Nro: XVI. Dnia 22. Lutego.
Scilicet ut possem curvo dignoscere rectum; Atque inter sylvas Akademi quarere verum. Horat: lib: II. Epist: II.
NIeśmiertelność dusz naszych której Epikurejczykowie sprzeciwiać się śmieli, tylu jest dowodami wsparta, iż oprócz tego co nam w tej mierze wiara podaje, umysł sam zdrowy dostatecznie nas uczyć i oświecać powinien.
Natura dusz naszych duchowna, tym samym niezkażytelna, konieczność nieśmiertelności widocznie i oczywiście demonstruje.
Przymioty duszy istotne zmierzają zawzdy ku wieczności, wszystkie jej przeto wzruszenia do tego celu dążą, jako to widzieć się daje przez wstręt naturalny od zniszczenia, nadzieję coraz wzrastającą, wzgardę dóbr prezmiających, satysfakcją
Nro: XVI. Dnia 22. Lutego.
Scilicet ut possem curvo dignoscere rectum; Atque inter sylvas Akademi quarere verum. Horat: lib: II. Epist: II.
NIeśmiertelność dusz naszych ktorey Epikureyczykowie sprzeciwiać się śmieli, tylu iest dowodami wsparta, iż oprocz tego co nam w tey mierze wiara podaie, umysł sam zdrowy dostatecznie nas uczyć y oświecać powinien.
Natura dusz naszych duchowna, tym samym niezkażytelna, konieczność nieśmiertelności widocznie y oczywiście demonstruie.
Przymioty duszy istotne zmierzaią zawzdy ku wieczności, wszystkie iey przeto wzruszenia do tego celu dążą, iako to widzieć się daie przez wstręt naturalny od zniszczenia, nadzieię coraz wzrastaiącą, wzgardę dobr prezmiiaiących, satysfakcyą
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 116
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
ścierwem kruki niewstydliwe; Na co obumierają źrzenice poczciwe. Nie wiesz mizerna Mamko jak wielkie zgorszenie Ciągnie z sobą/ wszeteczne twoje ustrojenie. Kto tylko okiem na cię wejrzy nieostrożnym/ Ubior nie Chrześcijański czyni go niezbożnym. Mniema/ że to bezwstydnej statua Wenery: Skąd różne w sercu swoim mieć musi Chimery Na które/ zdrowy rozum jeżeli pozwoli; Alić natychmiast jęczy w szatańskiej niewoli. Któż winien że ów ginie? wątpić o tym szkoda: Ze/ zguby tej przyczyna/ niewstydliwa Moda. Im więcej oczu/ patrząc na takowe psoty Brzydki/ uczuje w sercu/ zapał do niecnoty; Tym więcej dusz zgubionych/ gdy sądzić zasiądzie/ Z rąk
śćierwem kruki niewstydliwe; Ná co obumieráią źrzenice poczćiwe. Nie wiesz mizerná Mámko iák wielkie zgorszęnie Ciągnie z sobą/ wszeteczne twoie vstroięnie. Kto tylko okiem ná ćię weyrzy nieostrożnym/ Vbior nie Chrześćiáński czyni go niezbożnym. Mniema/ że to bezwstydney státua Wenery: Zkąd rożne w sercu swoim mieć muśi Chimery Ná ktore/ zdrowy rozum ieżeli pozwoli; Alić nátychmiast ięczy w szátáńskiey niewoli. Ktoż winien że ow ginie? wątpić o tym szkoda: Ze/ zguby tey przyczyna/ niewstydliwa Modá. Im więcey oczu/ pátrząc na tákowe psoty Brzydki/ vczuie w sercu/ zápał do niecnoty; Tym więcey dusz zgubionych/ gdy sądźić záśiędźie/ Z rąk
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A4
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Nie wiemże, gdzie tam siedzi; tu widzę, że wisi Senator na chorągwi w ferezyjej rysiej. 168 (N). TREFUNEK W KOŚCIELE
Śpiewał ksiądz przed ołtarzem w dzień Świątek Zielonych, Że Duch Święty w językach zstąpił rozdzielonych, Którymi choć gorzały apostolskie głowy, I włosy były całe, i każdy z nich zdrowy. To kiedy ksiądz, jakom rzekł, powtarza nabożnie, Trzymając żak na drążku świecę nieostrożnie Przytknie mu ją do głowy. Rozumiałem zrazu, Że dla tej świętej sprawy lepszego obrazu, Że to ksiądz z nabożeństwa czyni, dla pamiątki, Jako zstąpił Duch Święty na Zielone Świątki. Lecz gdy się aż na pleszu
Nie wiemże, gdzie tam siedzi; tu widzę, że wisi Senator na chorągwi w ferezyjej rysiej. 168 (N). TREFUNEK W KOŚCIELE
Śpiewał ksiądz przed ołtarzem w dzień Świątek Zielonych, Że Duch Święty w językach zstąpił rozdzielonych, Którymi choć gorzały apostolskie głowy, I włosy były całe, i każdy z nich zdrowy. To kiedy ksiądz, jakom rzekł, powtarza nabożnie, Trzymając żak na drążku świecę nieostrożnie Przytknie mu ją do głowy. Rozumiałem zrazu, Że dla tej świętej sprawy lepszego obrazu, Że to ksiądz z nabożeństwa czyni, dla pamiątki, Jako zstąpił Duch Święty na Zielone Świątki. Lecz gdy się aż na pleszu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 79
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Pełne małżeństwa, pełne święte ich klasztory.
