wielkim impetem przypadł i trochę Tatarów nieprzyjacielskich popędził, ale gdy ich coraz więcej z Brześcia przybywało, tedy tak mocno na Paszkowskiego wsiedli, że ledwo wyjść zdołał. Zabiełło, na drugiego konia w biegu końskim przesiadłszy się, w tymże był niebezpieczeństwie. Klennicki las był portem zbawiennym, obawiając się albowiem Tatarowie w tym lesie zasadzki, dalej nie gonili, a tak Paszkowski, straciwszy kilkunastu ludzi, a między znaczniejszymi Kochanowskiego i Gintowtów dwóch braci rodzonych, z żalem od Brześcia odejść musiał. Książę Wiśniowiecki z swoim wojskiem i z Moskwą poszedł w pogoń za Paszkowskim, ale go nie mogąc doścignąć, potem powoli szedł w głąb Litwy, a Brześć od
wielkim impetem przypadł i trochę Tatarów nieprzyjacielskich popędził, ale gdy ich coraz więcej z Brześcia przybywało, tedy tak mocno na Paszkowskiego wsiedli, że ledwo wyjść zdołał. Zabiełło, na drugiego konia w biegu końskim przesiadłszy się, w tymże był niebezpieczeństwie. Klennicki las był portem zbawiennym, obawiając się albowiem Tatarowie w tym lesie zasadzki, dalej nie gonili, a tak Paszkowski, straciwszy kilkunastu ludzi, a między znaczniejszymi Kochanowskiego i Gintowtów dwóch braci rodzonych, z żalem od Brześcia odejść musiał. Książę Wiśniowiecki z swoim wojskiem i z Moskwą poszedł w pogoń za Paszkowskim, ale go nie mogąc doścignąć, potem powoli szedł w głąb Litwy, a Brześć od
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Węgierska. Był tychże Lisowczyków Hetmanem i Kleczkowski czyli Wojciech czyli Hieronim, czyli Stanisław, a najpewniej Mąż tych wszystkich Imion Herbu Cholewa. On Ferdynandowi II. Cesarzowi Rzymskiemu wysłany na pomoc wielki i prędki Bellator. Pod Kremzą tysiąc piechoty Fryderyka Palatina wyciął, szabli Polskiej probując na karkach Niemieckich; tamże pod Horną z zasadzki kulą postrzelony, swych wiktoryj, znalazł metę i grobowieć. Gdy u namienionego Cesarza Ferdynanda służbę przyjmował wojenną ten Kleczkowski, godną uwagi miał mowę, wszystkie Lisowczyko w akcje, życia pericula, awantury, i ochotę ad maiora opisując. Z tej mowy co osobliwsze tu kładę, dla ukontentowania ciekawego Czytelnika mego. Zaczyna temi słowy
Węgierska. Był tychże Lisowczykow Hetmanem y Kleczkowski czyli Woyciech czyli Hieronim, czyli Stanisław, a naypewniey Mąż tych wszystkich Imion Herbu Cholewa. On Ferdynandowi II. Cesarzowi Rzymskiemu wysłany na pomoc wielki y prędki Bellator. Pod Kremzą tysiąc piechoty Fryderyka Palatina wyciął, szabli Polskiey probuiąc na karkach Niemieckich; tamże pod Horną z zasadzki kulą postrzelony, swych wiktoryi, znalazł metę y grobowieć. Gdy u namienionego Cesarza Ferdynanda służbę przyimował woienną ten Kleczkowski, godną uwagi miał mowę, wszystkie Lisowczyko w akcye, życia pericula, awantury, y ochotę ad maiora opisuiąc. Z tey mowy co osobliwsze tu kładę, dla ukontentowania ciekawego Czytelnika mego. Zaczyna temi słowy
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 39
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
; z tamtąd przyszedłszy do Rozendorfu, a tam jako od swych przewodnika wziąwszy, poszedł do Sławina gdzie było 300 Węgrów i 300 rajtarów nieprzyjacielskich i 800 piechoty. Tam tedy jeno świt, rajtary Walstejnowe przed miastem ukazawszy, gdy pomienionych 600 konnych, którzy mieli stanowisko po przedmieściach, w pole wywabili, sam z Elearami z zasadzki wypadłszy, wparli ich aż do bramy, którą gdy piechota przed nimi zamknęła, a im zatem przyszło około murów gdzie kto mógł uciekać, ledwie noga którego uszła. Tych tedy zbiwszy, a chorągwie ich niemal wszystkie zdobywszy, i ośm języków znacznych (między którymi był jeden porucznik) dostawszy, po przdmieściach gdzie ich kwartery
