szczodrze, Ani sam wie, kiedy go aż do naga odrze. To się już nic nie znajdzie na tym świecie niskiem, Co by człowieka mogło cieszyć jakim zyskiem? To dobra nie masz? Ani spodziewać się godzi, Żeby go zażył, kto się na biedy urodzi? To nas już te dwie panie zabrały w zdobyczy, I gdzie tylko chcą, wszystkich wiodą jak na smyczy? Nic z tego! Jest tu dobro, jest klejnot tak drogi, Który ani Fortunie, ani śmierci srogiej Nie podlega, żadnej się bynajmniej nie boi, Jak one zbudzi, tak z nich komedią stroi. Cnota jest tym klejnotem, u której też waży
szczodrze, Ani sam wie, kiedy go aż do naga odrze. To się już nic nie znajdzie na tym świecie niskiem, Co by człowieka mogło cieszyć jakim zyskiem? To dobra nie masz? Ani spodziewać się godzi, Żeby go zażył, kto się na biedy urodzi? To nas już te dwie panie zabrały w zdobyczy, I gdzie tylko chcą, wszystkich wiodą jak na smyczy? Nic z tego! Jest tu dobro, jest klejnot tak drogi, Który ani Fortunie, ani śmierci srogiéj Nie podlega, żadnej się bynajmniej nie boi, Jak one zbudzi, tak z nich komedyją stroi. Cnota jest tym klejnotem, u której też waży
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 112
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wałom mię dała w moc i chmurze.
Ale wtem Jaga, możniejsza niż one Wszytkie powodzi, ku mnie przystąpiła I ręką z mokrej wyciągnęła tonie.
Ach, dlatego mnie nie pożarły słone Wody, że sama będzie mię paliła! Tak kto ma zgorzeć, pewnie nie utonie. ŻONA MYŚLIWEMU
Kto się wprzód w dzikiej zakochał zdobyczy I począł straszyć niedościgłe łanie, Kto wprzód ulubił i pole, i szczwanie, I pierwszy wywarł albo zemknąl z smyczy,
Kto tę uciechę, że mu pies skowyczy, Zmyślił, albo że nad przepiórką stanie, I pierwszy nosił krogulce i kanie — Nic mu dobrego serce me nie życzy.
Bodaj był od swych,
wałom mię dała w moc i chmurze.
Ale wtem Jaga, możniejsza niż one Wszytkie powodzi, ku mnie przystąpiła I ręką z mokrej wyciągnęła tonie.
Ach, dlatego mnie nie pożarły słone Wody, że sama będzie mię paliła! Tak kto ma zgorzeć, pewnie nie utonie. ŻONA MYŚLIWEMU
Kto się wprzód w dzikiej zakochał zdobyczy I począł straszyć niedościgłe łanie, Kto wprzód ulubił i pole, i szczwanie, I pierwszy wywarł albo zemknąl z smyczy,
Kto tę uciechę, że mu pies skowyczy, Zmyślił, albo że nad przepiórką stanie, I pierwszy nosił krogulce i kanie — Nic mu dobrego serce me nie życzy.