Obaczysz je na sejmie, znajdziesz na sejmiku, Znajdziesz w kole wojskowym, w ostatku i w szyku Nawet ani kościoły, ani kazalnice, Co większa, nie bez względu i spowiedalnice. Jest respekt na ratuszu, jest w izbie sądowej; Kaptur by mógł być na tę afekcyją zdrowy: Dopieroż gdy sędziemu bielmem oko zajdzie, Upewniam, że się żaden respekt w nim nie znajdzie. Ślepo w swym starożytność sędziów trybunale Malowała; i w naszym znajdują się, ale Jedna ich tylko mała rzecz od siebie dzieli, Że naszy mają ręce, a tamci nie mieli. 277 (F). ŻlŻKA
Pełne małżeństwa, pełne święte ich klasztory.
Obaczysz je na sejmie, znajdziesz na sejmiku, Znajdziesz w kole wojskowym, w ostatku i w szyku Nawet ani kościoły, ani kazalnice, Co większa, nie bez względu i spowiedalnice. Jest respekt na ratuszu, jest w izbie sądowej; Kaptur by mógł być na tę afekcyją zdrowy: Dopieroż gdy sędziemu bielmem oko zajdzie, Upewniam, że się żaden respekt w nim nie znajdzie. Ślepo w swym starożytność sędziów trybunale Malowała; i w naszym znajdują się, ale Jedna ich tylko mała rzecz od siebie dzieli, Że naszy mają ręce, a tamci nie mieli. 277 (F). ŻlŻKA
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 122
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Trzeci się za rozkoszą udawszy i zbytkiem, Nie rzemiosł, które ludziom mogły być pożytkiem, Bo figlów końca nie ma, ale wszelkiej cnoty I męstwa się, prócz jednej, wyrzecze, pieszczoty. Zgoła zgłupiał, znikczemniał po prostu wiek trzeci, I nie dziw, ludzie starzy dwa razy są dzieci. Młody, zdrowy z twardą się może potrzeć szyną, Starego dziadka trzeba grzać i pod pierzyną. 322 (N). OKAZJA
Siedział podle mnie łysy szlachcic jeden z brodą. Taką, rzekę, malują okazją modą, Jakby mówiła: bierz mię, gdzie masz za co, z czoła, W tyle nie powetujesz, bom tam
. Trzeci się za rozkoszą udawszy i zbytkiem, Nie rzemiosł, które ludziom mogły być pożytkiem, Bo figlów końca nie ma, ale wszelkiej cnoty I męstwa się, prócz jednej, wyrzecze, pieszczoty. Zgoła zgłupiał, znikczemniał po prostu wiek trzeci, I nie dziw, ludzie starzy dwa razy są dzieci. Młody, zdrowy z twardą się może potrzeć szyną, Starego dziadka trzeba grzać i pod pierzyną. 322 (N). OKAZJA
Siedział podle mnie łysy szlachcic jeden z brodą. Taką, rzekę, malują okazyją modą, Jakby mówiła: bierz mię, gdzie masz za co, z czoła, W tyle nie powetujesz, bom tam
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 137
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
aż z ołowiu cętki Gdzieś od kilku sukiennych postawów urżnięte, Aż piżmo chłopskiej maści w papierze przejęte. Wszyscy w śmiech niesłychany, co wiedzieli o tem, A mój z izby, tak czujnym obdarzony złotem. 425. DO JEGOMOŚCI PANA DANIELA POTOCKIEGO, KIEDY POJĄŁ JEJMOŚĆ PANNĘ CHWALIBOŻANKĘ W LEWNIOWEJ
Chwali Boga Danijel, że dotychczas zdrowy, Kiedy go nowa jama trzyma i lew nowy. Dobrze czyni, że sobie pożywienia szuka, Wiedząc, że go nie potka obiad Abakuka. 426. DO WDOWY
„Przedtem w zgrzebłach, w żałobie dziś cię widząc cienkiej: Nie będą, choć nóż zginął, próżnować nożenki. Jeśli się Waszmość — rzekę — nie
