Clio.
Niechaj kto sznurem świat jako szeroki I jako długi zmierzy do paznokcia, Niechaj i morza niezmierne zatoki Zrachuje, żeby nie uchybił łokcia. To u mnie ze wszech najlepszy mierniczy, Który choć gruntu cudzego kamieniem Dociśnie, choć z nim o zagon graniczy Sąsiad, a przecię cudzym dobrym mieniem Nie psują mu się oczy zazdrościwe I tak się swoim spłachciem kontentuje, Jak gdyby posiadł insuly szczęśliwe. Z tym zaś pospołu drugiego szykuję, Który rozumie, że choćby świat wszytek Z Macedończykiem podbił pod moc swoję, Ten przecię wszytek odniesie pożytek, Że gdy podziemne nawiedzi podwoje, Więcej trzech łokci miejsca mu nie trzeba, W którymby złożył kości rozsypane
Clio.
Niechaj kto sznurem świat jako szyroki I jako długi zmierzy do paznokcia, Niechaj i morza niezmierne zatoki Zrachuje, żeby nie uchybił łokcia. To u mnie ze wszech najlepszy mierniczy, Ktory choć gruntu cudzego kamieniem Dociśnie, choć z nim o zagon graniczy Sąsiad, a przecię cudzym dobrym mieniem Nie psują mu się oczy zazdrościwe I tak się swoim spłachciem kontentuje, Jak gdyby posiadł insuly szczęśliwe. Z tym zaś pospołu drugiego szykuję, Ktory rozumie, że choćby świat wszytek Z Macedończykiem podbił pod moc swoję, Ten przecię wszytek odniesie pożytek, Że gdy podziemne nawiedzi podwoje, Więcej trzech łokci miejsca mu nie trzeba, W ktorymby złożył kości rozsypane
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 471
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Za mąż, po cóż chodzisz Jak jagnię za matką?
Wiesz, że nic nie jest skarb nie użyty, Nic nie jest i kwiat, gdy nie rozwity.
Gdy cię dla ludzi nieba stworzyły, Daj się użyć, Jam ci gotów służyć Ze wszytkiej mej siły. ROZJAZD
Bóg cię żegnaj, Kasiu! Nieba zazdrościwe Już nas dzielą, co-ć im były krzywe Przyjaźni nasze szczere i prawdziwe. Już tedy na pożegnanie Przyjmij to ostatnie pocałowanie, Przyjmij zbiegłą duszę, W usta twe ją-ć wytchnąć muszę.
Ucieszy się cale ten, co między bogi Wydał na nas taki dekret srogi I zerwał miłości związek tak drogi; Jedneż nas
Za mąż, po cóż chodzisz Jak jagnię za matką?
Wiesz, że nic nie jest skarb nie użyty, Nic nie jest i kwiat, gdy nie rozwity.
Gdy cię dla ludzi nieba stworzyły, Daj się użyć, Jam ci gotów służyć Ze wszytkiej mej siły. ROZJAZD
Bóg cię żegnaj, Kasiu! Nieba zazdrościwe Już nas dzielą, co-ć im były krzywe Przyjaźni nasze szczere i prawdziwe. Już tedy na pożegnanie Przyjmij to ostatnie pocałowanie, Przyjmij zbiegłą duszę, W usta twe ją-ć wytchnąć muszę.
Ucieszy się cale ten, co między bogi Wydał na nas taki dekret srogi I zerwał miłości związek tak drogi; Jedneż nas
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 283
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w usta kryją swoje brzegi, Nieznacznie się wydają dwa równe szeregi Drobnych ząbków, co ten glans i tę białość mają, Że same uriańskie perły przewyższają. Szyja zbytnią białością, mogę to rzec śmiele, Przechodzi śnieg, co świeżo na Alpach się ściele.
Nuż owe z alabastru pagórki szczęśliwe, Których większą część kryją rąbki zazdrościwe, Że te roże, które z nich ślicznie wynikają, Dojrzeć swych kwiatów oka chciwemu nie dają: Ach kochane bulwerki, śliczne reweliny, Wyście skład pociech moich, wy skarbie jedyny. Lecz i tych, co przyczynę trosk mych ustawicznych Nie można tu nie wspomnieć rączek twoich ślicznych. Te kochane sponeczki, te wałki
w usta kryją swoje brzegi, Nieznacznie się wydają dwa rowne szeregi Drobnych ząbkow, co ten glans i tę białość mają, Że same uryańskie perły przewyższają. Szyja zbytnią białością, mogę to rzec śmiele, Przechodzi śnieg, co świeżo na Alpach się ściele.