Bodaj był od swych,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 108
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, upatrzonego szukający miechu. Już się gniewa, już się klnie; czy mu się zmysł mieni? Czy ślepy był, czy błądzi? w ostatku, że z sieni Drzwi trzasnęły, powieda, z okrutnym hałasem; Świecić każe; ów z trzosem na kołek tymczasem. Widząc trzos, co go sobie dawno kładł w zdobyczy, Żegna się Włoch i kołki już na ścienie liczy. Ledwie świecę zadmuchnie, co może najciszej Sunie się, ale już trzos pod Mazurem dyszy. Znowu szuka, lecz darmo, i tak aże do dnia Niewczasuje gospodarz owego przychodnia. Świtało, kiedy Mazur, wstawszy z materaca, Pyta, co mu za nocleg
, upatrzonego szukający miechu. Już się gniewa, już się klnie; czy mu się zmysł mieni? Czy ślepy był, czy błądzi? w ostatku, że z sieni Drzwi trzasnęły, powieda, z okrutnym hałasem; Świecić każe; ów z trzosem na kołek tymczasem. Widząc trzos, co go sobie dawno kładł w zdobyczy, Żegna się Włoch i kołki już na ścienie liczy. Ledwie świecę zadmuchnie, co może najciszej Sunie się, ale już trzos pod Mazurem dyszy. Znowu szuka, lecz darmo, i tak aże do dnia Niewczasuje gospodarz owego przychodnia. Świtało, kiedy Mazur, wstawszy z materaca, Pyta, co mu za nocleg
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 299
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, ziemię nogami kopiąc, wzdychając. A gdy śmierć Pana nastąpiła, na ziemię się rzucił, prawie jęcząc, Teste Kochowski, EQVUS SEIANUS był fatalny, stąd poszedł in Proverbium, kiedy co continuo nieszczęśliwego jest: Bo Sejus Pan jego stracony: Dolabella kupiwszy go, na nim zabity w Syryj: Cassius go wziąwszy w zdobyczy, mizernie na Wojnie zginął: Antonius go dostawszy Wiktor, zwyciężony, potym sromotną umarł śmiercią. U PROBUSA Cesarza na stajni był tak dzielny Rumak i skory, że w jednym dniu 100 mil ubiegał, supponendum Włoskich, co na Niemieckie i Polskie redukując, uczyni mil 25. Lohner in Biblioteca. KONIE Wielbłądów Antypatice nie
, ziemię nogami kopiąc, wzdychaiąc. A gdy śmierć Pana nastąpiła, na ziemię się rzucił, prawie ięcząc, Teste Kochowski, EQVUS SEIANUS był fatalny, ztąd poszedł in Proverbium, kiedy co continuo nieszczęśliwego iest: Bo Seius Pan iego stracony: Dolabella kupiwszy go, na nim zabity w Syryi: Cassius go wziąwszy w zdobyczy, mizernie na Woynie zginął: Antonius go dostawszy Victor, zwyciężony, potym sromotną umarł śmiercią. U PROBUSA Cesarza na stayni był tak dzielny Rumak y skory, że w iednym dniu 100 mil ubiegał, supponendum Włoskich, co na Niemieckie y Polskie redukuiąc, uczyni mil 25. Lohner in Biblioteca. KONIE Wielbłądow Antipathicè nie
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 579
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Tak płacz każdy, obwiniony.
Nad Ołtarzykiem stoi Pan JEZUS ukrzyżowany z napisem. Vias meas in conspectu eius arguam, et ipse erit Salvator meus Iob cap. 13.
Druga ta.
Ach jaka strata, nie Ojca, Brata, Lecz Stwórcę BOGA, dla czarta wroga. utracić. Za kęs słodyczy, Piekło w zdobyczy, Mieć: jak szalony, kto dla mamony Tak żyje.
Nad skałą tą w Dormitarzu (wktórej skale łóżko jest) na wierzchu wyrabiana śmierć, zgrotem nacierająca na spiącego, zdrugiej strony siedzi Osoba znacząca Sen, który jest Frater mortis. A między temi Osobami inskrypcja takowa.
In somnis hic somnus capiendus.
Tak płacz każdy, obwiniony.
Nad Ołtárzykiem stoi Pan IEZUS ukrzyżowany z napisem. Vias meas in conspectu eius arguam, et ipse erit Salvator meus Iob cap. 13.
Druga tá.
Ach iaka strata, nie Oyca, Brata, Lecz Stworcę BOGA, dla czarta wroga. utracić. Za kęs słodyczy, Piekło w zdobyczy, Miec: iak szalony, kto dla mamony Tak żyie.
Nad skałą tą w Dormitárzu (wktorey skale łożko iest) na wierzchu wyrabiana śmierć, zgrotem naćieráiąca na spiącego, zdrugiey strony siedzi Osoba znacząca Sen, ktory iest Frater mortis. A między temi Osobami inskrypcya takowa.
In somnis hic somnus capiendus.