; z tamtąd przyszedłszy do Rozendorfu, a tam jako od swych przewodnika wziąwszy, poszedł do Sławina gdzie było 300 Węgrów i 300 rajtarów nieprzyjacielskich i 800 piechoty. Tam tedy jeno świt, rajtary Walstejnowe przed miastem ukazawszy, gdy pomienionych 600 konnych, którzy mieli stanowisko po przedmieściach, w pole wywabili, sam z Elearami z zasadzki wypadłszy, wparli ich aż do bramy, którą gdy piechota przed nimi zamknęła, a im zatem przyszło około murów gdzie kto mógł uciekać, ledwie noga którego uszła. Tych tedy zbiwszy, a chorągwie ich niemal wszystkie zdobywszy, i ośm języków znacznych (między którymi był jeden porucznik) dostawszy, po przdmieściach gdzie ich kwartery
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 34
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
, dając znać aby się na posiłek pośpieszali. Skoczyły chyżo przebrane sześć chorągwi, jednakże nim się przez one leśnoglinne półmile między piechotą przecisnęli, rajtarowie tymczasem z lasa się ukazali, pod którym acz sami cicho stali, ale ich frezy obaczywszy konie po polu, tak do nich poczęły kwiczeć, aż dragonowie postrzegłszy onej frezowatej zasadzki, nazad ku miastu skoczyli. Zaczem gdy one sześć chorągwi z lasa wypadłszy, a dragony już pod miastem blisko rzeki na pagórku obaczywszy, iż nie było danego sposobu przejmowania ich od miasta, skoczyli ku nim rezolucie. Stali chwilę dragonowie w sprawie pod swemi kornetami, rozumiejąc iż to rajtarowie (bo mniemali iż wszystko
, dając znać aby się na posiłek pośpieszali. Skoczyły chyżo przebrane sześć chorągwi, jednakże nim się przez one leśnoglinne półmile między piechotą przecisnęli, rajtarowie tymczasem z lasa się ukazali, pod którym acz sami cicho stali, ale ich frezy obaczywszy konie po polu, tak do nich poczęły kwiczeć, aż dragonowie postrzegłszy onej frezowatej zasadzki, nazad ku miastu skoczyli. Zaczem gdy one sześć chorągwi z lasa wypadłszy, a dragony już pod miastem blisko rzeki na pagórku obaczywszy, iż nie było danego sposobu przejmowania ich od miasta, skoczyli ku nim rezolucie. Stali chwilę dragonowie w sprawie pod swemi kornetami, rozumiejąc iż to rajtarowie (bo mniemali iż wszystko
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 63
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
murzów postradawszy, Nad to siostrzeńca z rydwanem rannego W półtora milach swego odbieżawszy, Aż do Wiśniowca z przestrachu nagłego W ucieczce jednym pędem zajechawszy, A Chmielnickim smutny nocleg odprawował I zguby swojej charamzy litował.
W tej bitwie tyłu Koniecpolski bronił Wojska, z prawego skrzydła odpierając Tłum pogan, który w lesie się zasłonił, Z zasadzki natrzeć na naszych zmierzając, Skąd go spędziwszy, chana rączo gonił Z swym ludem, jednak próżno nadspieszając, Tamże otrzymał z zdobyczy pogańskiej Z rydwanem namiot i zegarek chański.
Potem kiedy się pogoda podała, I do wojny się otworzyło pole, Wszędzie wyborna gromada stawała Pod Białocerkiew i pod Ostropole Jego żołnierstwa i gdzie go podkała
murzów postradawszy, Nad to siostrzeńca z rydwanem rannego W półtora milach swego odbieżawszy, Aż do Wiśniowca z przestrachu nagłego W ucieczce jednym pędem zajechawszy, A Chmielnickim smutny nocleg odprawował I zguby swojej charamzy litował.
W tej bitwie tyłu Koniecpolski bronił Wojska, z prawego skrzydła odpierając Tłum pogan, który w lesie się zasłonił, Z zasadzki natrzeć na naszych zmierzając, Zkąd go spędziwszy, chana rączo gonił Z swym ludem, jednak próżno nadspieszając, Tamże otrzymał z zdobyczy pogańskiej Z rydwanem namiot i zegarek chański.