Nuż owe z alabastru pagorki szczęśliwe, Ktorych większą część kryją rąbki zazdrościwe, Że te roże, ktore z nich ślicznie wynikają, Dojrzeć swych kwiatow oka chciwemu nie dają: Ach kochane bulwerki, śliczne reweliny, Wyście skład pociech moich, wy skarbie jedyny. Lecz i tych, co przyczynę trosk mych ustawicznych Nie można tu nie wspomnieć rączek twoich ślicznych. Te kochane sponeczki, te wałki
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 237
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
mężnie srogim mieczem wojowały, Że też państwa szerokie gwałtem posiadały, I trybut im płacono, lecz dzisiejsze lata, W którą chcesz pojrzy stronę niezmiernego świata, Próżne tych bohatyrek. Już Tomirys ona Nie powstanie tych wieków ani niezwalczona Niegdy Pentesilea ni kraju polskiego Ozdoba, Wanda cora Krakusa wielkiego. Już nam dziś miasto broni nieba zazdrościwe, W ręce wtrąciły igłę i krosna tęskliwe; Kazały sadzić zioła, kądziele pilnować; Czy tymże to orężem mamy was zwojować?
M. Jakże już często na to oczy me patrzały, Że tych, którym i miecze i hartowne strzały Jako słabe niewiasty ciężko ich raniły, Nie mieczem, lecz gładkością, którą przerażeni
mężnie srogim mieczem wojowały, Że też państwa szyrokie gwałtem posiadały, I trybut im płacono, lecz dzisiejsze lata, W ktorą chcesz pojrzy stronę niezmiernego świata, Prożne tych bohatyrek. Już Tomirys ona Nie powstanie tych wiekow ani niezwalczona Niegdy Pentesilea ni kraju polskiego Ozdoba, Wanda cora Krakusa wielkiego. Już nam dziś miasto broni nieba zazdrościwe, W ręce wtrąciły igłę i krosna teskliwe; Kazały sadzić zioła, kądziele pilnować; Czy tymże to orężem mamy was zwojować?
M. Jakże już często na to oczy me patrzały, Że tych, ktorym i miecze i hartowne strzały Jako słabe niewiasty ciężko ich raniły, Nie mieczem, lecz gładkością, ktorą przerażeni
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 242
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Czternastu lat zupełnych jeszcze ta nie miała I różej się nadobnej i świeżej równała, Która dopiero na świat z węzła swego końcem Wydziera się i równo z nowem roście słońcem. Tak się jej zaraz Biren zapalony chwycił, Jako ogień, gdy czynu suchego zachwycił, Albo jako kiedy go w kłosy urodziwe Już dojźrzałe włożą gdzie ręce zazdrościwe.
XII.
Tak i on w ten czas swoje zapalił chciwości I tak wspłonął, przejęty aż do samych kości, Skoro jej po zabitem ojcu swem płaczącej Trochę zajźrzał i po łzach twarz ocierającej. Jako kiedy na wrzącą wodę zimną leją, Piany na niej nadęte giną i niszczeją, Tak miłość Olimpiej i w niem zwyciężona
Czternastu lat zupełnych jeszcze ta nie miała I różej się nadobnej i świeżej równała, Która dopiero na świat z węzła swego końcem Wydziera się i równo z nowem roście słońcem. Tak się jej zaraz Biren zapalony chwycił, Jako ogień, gdy czynu suchego zachwycił, Albo jako kiedy go w kłosy urodziwe Już dojźrzałe włożą gdzie ręce zazdrościwe.
XII.
Tak i on w ten czas swoje zapalił chciwości I tak wspłonął, przejęty aż do samych kości, Skoro jej po zabitem ojcu swem płaczącej Trochę zajźrzał i po łzach twarz ocierającej. Jako kiedy na wrzącą wodę zimną leją, Piany na niej nadęte giną i niszczeją, Tak miłość Olimpiej i w niem zwyciężona
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 199
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Mściów Panów ŁAHODOWSKICH.
