie kryła już chusta, I w kształtną szyję, prawie bez przestania Nieuprzykrzone daję całowania, I już mię zła myśl na coś podwodziła, Ale się wśród tych
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 160
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, kropelką oleju sparzony, Gdy mu się w nocy z lampą przypatrzała, Tak ta dziecina ognia nie strzymała. Jeżeli uciekł ten bożek miłości Przed sparzeliną, czemuż w gorącości Pałającego ja mieszkam płomienia? Przecz się nie chronię swojego zginienia? Etna śnieżysta, choć ustawnie gore, Hekla, choć ognie womituje spore, Tyle zapału w wnętrznościach nie mają, Jak go me piersi w sobie ukrywają; I kanikuła, zda się, że świat chłodzi, Względem płomienia, co mi w sercu szkodzi. Niemały ogień snadź Troja wydała, Kiedy zdradzieckim pożogiem gorzała, Ale zdałby się i ten pożar mały, Gdyby się z nim me ognie równać miały
, kropelką oleju sparzony, Gdy mu się w nocy z lampą przypatrzała, Tak ta dziecina ognia nie strzymała. Jeżeli uciekł ten bożek miłości Przed sparzeliną, czemuż w gorącości Pałającego ja mieszkam płomienia? Przecz się nie chronię swojego zginienia? Etna śnieżysta, choć ustawnie gore, Hekla, choć ognie womituje spore, Tyle zapału w wnętrznościach nie mają, Jak go me piersi w sobie ukrywają; I kanikuła, zda się, że świat chłodzi, Względem płomienia, co mi w sercu szkodzi. Niemały ogień snadź Troja wydała, Kiedy zdradzieckim pożogiem gorzała, Ale zdałby się i ten pożar mały, Gdyby się z nim me ognie równać miały
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 183
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rozmaitym się dyskursom przysłuchając umyśliłem na ten czas trzy rzeczy pro parte mea w tę zacną Koronę W. MM. PP. wnieść żebym się też mógł sensim w-te rzeczy Polskie w-ćwiczać. Naprzód generaliter wszytkie sposoby którymi się leczyć mogą bella civilia et seditiones ex fundamentis politicis wywiodę. Druga aplikując ista generalia politicorum praecepta do zapału naszej Rzeczyp: pokażę: iż żadnym inszym sposobem Panów Konfederatów znosić nie może ani godzi jeno solutione. Naostatek pokażę rozmaite rady z-kądby się pieniądze w naszej Rzeczyp: zebrać mogły. O tych trzech rzeczach krótko mówić będę tylko o łaskawe ucho proszę. Nie mam wprawdzie języka jeszcze wypolerowanego; lecz tak powiadają: że potrawa
rozmáitym się dyskursom przysłucháiąc umyśliłem ná ten czás trzy rzeczy pro parte mea w tę zacną Koronę W. MM. PP. wnieść żebym się też mogł sensim w-te rzeczy Polskie w-ćwiczáć. Naprzod generaliter wszytkie sposoby ktorymi się leczyć mogą bella civilia et seditiones ex fundamentis politicis wywiodę. Druga ápplikuiąc ista generalia politicorum praecepta do zápału nászey Rzeczyp: pokażę: iż żadnym inszym sposobem Pánow Konfederatow znośić nie może áni godźi ięno solutione. Naostátek pokażę rozmáite rády z-kądby się pieniądze w naszey Rzeczyp: zebráć mogły. O tych trzech rzeczách krotko mowić będę tylko o łaskáwe ucho proszę. Nie mam wprawdźie ięzyká ieszcze wypolerowánego; lecz ták powiádáią: że potráwá
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 83
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
które mię pędzą do wdzięcznego Portu samej Cypridzie złotej zwierzonego. Być może, iż sajdaczny bożek brańca swego Rozweseli korzyścią łupu kosztownego, W którym moje tęsknice będą spoczywały A jego zacność przez wiersz wiekom podawały. 751. Do Kupidyna.
Już mi nie żal, Kupido, żem z twego postrzału Dziś się stał niewolnikiem nowego zapału. Szczęśliwy to był moment, gdy twa złota strzała Taką łaskawą ranę w serce mi zadała, Przeciw której pociechy wszytkie wystawione Gasną i ledwo mogą w rząd być policzone. Stądże serce w obfitej pływając radości, Nie może swych kontentec utrzymać w ciasności,
Ale na kształt zebranej z wielkich wod powodzi, Która potężne
ktore mię pędzą do wdzięcznego Portu samej Cypridzie złotej zwierzonego. Być może, iż sajdaczny bożek brańca swego Rozweseli korzyścią łupu kosztownego, W ktorym moje tesknice będą spoczywały A jego zacność przez wiersz wiekom podawały. 751. Do Kupidyna.
