pożytki. Korzeń się wprzód u spodku w dwie cebulki dzieli, Łodyga się a gładka i bez sęków bieli, Ale dęta jak słoma i ma w sobie rowki, Którymi sok z korzenia idzie do makówki; Pąk wierzchni jako i kwiat zawsze się czerwieni – I w tęgie mrozy swego szkarłatu nie mieni. Prace z tym zielem nie masz, i we dnie, i w nocy Możesz go sadzić, lubo wiatry od północy Zimę niosą i wicher, lubo dmy południe Nadętą gębą Zefir puszcza, wschodzi cudnie; Toż jest zimie, toż lecie, i odmiana czasu, I obrót roku nic mu nie dają niewczasu; Ani gruntu upatruj, ni się
pożytki. Korzeń się wprzód u spodku w dwie cebulki dzieli, Łodyga się a gładka i bez sęków bieli, Ale dęta jak słoma i ma w sobie rowki, Którymi sok z korzenia idzie do makówki; Pąk wierzchni jako i kwiat zawsze się czerwieni – I w tęgie mrozy swego szkarłatu nie mieni. Prace z tym zielem nie masz, i we dnie, i w nocy Możesz go sadzić, lubo wiatry od północy Zimę niosą i wicher, lubo dmy południe Nadętą gębą Zefir puszcza, wschodzi cudnie; Toż jest zimie, toż lecie, i odmiana czasu, I obrót roku nic mu nie dają niewczasu; Ani gruntu upatruj, ni się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 47
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Wtenczas nasienie daje i sok bardziej słodki Niż kanaryjska trzcina albo pszczelne kłódki, Wtenczas już rękę zniesie i znój ogrodowy I jak palma podnosi pod ciężarem głowy, Zwłaszcza w panieńskich rękach, gdy go jak po chwoście Kota pogłaszcze która: i wzmiąż, i wzwyż roście. Jakoż one, chcąc swoje tym ozdobić sady I wirydarze zielem, bawią się z nim rady: Jedna go rosą poi, druga na wzrost mierzy, Ta pod kształt wtyka, ta go i siostrze nie zwierzy, Ta grubym do pierścienia źdźbłem goni jak w szrankach, Ta palcami przebiera jako na multankach. A ziele też na wdzięczność wszelką się zdobywa I krasy im przydaje, i
Wtenczas nasienie daje i sok bardziej słodki Niż kanaryjska trzcina albo pszczelne kłódki, Wtenczas już rękę zniesie i znój ogrodowy I jak palma podnosi pod ciężarem głowy, Zwłaszcza w panieńskich rękach, gdy go jak po chwoście Kota pogłaszcze która: i wzmiąż, i wzwyż roście. Jakoż one, chcąc swoje tym ozdobić sady I wirydarze zielem, bawią się z nim rady: Jedna go rosą poi, druga na wzrost mierzy, Ta pod kształt wtyka, ta go i siostrze nie zwierzy, Ta grubym do pierścienia źdźbłem goni jak w szrankach, Ta palcami przebiera jako na multankach. A ziele też na wdzięczność wszelką się zdobywa I krasy im przydaje, i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 47
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ś niepłodna ani znasz chętnej Lucyny, Zażyj kwiatków, a będziesz powijała syny; A gdy-ć kwiat zwiędły zwiesi głowę jakby ścięty, Weź świeży, a zastąpisz z czasem i bliźnięty; Z którą na koniec mąż źle mieszka, którą trapi, Albo niestrojny, albo stary, albo chrapi, Jeszcze to za tym zielem nadgrodzona szkoda, Tylko go przybrać trzeba z cudzego ogroda. Lecz która sposób brania chcesz wiedzieć i sztukę, I receptę, przyjdź do mnie skrycie na naukę. To ziele insi kryją, drudzy się z nim drożą, Insi, a ci najgorsi, podkrzesywać grożą; Ja zaś swoje pokażę, kto chce, i na
ś niepłodna ani znasz chętnej Lucyny, Zażyj kwiatków, a będziesz powijała syny; A gdy-ć kwiat zwiędły zwiesi głowę jakby ścięty, Weź świeży, a zastąpisz z czasem i bliźnięty; Z którą na koniec mąż źle mieszka, którą trapi, Albo niestrojny, albo stary, albo chrapi, Jeszcze to za tym zielem nadgrodzona szkoda, Tylko go przybrać trzeba z cudzego ogroda. Lecz która sposób brania chcesz wiedzieć i sztukę, I receptę, przyjdź do mnie skrycie na naukę. To ziele insi kryją, drudzy się z nim drożą, Insi, a ci najgorsi, podkrzesywać grożą; Ja zaś swoje pokażę, kto chce, i na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 48
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Cybula/ Boby/ Luczek/ Szocewica. Dym/ płacz/ ogień i częsta sprawa zbiałągłową. Praca/ i czym przytwardszem zagrzmienie nad głową. I subtelnym też nazbyt rzeczom przypatrzenie/ Proch a czujność zmienają wzroku przyrodzenie.