Cnotę z Fortuną Kaldofie szczęśliwy Przodkiem być w rzeczach/ zna rozum zgodliwy. Cnota/ cześć/ sławę/ i godność w dom wnosi: Szczęście przy cnocie/ sławniej cię wynosi. Jasna to w tobie. bo szczęściem z twej cnoty/ Wniosłeś w Dom Dmitrów przezacne klejnoty. Którym nie mogą zazdrościwe zęby Szkodzić/ bronią ich potężnie Trzy Wręby. Zijże szczęśliwie; a czasy wiecznemi Kwitni Fotuną/ i Cnotami swemi. Jan Kunicki z W. K. Wielmożnemu a Mciwemu Panu, P. JANOWI LAHODOWSKIE^u^ z Lahodowa, Kasztelanowi Wołyńskiemu. etc. etc. Panu swemu Mściwemu, WACLAW KUNICKI z wielkich Kunic/ Obraz Szlachcica
Mśćiow Pánow ŁAHODOWSKICH.
Cnotę z Fortuną Káldofie sczęśliwy Przodkiem bydź w rzeczách/ zna rozum zgodliwy. Cnotá/ cześć/ sławę/ y godność w dom wnosi: Sczęśćie przy cnoćie/ sławniey ćię wynośi. Iásna to w tobie. bo sczęśćiem z twey cnoty/ Wniosłeś w Dom Dmitrow przezacne kleynoty. Ktorym nie mogą zazdrośćiwe zęby Szkodzić/ bronią ich potężnie Trzy Wręby. Ziyże sczęśliwie; á czásy wiecznemi Kwitni Fotuną/ y Cnotámi swemi. Ian Kunicki z W. K. Wielmożnemu á Mćiwemu Pánu, P. IANOWI LAHODOWSKIE^u^ z Láhodowá, Kásztellanowi Wołyńskiemu. etc. etc. Pánu swemu Mśćiwemu, WACLAW KVNICKI z wielkich Kunic/ Obraz Szláchćicá
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: 2
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
ziemia, choć kamień, choć cegła; I ta w nią obróciła, i ta się w nią zległa. Jeśliż mury niszczeją długoletnym czasem, Cóż papier, wszytkim bywszy żywiołom opasem, Na którym, skoro ziemi wpadną do żołądka, Mizerna rzeczy ludzkich zostaje pamiątka. O, jakoż wiele wiecznej niepamięci niosą Ksiąg czasy zazdrościwe! aleć i te, co są, Rzadko nie okęszone, rzadko nie obcięte. Niechżeby świeckie! ale, pytam, czemu święte? Doczeka za staraniem tego świat szatańskim, Gdyż się na to zanosi, że przed przyściem Pańskim Zginą, bo konceptami ludzkimi je głuszy, Przetoć Pan ledwie na nim wiarę
ziemia, choć kamień, choć cegła; I ta w nię obróciła, i ta się w nię zległa. Jeśliż mury niszczeją długoletnym czasem, Cóż papier, wszytkim bywszy żywiołom opasem, Na którym, skoro ziemi wpadną do żołądka, Mizerna rzeczy ludzkich zostaje pamiątka. O, jakoż wiele wiecznej niepamięci niosą Ksiąg czasy zazdrościwe! aleć i te, co są, Rzadko nie okęszone, rzadko nie obcięte. Niechżeby świeckie! ale, pytam, czemu święte? Doczeka za staraniem tego świat szatańskim, Gdyż się na to zanosi, że przed przyściem Pańskim Zginą, bo konceptami ludzkimi je głuszy, Przetoć Pan ledwie na nim wiarę
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 289
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
radością czasu szczęśliwego, Gdy przyjdzie zażyć kochania swojego. Szczęśliwa ziemio i szczęśliwe progi, Po których pójdą twoje śliczne nogi; Wdzięczne tara roże będą wyrastały, Gdzie będą stopki tak piękne deptały. Szczęśliwe ściany, które tak miłego Gościa weźmiecie do pokoju swego. Szczęśliwe łoże, poduszki szczęśliwe, Dalej nie rzekę, by snadź zazdrościwe
Tu kędy w kącie uszy nie słyszały A mnie nadzieje takiej nie przerwały, Bez której bym żyć nie mógł i minuty Wesoł, chyba jak skazan do pokuty. 377. Lekcja szósta.
Epafrodyty niezwalczony synie, Którego sława po wszem świecie słynie, Jeśli mi ziścisz dar twój obiecany, Tobie z marmuru ołtarzyk ciesany
radością czasu szczęśliwego, Gdy przyjdzie zażyć kochania swojego. Szczęśliwa ziemio i szczęśliwe progi, Po ktorych pojdą twoje śliczne nogi; Wdzięczne tara roże będą wyrastały, Gdzie będą stopki tak piękne deptały. Szczęśliwe ściany, które tak miłego Gościa weźmiecie do pokoju swego. Szczęśliwe łoże, poduszki szczęśliwe, Dalej nie rzekę, by snadź zazdrościwe
Tu kędy w kącie uszy nie słyszały A mnie nadzieje takiej nie przerwały, Bez ktorej bym żyć nie mogł i minuty Wesoł, chyba jak skazan do pokuty. 377. Lekcya szosta.