Już mi nie żal, Kupido, żem z twego postrzału Dziś się stał niewolnikiem nowego zapału. Szczęśliwy to był moment, gdy twa złota strzała Taką łaskawą ranę w serce mi zadała, Przeciw ktorej pociechy wszytkie wystawione Gasną i ledwo mogą w rząd być policzone. Ztądże serce w obfitej pływając radości, Nie może swych kontentec utrzymać w ciasności,
Ale na kształt zebranej z wielkich wod powodzi, Ktora potężne
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 222
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
rękę lutnię i – siadszy pod cyprysem – tak zaśpiewam smutnie: „Także mię bez uciechy odbiegacie, lata? Miłość nasza nie będzie pamiętną u świata? Ach, proszę, złym proroctwa niech się wyjawiają i miłości niech strzały precz od nich padają! Choćby kto rzekł, że żyje, straciłby ten wiarę, bez zapału miłości któż dni skończył stare; kochać szczyrze szczególny jest życia pożytek, bo rzec może: «Szczęśliwie-m prowadził wiek wszytek!». Jako ziemia swą wagą prędko na dół spada i jak ogień subtelny do góry wypada, tak w nas zapał miłości operuje srogo, dozwalając każdemu w żądzach iść swą drogą”.
rękę lutnię i – siadszy pod cyprysem – tak zaśpiewam smutnie: „Także mię bez uciechy odbiegacie, lata? Miłość nasza nie będzie pamiętną u świata? Ach, proszę, złym proroctwa niech się wyjawiają i miłości niech strzały precz od nich padają! Choćby kto rzekł, że żyje, straciłby ten wiarę, bez zapału miłości któż dni skończył stare; kochać szczyrze szczególny jest życia pożytek, bo rzec może: «Szczęśliwie-m prowadził wiek wszytek!». Jako ziemia swą wagą prędko na dół spada i jak ogień subtelny do góry wypada, tak w nas zapał miłości operuje srogo, dozwalając każdemu w żądzach iść swą drogą”.
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 136
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
/ Aż ją wnet wysłuchała/ będąc słusznym gniewem Ku mnie o to żarliwa/ że bobkowym drzewem/ Któreś owo widziała/ w oka stanie mgnieniu Ślicznym barzo; jeszcze duch w samym jego drzeniu/ Jeszcze serce skakało pod skorę chropawą/ Gdym je szczupło obłapił. A tą niecną sprawą Sobie sam obrzydzony/ z owego zapału Ciężkom się jej rozpłakał/ i stąd co przyczyną Tak srogiej jej przemiany/ którym darem słyną Drzewa insze u Bogów. Jako Jowiszowi Dąb święty na Dodonie/ kupres Plutonowi/ I Minerwie oliwa: Takew i ja bobek Obrał sobie/ dawszy ten kosztowny Nagrobek I wieczny mu Przywilej. Ze on zdobić będzie Wszytkie Gry
/ Aż ią wnet wysłucháłá/ będąc słusznym gniewem Ku mnie o to żárliwa/ że bobkowym drzewem/ Ktoreś owo widziáłá/ w oká stánie mgnieniu Slicznym bárzo; ieszcze duch w sámym iego drzeniu/ Ieszcze serce skakáło pod skorę chropáwą/ Gdym ie szczupło obłápił. A tą niecną spráwą Sobie sam obrzydzony/ z owego zapáłu Cięszkom się iey rospłákał/ y ztąd co przyczyną Ták srogiey iey przemiány/ ktorym dárem słyną Drzewá insze v Bogow. Iáko Iowiszowi Dąb swięty ná Dodonie/ kupres Plutonowi/ Y Minerwie oliwá: Tákew y ia bobek Obrał sobie/ dawszy ten kosztowny Nagrobek Y wieczny mu Przywiley. Ze on zdobić będzie Wszytkie Gry
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 70
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
powtarzała/ żebrząc tej pomocy/ A dzień ją już odbieżał/ i w milczącej nocy Dworna Echo/ tyle troj po głuchej pustyni Lamenty te sporzyła/ Satyr ją w jaskini Gdzieś tam swojej wysłuchał. A głos białejgłowy Raz płaczem/ raz miękkimi przerywany słowy/ Własny być uznawając/ pójdzie tam pomału/ Jednak żorze czekając porannej zapału/ Żeby z przykra nie napadł/ i ona w tym mroku/ Jego się straszliwego nie zlękła widoku/ Czołgiem blisko podyidzie. Gdzie widząc leżącą/ A z śmiercią/ i żywotem w pół się szforcującą/ Nadobną białągłowę. Niebój się/ zdaleka/ Piękna dziewko/ zawoła; widząc mię człowieka W tej sierci