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 555
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
nich szczerozłote, rubinami przedniemi sadzone (jest z tych pancerzów jeden w skarbcu nieboszczyka Sieniawskiego, kasztelana krakowskiego), ale ci niebożęta nie umieli tego daru Bożego zażyć, bo to wszystko marnie stracili i ledwie nie o zebranym chlebie poumierali, jako słyszeliśmy, bo ich Król bardzo źle tegoż dnia (którego przyjachali przy zdobyczy zabranej z wezyrskich namiotów, gdzie wielkie miliony i klejnoty byli, ordynował do Krakowa, aby tam byli do powrotu królewskiego przy wszelkiej suficencyji) zastał w Krakowie, gdzie ledwie tylko stanął w wilią Bożego Narodzenia, zaraz o nich spytał: „A panowie pokojowi wezyrscy jako się tu sprawują?" Powiadają Królowi, że bardzo
nich szczerozłote, rubinami przedniemi sadzone (jest z tych pancerzów jeden w skarbcu nieboszczyka Sieniawskiego, kasztelana krakowskiego), ale ci niebożęta nie umieli tego daru Bożego zażyć, bo to wszystko marnie stracili i ledwie nie o zebranym chlebie poumierali, jako słyszeliśmy, bo ich Król bardzo źle tegoż dnia (którego przyjachali przy zdobyczy zabranej z wezyrskich namiotów, gdzie wielkie milliony i klejnoty byli, ordynował do Krakowa, aby tam byli do powrotu królewskiego przy wszelkiej sufficencyji) zastał w Krakowie, gdzie ledwie tylko stanął w wiliją Bożego Narodzenia, zaraz o nich spytał: „A panowie pokojowi wezyrscy jako się tu sprawują?" Powiadają Królowi, że bardzo
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 69
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
potym niech będzie prze- Relacja prawdziw
skrogą. W tej potrzebie na placu jako się potym gdy nieprzyjaciel odstąpił od nas widziało/ legło naszych do 300 abo 350 pojmanych przy tym prawym Taborku niemało. Pogan jako sami zeznali legło 3500. postrzelanych siła. Noc prawie sama nas rozdzieliła z Pogany/ którzy rozumiejąc zrazu o wielkiej swej zdobyczy w onych kolasach i skarbnych wozach/ a nie znalazszy w nich jeno gnój/ uczynili sobie z nich Sobotkę dla trupów swoich. A my też rachując się i żałując tak zginionych jako i rannych/ tak i zguby dział/ całą noc przetrwali/ dziękując Panu Bogu/ że nam dał sto siły/ tak potężnemu nieprzyjacielowi stos
potym niech będzie prze- Relácya prawdziw
skrogą. W tey potrzebie ná plácu iáko się potym gdy nieprzyiaćiel odstąpił od nas widziáło/ legło nászych do 300 ábo 350 poimánych przy tym práwym Taborku niemáło. Pogan iáko sámi zeználi legło 3500. postrzelánych śiłá. Noc práwie sámá nas rozdzieliłá z Pogány/ ktorzy rozumieiąc zrázu o wielkiey swey zdobyczy w onych kolásách y skárbnych wozách/ á nie ználazszy w nich ieno gnoy/ vczynili sobie z nich Sobotkę dla trupow swoich. A my też ráchuiąc się y żáłuiąc ták zginionych iáko y ránnych/ ták y zguby dział/ cáłą noc przetrwáli/ dziękuiąc Pánu Bogu/ że nam dał zto śiły/ ták potężnemu nieprzyiaćielowi stos
Skrót tekstu: SzembRelWej
Strona: A4v
Tytuł:
Relacja prawdziwa o weszciu wojska polskiego do Wołoch
Autor:
Teofil Szemberg
Drukarnia:
Jan Rossowski
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
zaś na gałąź ręki nieściągnął domiodu? I niejadłeś? niezaprzesz tego grzechu synu: Ten to wyjawił; który swemi na to oczy Patrzył JO: Gustans gustavi, gustans gustavi paululum mellis, et ecce morior. Pełny góryczy kąsku! na język słodyczy Wziąłem ledwie kropelkę, i mam śmierć w zdobyczy. ACH: Tać wprawdzie wina, łatwo byłaby zgładzona; Gdyby za nią Król kary niepoprzysiągł Bogu: I gdyby Bóg nieumknął z Nieba odpowiedzi Na ofiary i prośby głębokie, przez które Zebrzemy Majestatu aby wojny porę Przyszłą nam opowiedział: i gdyby los Boski, Który padł na ciebie, nie grał o twoje
zas ná gałąź ręki niesciągnął domiodu? I nieiadłeś? niezáprzesz tego grzechu synu: Ten to wyiáwił; ktory swemi ná to oczy Patrzył JO: Gustans gustavi, gustans gustavi paululum mellis, et ecce morior. Pełny goryczy kąsku! ná ięzyk słodyczy Wziąłem ledwie kropelkę, i mam smierć w zdobyczy. ACH: Táć wpráwdzie winá, łátwo byłáby zgłádzona; Gdyby zá nię Król kary niepoprzysiągł Bogu: I gdyby Bóg nieumknął z Niebá odpowiedzi Na ofiáry i proźby głębokie, przez ktore Zebrzemy Májestatu áby woyny porę Przyszłą nam opowiedział: i gdyby los Boski, Ktory padł ná ciebie, nie grał o twoie
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 29
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
miał w sobie, Nawracając ich na zad, wołał w onej dobie:
XLIII.