aż z ołowiu cętki Gdzieś od kilku sukiennych postawów urżnięte, Aż piżmo chłopskiej maści w papierze przejęte. Wszyscy w śmiech niesłychany, co wiedzieli o tem, A mój z izby, tak czujnym obdarzony złotem. 425. DO JEGOMOŚCI PANA DANIELA POTOCKIEGO, KIEDY POJĄŁ JEJMOŚĆ PANNĘ CHWALIBOŻANKĘ W LEWNIOWEJ
Chwali Boga Danijel, że dotychczas zdrowy, Kiedy go nowa jama trzyma i lew nowy. Dobrze czyni, że sobie pożywienia szuka, Wiedząc, że go nie potka obiad Abakuka. 426. DO WDOWY
„Przedtem w zgrzebłach, w żałobie dziś cię widząc cienkiej: Nie będą, choć nóż zginął, próżnować nożenki. Jeśli się Waszmość — rzekę — nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 184
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chodząc wszędy; Dobra pieczęć, zaprawdę, na takie urzędy. 438. DO JEGOMOŚCI PANA LIPSKIEGO, STAROSTY SĄDECKIEGO
Pięknie się z starościnym miasto herbem łączy: Już sto lat, jaka z Sącza Śreniawa się sączy. Dotychczas Lubomirskich Wiśnicz, dziś twe Lipie Ciężkie trafty do Gdańska po Dunajcu sypie. Bodajżeś drugie sto lat, zdrowy, czerstwy, duży, Bogdajeś szumiał w brzegach swej Sreniawy dłużej; Im zasługi odbiera później w tobie cnota, Nagrodzi czas długością, a wielkością kwota. 439. NA SWOJE FRASZKI
Żeby doszła koronnych żołnierzów zapłata, Arkusz zdrożał szelągiem. Wskórałbym ci kata, Fraszki pisząc, sam bym się swoją ręką
chodząc wszędy; Dobra pieczęć, zaprawdę, na takie urzędy. 438. DO JEGOMOŚCI PANA LIPSKIEGO, STAROSTY SĄDECKIEGO
Pięknie się z starościnym miasto herbem łączy: Już sto lat, jaka z Sącza Śreniawa się sączy. Dotychczas Lubomirskich Wiśnicz, dziś twe Lipie Ciężkie trafty do Gdańska po Dunajcu sypie. Bodajżeś drugie sto lat, zdrowy, czerstwy, duży, Bogdajeś szumiał w brzegach swej Sreniawy dłużej; Im zasługi odbiera później w tobie cnota, Nagrodzi czas długością, a wielkością kwota. 439. NA SWOJE FRASZKI
Żeby doszła koronnych żołnierzów zapłata, Arkusz zdrożał szelągiem. Wskórałbym ci kata, Fraszki pisząc, sam bym się swoją ręką
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 190
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niebie, co się równał Bogu, Dziś się diabeł po piekle tłucze na ożogu. My-ć, dodarszy kożucha, nie zostaniem nadzy; Ten zostanie na wieki ubrukany w sadzy. 457. DO SĄSIADA
Zawsze sobie sąsiad mój żywot wspomni krótki, Obaczywszy puzderko przepalanej wódki; Zawsze go morzy, zawsze na żołądku ckliwo, Choć zdrowy jako trzeba; chociaż, jako żywo, Ani mgły na powietrzu, ani uznać chmury, Zawsze migoć u niego, zawsze dzień ponury. Aż skoro do trzeciego wytnie kielich duży, Choćby najpogodniejszy dzień oczy mu zmruży. 458. DO GOSPODARZA
Nie masz na świecie końca ziemiańskiej niewoli. Dziewka, mówią, do chłopa,
niebie, co się równał Bogu, Dziś się diabeł po piekle tłucze na ożogu. My-ć, dodarszy kożucha, nie zostaniem nadzy; Ten zostanie na wieki ubrukany w sadzy. 457. DO SĄSIADA