powtarzáłá/ żebrząc tey pomocy/ A dzien ią iuż odbieżał/ y w milczącey nocy Dworna Echo/ tyle troy po głuchey pustyni Lámenty te sporzyłá/ Sátyr ią w iáskini Gdzieś tám swoiey wysłuchał. A głos białeygłowy Raz płáczem/ raz miękkimi przerywány słowy/ Własny bydź vznawáiąc/ poydzie tám pomáłu/ Iednák żorze czekáiąc poránney zapału/ Zeby z przykrá nie nápadł/ y oná w tym mroku/ Iego się strászliwego nie zlękłá widoku/ Czołgiem blisko podyidzie. Gdzie widząc leżącą/ A z śmiercią/ y żywotem w puł się szforcuiącą/ Nadobną białągłowę. Nieboy się/ zdaleká/ Piękna dziewko/ záwoła; widząc mię człowieká W tey sierći
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 102
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
gdzieś tam Trypodu/ żadnych nie zasięgę/ Ani koni w karoce słoniową zaprzęgę Białych Rzymskich; ale cię dromlą swą ubogą Chwalić będę. Czego mi wierzę dopomogą Wszytkie te tu stworzenia/ swoim prócz rządzone Przyrodzonym rozumem: nie raz zakrwawione Ostrząc zęby/ i grzbiety armując straszliwe Na się wzajem. Pomogą powietrza burzliwe Często z tego zapału/ i ptastwa drapane/ I ryby pod wodami z sobą potykane Półki niezmierzonymi. A cóż ludzie więcej: Którzy w tym apetycie mało od zwierzęcej Są natury/ i głupi/ i mądrzy pospołu/ I co gdzieś tam z Bogami u złotego stołu Zasiadali przed laty/ i którzy korony Złote nosząc/ żywot swój wieść nienaganiony
gdzieś tám Trypodu/ żadnych nie zásięgę/ Ani koni w károce słoniową záprzęgę Białych Rzymskich; ále cię dromlą swą vbogą Chwalić będę. Czego mi wierzę dopomogą Wszytkie te tu stworzenia/ swoim procz rządzone Przyrodzonym rozumem: nie raz zákrwawione Ostrząc zęby/ y grzbiety ármuiąc strászliwe Ná się wzáiem. Pomogą powietrza burzliwe Często z tego zapáłu/ y ptástwá drapáne/ Y ryby pod wodámi z sobą potykáne Połki niezmierzonymi. A coż ludzie więcey: Ktorzy w tym áppetycie máło od zwierzęcey Są nátury/ y głupi/ y mądrzy pospołu/ Y co gdzieś tám z Bogámi v złotego stołu Zásiadáli przed láty/ y ktorzy korony Złote nosząc/ żywot swoy wieść nienagániony
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 107
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
ultaju, odpisując, kłam twój wszędy jawny okazuję; naprzód, iż zawołanie na rokosz panu Wojewodzie przypisujesz i jemu repetitis vicibus ad accumulandam invidiam, wymietujesz często słowa: »Otóż tobie rokosz!«. Nie miałby się czego przeć nec illum puderet nec illum poeniteret, żeby in tanto periculo Reipublicae zawołał, do gaszenia zapału wolności szlacheckich i na rokosz przykładem przodków naszych cnotliwych invitando, bo to pewnie chwalebnieby uczynił; ale iż w tym prawdy nie piszesz, memoria ludzi zacnych i prawdziwych pod Lublinem zgromadzonych panu Wojewodzie świadectwo daje, że invito et obluctante sama vox populi uniformis (quae et Dei dicitur) wycisnęła to gwałtem na nim, że
ultaju, odpisując, kłam twój wszędy jawny okazuję; naprzód, iż zawołanie na rokosz panu Wojewodzie przypisujesz i jemu repetitis vicibus ad accumulandam invidiam, wymietujesz często słowa: »Otóż tobie rokosz!«. Nie miałby się czego przeć nec illum puderet nec illum poeniteret, żeby in tanto periculo Reipublicae zawołał, do gaszenia zapału wolności szlacheckich i na rokosz przykładem przodków naszych cnotliwych invitando, bo to pewnie chwalebnieby uczynił; ale iż w tym prawdy nie piszesz, memoria ludzi zacnych i prawdziwych pod Lublinem zgromadzonych panu Wojewodzie świadectwo daje, że invito et obluctante sama vox populi uniformis (quae et Dei dicitur) wycisnęła to gwałtem na nim, że
Skrót tekstu: PismoPotwarzCz_II
Strona: 42
Tytuł:
Na pismo potwarzające ludzie cnotliwe pod tytułem »Otóż tobie rokosz«, wydane na ohydę rycerstwa na rokoszu będącego, prawdziwa i krótka odpowiedź.
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918