O Rzeczach umacniających wzrok Z Rożą/ z Koszysczkiem/ ruty z skopru włoskiego/ Z jaskółczem zielem wodką zbądź bólu ocznego.
O Lekarstwie na Zęby. Lulek z nasieniem Luczku puść dymem do gęby Prze żfajskę/ a tym dymem wnet uzdrowisz zęby.
O Chrapieniu. Olej z ziębieniem głowy/ węgorz i orzechy/ Jabłka/ picie nie mnożą głosowi pociechy.
O Lekarstwach na Rymę. Pościć/ czuć/ ciepło jadać na
Cybulá/ Boby/ Luczek/ Szocewicá. Dym/ płácz/ ogien y częsta spráwá zbiałągłową. Praca/ y czym przytwárdszem zágrzmienie nád głową. Y subtelnym też názbyt rzeczom przypátrzenie/ Proch á czuyność zmienáią wzroku przyrodzenie.
O Rzeczách vmacniáiących wzrok Z Rożą/ z Koszysczkiem/ ruty z skopru włoskiego/ Z iáskołczem źielem wodką zbądź bolu ocznego.
O Lekárstwie ná Zęby. Lulek z násieniem Luczku puść dymem do gęby Prze żpháyskę/ á tym dymem wnet vzdrowisz zęby.
O Chrapieniu. Oley z źiębieniem głowy/ węgorz y orzechy/ Iábłká/ pićie nie mnożą głosowi pociechy.
O Lekárstwách ná Rymę. Pośćić/ czuć/ ćiepło iadáć ná
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: D3
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
skrępował. Kobuzowi z oracyją przepiórkę oddano, Co najrychlej wierzchowego po księdza posłano. Ślub im dawał ksiądz cietrzew, grzywacz stał z kropidłem. A gołąbek, jako żaczek, niósł ogień z kadzidłem. Kruk na akcie kuchmistrzował, gawroni warzyli, A ubodzy wróblikowie kuchcikami byli. Dropie stoły gotowali, serwety łamali, Pokrzywnicy świeżym zielem je przesypowali. Mucha grała na organach, a komar kalkował, Bąk na sztorcie przegrawając nieco ją sturbował;
Sowa tam na skrzypcach grała, dudek na cymbale, A skowronek upiwszy się ochrypiał był w cale. Krzywonos grał na kornecie, puchacz na puzanie, Kur zaś tak pił, że i krople nie zostało w dzbanie
skrępował. Kobuzowi z oracyją przepiórkę oddano, Co najrychlej wierzchowego po księdza posłano. Ślub im dawał ksiądz cietrzew, grzywacz stał z kropidłem. A gołąbek, jako żaczek, niósł ogień z kadzidłem. Kruk na akcie kuchmistrzował, gawroni warzyli, A ubodzy wróblikowie kuchcikami byli. Dropie stoły gotowali, serwety łamali, Pokrzywnicy świeżym zielem je przesypowali. Mucha grała na organach, a komar kalkował, Bąk na sztorcie przegrawając nieco ją sturbował;
Sowa tam na skrzypcach grała, dudek na cymbale, A skowronek upiwszy się ochrypiał był w cale. Krzywonos grał na kornecie, puchacz na puzanie, Kur zaś tak pił, że i krople nie zostało w dzbanie
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 610
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
zwabiała z gór przykrych, lecąc po kamykach, choćby lasów wierzchołki szumem spać kazały, choćby wdzięczni słowicy po drzewach śpiewali lub helikońskich bogiń parnaska gromada i Apollo, delfickich stron muzyk nie lada, nie uśpią i opia trosk mych na swym łonie, ani twoja, Medeja, różdżka tkniona w skronie, któraś smoka czujnego swym zielem uśpiła, ni piszczałka, co oczy w Argusie zakryła. Ledwie mi się na powab snu oczy stuliły, zaraz mię ciężkie bóle zewsząd otoczyły. Nie chcą piersi już ze snu mieć żadnej pomocy, owszem, się oczom zdadzą z jednej dziesięć nocy. Zawsze mi przed oczyma sen Twą postać stawia, ani opłakanego cienia Twego
zwabiała z gór przykrych, lecąc po kamykach, choćby lasów wierzchołki szumem spać kazały, choćby wdzięczni słowicy po drzewach śpiewali lub helikońskich bogiń parnaska gromada i Apollo, delfickich stron muzyk nie lada, nie uśpią i opia trosk mych na swym łonie, ani twoja, Medeja, różdżka tkniona w skronie, któraś smoka czujnego swym zielem uśpiła, ni piszczałka, co oczy w Argusie zakryła. Ledwie mi się na powab snu oczy stuliły, zaraz mię ciężkie bóle zewsząd otoczyły. Nie chcą piersi już ze snu mieć żadnej pomocy, owszem, się oczom zdadzą z jednej dziesięć nocy. Zawsze mi przed oczyma sen Twą postać stawia, ani opłakanego cienia Twego