Potém kiedy się pogoda podała, I do wojny się otworzyło pole, Wszędzie wyborna gromada stawała Pod Białocerkiew i pod Ostropole Jego żołnierstwa i gdzie go podkała
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 347
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
łowczy przebywszy przeprawy Wiślne, po kniejach podgórskich obłowu Zwykłego szukał, ale przez niezgodę Przyszło tam ponieść i klęskę i szkodę.
Ostatnia jego pod Malborkiem była Wyprawa, gdzie miał ludzi trzy tysiące, Które mu władza królewska zleciła; Tam Szwedy często wycieczki czyniące Rozgramiał mężnie, i brał dumnych siła Oficjerów, przeciw nim bijące Z zasadzki podczas wojska sprowadzając, Podczas się wstępnym bojem ucierając.
Dalszym zapędom niemoc przeszkodziła, Krew i wilgości ciała struchlałego Nieznacznie susząc, a ta znakiem była Snadź bliskiej śmierci: więc do boleśnego Ciało przybiwszy łoża, przymusiła Obóz opuścić a do ojczystego Zamku powrócić z marsowego pola: Do swego tedy przybył Koniecpola.
Gdzie przez tygodni kilka
łowczy przebywszy przeprawy Wiślne, po kniejach podgórskich obłowu Zwykłego szukał, ale przez niezgodę Przyszło tam ponieść i klęskę i szkodę.
Ostatnia jego pod Malborgiem była Wyprawa, gdzie miał ludzi trzy tysiące, Które mu władza królewska zleciła; Tam Szwedy często wycieczki czyniące Rozgramiał mężnie, i brał dumnych siła Officyerów, przeciw nim bijące Z zasadzki podczas wojska sprowadzając, Podczas się wstępnym bojem ucierając.
Dalszym zapędom niemoc przeszkodziła, Krew i wilgości ciała struchlałego Nieznacznie susząc, a ta znakiem była Snadź bliskiej śmierci: więc do boleśnego Ciało przybiwszy łoża, przymusiła Obóz opuścić a do ojczystego Zamku powrócić z marsowego pola: Do swego tedy przybył Koniecpola.
Gdzie przez tygodni kilka
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 352
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
mając w ręku drewno/ którymby mógł zabić/ uderzył go/ i umarłby/ mężobójcą jest: śmiercią umrze on mężobójca. 19. Powinowaty zabitego/ zabije tego mężobójcę/ gdziekolwiek się z nim potka/ on sam zabije go. 20. A jeśliby kogo z nienawiści popchnął/ albo nań czym cisnął z zasadzki/ a umarłby: 21. Albo jeśliby go z waśni uderzył ręką swoją/ a umarłby: śmiercią umrze/ ten który uderzył/ mężobójcą jest: powinny zabitego/ zabije mężobójcę/ gdziekolwiek go trafi. 22.
ALe jeśliby z przygody/ bez waśni/ kogo popchnął: alboby nań cisnął
májąc w ręku drewno/ ktorymby mogł zábić/ uderzył go/ y umárłby/ mężobojcą jest: śmierćią umrze on mężobojcá. 19. Powinowáty zábitego/ zábije tego mężobojcę/ gdźiekolwiek śię z nim potka/ on sam zábije go. 20. A jesliby kogo z nienawiśći popchnął/ álbo nań cżym ćisnął z zásadzki/ á umárłby: 21. Albo jesliby go z waśni uderzył ręką swoją/ á umárłby: śmierćią umrze/ ten ktory uderzył/ mężobojcą jest: powinny zábitego/ zábije mężobojcę/ gdźiekolwiek go tráfi. 22.
ALe jesliby z przygody/ bez waśni/ kogo popchnął: álboby nań ćisnął
Skrót tekstu: BG_Lb
Strona: 181
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Liczb
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
ognistego w Celli swojej zgotował. Rano tedy gdy niewastav drzwi zakołatała/ wpuścił ją/ i laska ogień rozżąrzywszy/ położył się na nim mówiąc: Oto łoże takiej sprawy godne/ na nim połóż się podle mnie/ bo inakszego mieć nie będziesz. To gdy ujrzała niewiasta/ padłą na ziemięjako umarła. Żołnierze tedy królewscy z zasadzki wpadszy do Celle/ męża Nożego krom upalenia żadnego/ ciała abo odzienia w pojśrzodku ognia/ a niewiastęzdrętwiałą jako umarłą lezącą przy ścienie naleźli. Strachu tedy i zdumienia napełnieni/ klęknąwszy porsili męża ś. żeby z ognia powstał/ a głupiej praesumpcji prościej przepuścił. Zatym z gniewem porwą onę nędznicę/ i by był mąż ś
ognistego w Celli swoiey zgotował. Ráno tedy gdy niewástáv drzwi zákołátáłá/ wpuścił ią/ y laská ogień rozżąrzywszy/ położył sie ná nim mowiąc: Oto łoże tákiey spráwy godne/ ná nim położ sie podle mnie/ bo inákszego mieć nie będźiesz. To gdy vyrzáłá niewiástá/ pádłą ná źiemięiáko vmárła. Zołnierze tedy krolewscy z zasadzki wpadszy do Celle/ mężá Nożego krom vpalenia żadnego/ ciałá ábo odźienia w poyśrzodku ogniá/ á niewiástęzdrętwiáłą iáko vmárłą lezącą przy sćienie náleźli. Stráchu tedy y zdumienia nápełnieni/ klęknąwszy porśili mężá ś. żeby z ogniá powstał/ á głupiey praesumptiey prośćiey przepuśćił. Zátym z gniewem porwą onę nędznicę/ y by był mąż ś
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 203
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
nieprzyjacielskich wybawiły. 242.