„Towarzysze i bracia! prze Bóg w miejscu stójcie! A tych się psów i tego motłochu nie bójcie! Jeśli naszę powinność wszyscy zachowamy, Zwycięstwo z nieprzyjaciół pewne otrzymamy. Patrzcie na cześć, na sławę, na zysk, na zdobyczy, Których wam dzisiejszego dnia fortuna życzy, Gdzie wygracie; patrzcie zaś na ostatnie szkody, Hańbę i śmiech tych, którzy przegrają nagrody”.
XLIV.
Drzewo wielkie miał w ręku; z tem dawszy koniowi Bojca w bok, bieżał przeciw Berlingijerowi, Który się onem czasem Argalifą bawił I już mu beł na głowie szyszak
miał w sobie, Nawracając ich na zad, wołał w onej dobie:
XLIII.
„Towarzysze i bracia! prze Bóg w miejscu stójcie! A tych się psów i tego motłochu nie bójcie! Jeśli naszę powinność wszyscy zachowamy, Zwycięstwo z nieprzyjaciół pewne otrzymamy. Patrzcie na cześć, na sławę, na zysk, na zdobyczy, Których wam dzisiejszego dnia fortuna życzy, Gdzie wygracie; patrzcie zaś na ostatnie szkody, Hańbę i śmiech tych, którzy przegrają nagrody”.
XLIV.
Drzewo wielkie miał w ręku; z tem dawszy koniowi Bojca w bok, bieżał przeciw Berlingijerowi, Który się onem czasem Argalifą bawił I już mu beł na głowie szyszak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 47
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Mówi i odkrywa jej sprawę umówioną. Nie trzeba mu jej było długo prosić; owa, Krótko mówiąc, nalazł ją, że była gotowa. Do morza wskok dla fusty w ciemne mroki poszła I złoto i swe skarby co lepsze wyniosła, Zmyślając, skoroby dzień swojemu woźnicy Febus kazał wieźć na świat, wyniść na zdobyczy.
LXXXI.
Ale pierwej, niżli się do morza wybrała, W pałacu miecze, tarcze i zbroje zebrała, Które na się żeglarze, kupcy obłóczyli, Którzy na poły nadzy i bezbronni byli. Jedni spali, a drudzy straż odprawowali I miedzy się odmienne prace podzielali, Co raz patrząc, jeśli się niebo czerwieniało Na
Mówi i odkrywa jej sprawę umówioną. Nie trzeba mu jej było długo prosić; owa, Krótko mówiąc, nalazł ją, że była gotowa. Do morza wskok dla fusty w ciemne mroki poszła I złoto i swe skarby co lepsze wyniosła, Zmyślając, skoroby dzień swojemu woźnicy Febus kazał wieźć na świat, wyniść na zdobyczy.
LXXXI.
Ale pierwej, niżli się do morza wybrała, W pałacu miecze, tarcze i zbroje zebrała, Które na się żeglarze, kupcy obłóczyli, Którzy na poły nadzy i bezbronni byli. Jedni spali, a drudzy straż odprawowali I miedzy się odmienne prace podzielali, Co raz patrząc, jeśli się niebo czerwieniało Na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 133
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905