Zawsze sobie sąsiad mój żywot wspomni krótki, Obaczywszy puzderko przepalanej wódki; Zawsze go morzy, zawsze na żołądku ckliwo, Choć zdrowy jako trzeba; chociaż, jako żywo, Ani mgły na powietrzu, ani uznać chmury, Zawsze migoć u niego, zawsze dzień ponury. Aż skoro do trzeciego wytnie kielich duży, Choćby najpogodniejszy dzień oczy mu zmruży. 458. DO GOSPODARZA
Nie masz na świecie końca ziemiańskiej niewoli. Dziewka, mówią, do chłopa,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 204
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
A gdy z Kozaki wespół Tatarowie Poszli ku samej aż pod Zborów głowie, Serce ścisnąwszy w zamknionym Zbarażu, Nie omieszkiwał tak ciężkiego razu I na ostatnim niebezpieczeństw szańcu Stawił przy bożym żywot pomazańcu. Gdzie konie, wozy i cały rynsztunek (A był tam tego nie podły szacunek) I wszytko co miał stracił a sam zdrowy Został; szczęśliwy okup takiej głowy! I znowu kiedy tenże ślizkiej wiary Rusin i z tymiż nastąpił Tatary, Choć w słabym barzo natenczas swym zdrowiu, Przecię ojczyźnie służyć pogotowiu, Konia nie mogąc dosieść, aż na wozie Stawił się przecię w królewskim obozie. Tam grzmot żelaza, strzał i kul hałasy I obozowe
.
A gdy z Kozaki wespoł Tatarowie Poszli ku samej aż pod Zborow głowie, Serce ścisnąwszy w zamknionym Zbarażu, Nie omieszkiwał tak ciężkiego razu I na ostatnim niebezpieczeństw szańcu Stawił przy bożym żywot pomazańcu. Gdzie konie, wozy i cały rynsztunek (A był tam tego nie podły szacunek) I wszytko co miał stracił a sam zdrowy Został; szczęśliwy okup takiej głowy! I znowu kiedy tenże ślizkiej wiary Rusin i z tymiż nastąpił Tatary, Choć w słabym barzo natenczas swym zdrowiu, Przecię ojczyźnie służyć pogotowiu, Konia nie mogąc dosieść, aż na wozie Stawił się przecię w krolewskim obozie. Tam grzmot żelaza, strzał i kul hałasy I obozowe
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 426
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
em cię prosił na dziś, a ty Bez żartuś przyszedł, wyprzedziwszy swaty. Wierę, żeś ludzki bardziej niźli k’rzeczy: Szkoda pijanych przypominać rzeczy. DO JEDNEJ
Chcesz iść za bogatego? Mądraś! Lecz nie głupi I bogaty, bo cię on nie pojmie, a kupi. NA SKĄPEGO STRIA
Zdrowy nic mi nie dajesz, po tobie dziedziczę; Jeśliś nie głupi, możesz wiedzieć, czego-ć życzę. PSZCZOŁY W SAJDAKU
Rój matek miodonoszych ruszony z ogroda Osiadł w sajdak Kupidów. O, jak święta zgoda! Ma swoje żądło miłość, ma żądło i pszczoła, Tamta po sercu szczypie, ta kwiatki i
em cię prosił na dziś, a ty Bez żartuś przyszedł, wyprzedziwszy swaty. Wierę, żeś ludzki bardziej niźli k’rzeczy: Szkoda pijanych przypominać rzeczy. DO JEDNEJ
Chcesz iść za bogatego? Mądraś! Lecz nie głupi I bogaty, bo cię on nie pojmie, a kupi. NA SKĄPEGO STRYJA
Zdrowy nic mi nie dajesz, po tobie dziedziczę; Jeśliś nie głupi, możesz wiedzieć, czego-ć życzę. PSZCZOŁY W SAJDAKU
Rój matek miodonoszych ruszony z ogroda Osiadł w sajdak Kupidów. O, jak święta zgoda! Ma swoje żądło miłość, ma żądło i pszczoła, Tamta po sercu szczypie, ta kwiatki i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 68
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971