Żołnierz niejaki pobożny/ myśląc często o śmierci swej/ zmarłych dusze jako mógł naczęściej nabożną modlitwą Panu Bogu poruczał. Postanowił bowiem był sobie dla żadnej potrzeby i kwapliwości mimo drzwi kościelne mijając/ żeby stanąwszy twarzą na wschód słońca/ za nie nabożnie Pacierza zmówić nie miał. Tragiło się iż nieprzyjaciele z zasadzki nań wypadli/ on widząc że zle/ jął uciekać/ i wbieżawszy na Cmentrarz/ wspomniał sobie na on święty zwyczaj swój: z jednej strony niebezpieczność kazała co naprędzej uciekać/ z drugiej/ sumnienie opuszczenia powinności by też z nawiętszym niebezpieczeństwem/ wiedząc to/ iz kto ufa Panu/ w nawiętszym niebezpieczeństwie zachowan bywa.
nieprzyiáćielskich wybáwiły. 242.
ZOłnierz nieiáki pobożny/ myśląc cżęsto o śmierci swey/ zmárłych dusze iáko mogł naczęśćiey nabożną modlitwą Pánu Bogu poruczał. Postánowił bowiem był sobie dla żadney potrzeby y kwápliwośći mimo drzwi kosćielne miiáiąc/ żeby stánąwszy twarzą ná wschod słońcá/ zá nié nabożnie Paćierzá zmowić nie miał. Trágiło sie iż nieprzyiáciele z zasadzki nan wypadli/ on widząc że zle/ iął vćiekáć/ y wbieżawszy ná Cmentrarz/ wspomniał sobie ná on święty zwyczay swoy: z iedney strony niebespiecznosć kazáłá co naprędzey vćiekáć/ z drugiey/ sumnienie opusczenia powinnośći by też z nawiętszym niebespieczeństwem/ wiedząc to/ iz kto vfa Pánu/ w nawiętszym niebespieczeństwie záchowan bywa.
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 273
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
ale oni tak ostrożni, że się dalej nie wydali, owszem, się na rozgoworach z naszymi już żegnali. Kilka jednak w las wyrwało się, napadli na zasadzkę: jednego zabito, drugiego żywcem przyprowadzono królowi im. stojącemu w szyku wojska. Przytrzymał się król im. w tej dolinie drugiej w kilka godzin dla tej zasadzki, a interim wozy i piechoty, co mieli stanąć zaraz za Paszkanami, poszli więcej niż milę wielką, wołoską, za pięć przepraw lgnących, na których mosty budować musieli. Skąd się to stało, nad mentem et ordinem. Stanęliśmy tedy za ostatnią przeprawką, mającą wodę, ale i Seret niedaleko, gdzie
ale oni tak ostrożni, że się dalej nie wydali, owszem, się na rozgoworach z naszymi już żegnali. Kilka jednak w las wyrwało się, napadli na zasadzkę: jednego zabito, drugiego żywcem przyprowadzono królowi jm. stojącemu w szyku wojska. Przytrzymał się król jm. w tej dolinie drugiej w kilka godzin dla tej zasadzki, a interim wozy i piechoty, co mieli stanąć zaraz za Paszkanami, poszli więcej niż milę wielką, wołoską, za pięć przepraw lgnących, na których mosty budować musieli. Skąd się to stało, nad mentem et ordinem. Stanęliśmy tedy za ostatnią przeprawką, mającą wodę, ale i Seret niedaleko, gdzie
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 18
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958