Aepafrodyty niezwalczony synie, Ktorego sława po wszem świecie słynie, Jeśli mi ziścisz dar twoj obiecany, Tobie z marmuru ołtarzyk ciesany
Skrót tekstu: SzlichWierszeWir_I
Strona: 184
Tytuł:
Wiersze rozmaite JE. Mci Pana Jerzego z Bukowca Szlichtinka
Autor:
Jerzy Szlichtyng
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
się tam gdzie nad łąkami Stał w miejscu Hetman; przed którem ochotne Mijały roty jezne i piechotne. 36. Myśli łakomych lat nieprzyjaciolki/ Wierne wszytkich spraw stróże i szafarki/ Zdarzcie/ abych mógł rotmistrze i półki Wszystkie przypomnieć/ od was te podarki: Niech z nieśmiertelną sławą mają spółki/ Niech im nie szkodzą zazdrościwe Parki. Ozdobcie język mój z skarbu waszego Tem/ coby trwało do wieku poznego. Jerozolimy wyzwolonej
37. Francuzowie się wprzód okazowali/ Ugon królewski Brat był wódz nad niemi: Których na wyspie rotmistrze zbierali/ Między czterema rzekami możnemi. Skoro szczedł Ugon/ starszego obrali Klatareusa/ głosami zgodnemi/ Któremu tylko na tem
się tám gdźie nád łąkámi Stał w mieyscu Hetman; przed ktorem ochotne Miiáły roty iezne y piechotne. 36. Mysli łákomych lat nieprzyiáćiolki/ Wierne wszytkich spraw stroże y száfárki/ Zdarzćie/ ábych mogł rotmistrze y połki Wszystkie przypomnieć/ od was te podárki: Niech z nieśmiertelną sławą máią społki/ Niech im nie szkodzą zazdrościwe Párki. Ozdobćie ięzyk moy z skárbu wászego Tem/ coby trwáło do wieku poznego. Ierozolimy wyzwoloney
37. Fráncuzowie się wprzod okázowáli/ Vgon krolewski Brát był wodz nád niemi: Ktorych ná wyspie rotmistrze zbieráli/ Między czteremá rzekámi możnemi. Skoro szczedł Vgon/ stárszego obráli Klatáreusá/ głosámi zgodnemi/ Ktoremu tylko ná tem
Skrót tekstu: TasKochGoff
Strona: 11
Tytuł:
Goffred abo Jeruzalem wyzwolona
Autor:
Torquato Tasso
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
piasek lekki, Ja polewam ale łzami Nie brzegi, ale powieki. Mnie są wiatrem myśli moje, Wam przeciwne wiatry wieją I tym stoimy oboje Wy wiatrem a ja nadzieją. Was wiosłami przerzynają, Kiedy je w was żeglarz moczy, Mnie na wylot przenikają Nie wiosła, ale dwie oczy”. Tak mówił, gdy zazdrościwe Odziane ciemnym wieczorem Niebo go przymuszało, Kończyć słowa płaczliwe. I chociaż mu się chciało Odejść i poprzestać skargi Zawarł słowa i wargi. Wstał nakoniec a spojrzawszy Ku krainie, gdzie mieszkała Jego tyranka zuchwała, I tam miłośnie westchnąwszy Na swoje nieszczęście srogie Chcąc pamiętne mieć swe żale Wyrył słowa te na skale:
„Ja
piasek lekki, Ja polewam ale łzami Nie brzegi, ale powieki. Mnie są wiatrem myśli moje, Wam przeciwne wiatry wieją I tym stoimy oboje Wy wiatrem a ja nadzieją. Was wiosłami przerzynają, Kiedy je w was żeglarz moczy, Mnie na wylot przenikają Nie wiosła, ale dwie oczy”. Tak mowił, gdy zazdrościwe Odziane ciemnym wieczorem Niebo go przymuszało, Kończyć słowa płaczliwe. I chociaż mu się chciało Odejść i poprzestać skargi Zawarł słowa i wargi. Wstał nakoniec a spojrzawszy Ku krainie, gdzie mieszkała Jego tyranka zuchwała, I tam miłośnie westchnąwszy Na swoje nieszczęście srogie Chcąc pamiętne mieć swe żale Wyrył słowa te na skale:
„Ja
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 157
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910