żył bez wątpienia, Żebyć ni wałów, ni fortec, ni szańców Nie trzeba, ale dobrego sumnienia Miasto tych, miasto żołdatów, wybrańców, Murem miedzianym i straży okryty Bądź, a na wieki będziesz niedobyty. Clio.
Niechaj kto sznurem świat jako szeroki I jako długi zmierzy do paznokcia, Niechaj i morza niezmierne zatoki Zrachuje, żeby nie uchybił łokcia. To u mnie ze wszech najlepszy mierniczy, Który choć gruntu cudzego kamieniem Dociśnie, choć z nim o zagon graniczy Sąsiad, a przecię cudzym dobrym mieniem Nie psują mu się oczy zazdrościwe I tak się swoim spłachciem kontentuje, Jak gdyby posiadł insuly szczęśliwe. Z tym zaś pospołu drugiego szykuję
żył bez wątpienia, Żebyć ni wałow, ni fortec, ni szańcow Nie trzeba, ale dobrego sumnienia Miasto tych, miasto żołdatow, wybrańcow, Murem miedzianym i straży okryty Bądź, a na wieki będziesz niedobyty. Clio.
Niechaj kto sznurem świat jako szyroki I jako długi zmierzy do paznokcia, Niechaj i morza niezmierne zatoki Zrachuje, żeby nie uchybił łokcia. To u mnie ze wszech najlepszy mierniczy, Ktory choć gruntu cudzego kamieniem Dociśnie, choć z nim o zagon graniczy Sąsiad, a przecię cudzym dobrym mieniem Nie psują mu się oczy zazdrościwe I tak się swoim spłachciem kontentuje, Jak gdyby posiadł insuly szczęśliwe. Z tym zaś pospołu drugiego szykuję
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 471
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
zagrzały się były niepomału ogniem słonecznym przybliżonym, którego pierwej nie doznawały, i daremnie chciały kąpać się w morzu, bo im przecie tego nie pozwolono. H I wąż zagrzał się niepodobnie. Niektórży tak o tym wężu piszą, że Pallas kiedyś Gigantom się sprzeciwiała, a oni przeciwko niej rzucili węża: którego pozgarbianego na okrągłe zatoki ona porwawszy, na niebo wrzuciła, i w gwiazdy w zakręt usadzone obróciła. Te gwiazdy miejsce swoje mają u przyośka górnego, abo u wierzchu nieba. Ten też wąż gniewał się, utrapiony w on czas ogniem Słonecznym przybliżonym. I I o tobie Boete wieść jest na wsze strony. Bootes jedno jest co i
zágrzały się były niepomáłu ogniem słonecznym przybliżonym, ktorego pierwey nie doznawáły, y daremnie chćiáły kąpáć się w morzu, bo im przećie tego nie pozwolono. H Y wąż zágrzał się niepodobnie. Niektorży tak o tym wężu piszą, że Pallás kiedyś Gigantom się sprzećiwiáłá, á oni przećiwko niey rzućili węża: ktorego pozgárbiánego ná okrągłe zatoki oná porwawszy, ná niebo wrzućiłá, y w gwiazdy w zakręt vsadzone obroćiłá. Te gwiazdy mieysce swoie maią v przyośká gornego, ábo v wierzchu niebá. Ten też wąż gniewał się, vtrapiony w on czás ogniem Słonecznym przybliżonym. I Y o tobie Boete wieść iest ná wsze strony. Bootes iedno iest co y
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 65
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
ścierw wzdęty jadami: Trzy ozory błyskocą: zęby rzędy trzemi. W ten gaj/ ledwie mogami weszli niszczęsnemi/ Goście Tyrscy/ a wiadro w wodzie pukło głośnie; Leb modry smok wywalił/ i zakszyknął sprośnie. Wyciekły z ręu wody/ krew z ciała umknęła/ Nagła trwoga zalękłę członki ogarnęła. Ów krętnemi pasmami łuszczyste zatoki Lamiąc/ gnie się jak obłąk/ srogie strojąc skoki. Więtszą dobrze połową na wiatr wypuczony/ Las oczema przenosi nawszelakie strony. Tak wzrostu dostatniego/ jaki jest/ dojdzieli Okiem kto zupełnego/ co dwa Arkty dzieli? I natychmiast Faeników/ lub się bronić chcieli/ Lub pierzchać/ lub obojga z stracju zapomnieli;
śćierw wzdęty iádámi: Trzy ozory błyskocą: zęby rzędy trzemi. W ten gay/ ledwie mogámi weszli niszczęsnemi/ Gośćie Tyrscy/ a wiádro w wodzie pukło głośnie; Leb modry smok wywálił/ y zákszyknął sprośnie. Wyćiekły z ręu wody/ krew z ćiáłá vmknęłá/ Nagła trwogá zálękłę członki ogárnęłá. Ow krętnemi pásmámi łuszczyste zatoki Lamiąc/ gnie sie iák obłąk/ srogie stroiąc skoki. Więtszą dobrze połową ná wiátr wypuczony/ Lás oczemá przenośi náwszelákie strony. Ták wzrostu dostátniego/ iáki iest/ doydźieli Okiem kto zupełnego/ co dwá Arkty dźieli? Y nátychmiast Phaenikow/ lub się bronić chćieli/ Lub pierzchać/ lub oboygá z strácju zápomnieli;
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 55
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
wałów, ni fortec, ni szańców Nie trzeba, ale dobrego sumnienia (Miasto tych, miasto żołdatów, wybrańców), Murem miedzianym i strażą okryty Bądź, a na wieki będziesz nie dobyty. CLIO Geometria
Niechaj kto sznurem świat jako szeroki I jako długi zmierzy do pazno(k)cia, Niechaj i morza niezmierne zatoki Zrachuje, żeby nie uchybił łokcia, To u mnie ze wszech najlepszy mierniczy, Który choć gruntu cudzego kamieniem Dociśnie, choć z nim o zagon graniczy Sąsiad, a przecie cudzym dobrym mieniem Nie psują mu się oczy zazdrościwe I tak się swoim szpłachciem kontentuje, Jak gdyby posiadł insuły szczęśliwe. Z tym zaś drugiego po społu
wałów, ni fortec, ni szańców Nie trzeba, ale dobrego sumnienia (Miasto tych, miasto żołdatów, wybrańców), Murem miedzianym i strażą okryty Bądź, a na wieki będziesz nie dobyty. CLIO Geometria
Niechaj kto sznurem świat jako szeroki I jako długi zmierzy do pazno(k)cia, Niechaj i morza niezmierne zatoki Zrachuje, żeby nie uchybił łokcia, To u mnie ze wszech najlepszy mierniczy, Który choć gruntu cudzego kamieniem Dociśnie, choć z nim o zagon graniczy Sąsiad, a przecie cudzym dobrym mieniem Nie psują mu się oczy zazdrościwe I tak się swoim szpłachciem kontentuje, Jak gdyby posiadł insuły szczęśliwe. Z tym zaś drugiego po społu
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 224
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975