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 109
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
zima dziwowała; jakie ręką anielską lilije urwane z elizejskich ogrodów Lidwinie są dane. Zawsze bym i ja takim fruktom była rada, w których jabłkach i różach nie postawa zdrada. Tymi łóżko uścielcie dla wytchnienia z prace i z szafranów połóżcie na nich materace. Wał na łożu zielonym z betami w przemiany miękkim ślazem i zielem niech będzie natkany. W rokitowe koszyki zbierzcie ptaszą zobie, niech nagietkiem dokoła pierś obłożę sobie. Jacyntów na sitowe kosze niech nałożą, niech się miesza i stokroś z nierozkwitłą różą. Gwiazdeczniku nanieście, narcyzu z nardami, sosenek ślicznych z brunatnymi modrakami; grzybienie także morskie, kosaczce krzewiste, z krwawnikami wodnymi fiołki barwiste;
zima dziwowała; jakie ręką anielską lilije urwane z elizejskich ogrodów Lidwinie są dane. Zawsze bym i ja takim fruktom była rada, w których jabłkach i różach nie postawa zdrada. Tymi łóżko uścielcie dla wytchnienia z prace i z szafranów połóżcie na nich materace. Wał na łożu zielonym z betami w przemiany miękkim ślazem i zielem niech będzie natkany. W rokitowe koszyki zbierzcie ptaszą zobie, niech nagietkiem dokoła pierś obłożę sobie. Jacyntów na sitowe kosze niech nałożą, niech się miesza i stokroś z nierozkwitłą różą. Gwiazdeczniku nanieście, narcyzu z nardami, sosenek ślicznych z brunatnymi modrakami; grzybienie także morskie, kosaczce krzewiste, z krwawnikami wodnymi fijałki barwiste;
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 130
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
zażywała: a tak a Signis in signis Człowiek Krwią nazywał się. o Rzeczypopolitej której Ornament Szlachta. SZLACHECKA KREW. distinbvitur KLEJNOTAMI HERBOWNEMI u Wszystkich Politycznych Narodów.
HERB u Polaków zowie się od słówka Łacińskiego HERBA, to jest Ziela, iż Starożytni Rzymianie w Pzysionkach Rezydencyj swoich, Portrety z Wosku ulane Antenatów swoich, Święta zielem wieńczyli, różnym według Pliniusza lib: 35 y Alexandra ab alexandro. STEMMA zaś uformowało się od Greckiego terminu Stefin, to jest Korona, Wieniec, które także ex Herbis, to jest z Ziół pletą i wiją, z tąd po Polsku STEMMA wytłumaczyli HERB, jako wywodzi Kalepin w Dykcjonarzu u. Języków. STEMMATA tedy
zażywała: a tak à Signis in signis Człowiek Krwią nazywał się. o Rzeczypopolitey ktorey Ornament Szlachta. SZLACHECKA KREW. distinbvitur KLEYNOTAMI HERBOWNEMI u Wszystkich Politycznych Narodow.
HERB u Polakow zowie się od słowka Łacińskiego HERBA, to iest Ziela, iż Starożytni Rzymianie w Pzysionkach Rezydencyi swoich, Pòrtrety z Wosku ulane Antenatow swoich, Swięta zielem wieńczyli, rożnym według Pliniusza lib: 35 y Alexandra ab alexandro. STEMMA zaś uformowało się od Greckiego terminu Stephin, to iest Korona, Wieniec, ktore także ex Herbis, to iest z Zioł pletą y wiią, z tąd po Polsku STEMMA wytłumaczyli HERB, iako wywodzi Kalepin w Dikcyonarzu u. Językow. STEMMATA tedy
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 373
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
damna. Te Testiculi są dziwnie nieznośnego odoru, nazywają się u Medyków Castoreum (Bobrowy Strój) znajdują się po nad Wisłą. item na Wołyniu, na Rusi, w Mazoszu, w Prusach, w Litwie, i na Polisiu, według Polskich Historyków.
KatOPIEBA, albo KatOBLEFON w Afryce nad Nilem Zwierz się znajdujący, zielem żyjący, truciznę mający w sobie, do byka podobny, tak wzrokiem zabija, jako i Bazyliszek Co czując sympatycznie, i przez naturalny instynkt, inne Zwierzęta, ucieczką się salwują. z daleka złego omijając towarzysza Na co on też osobliwej żażywa sztuki, oczy zanurza w ziemię, aby wzrok em o Zwierzętacb osobliwych
swoim fatalnym
damna. Te Testiculi są dziwnie nieznośnego odoru, nazywaią się u Medykow Castoreùm (Bobrowy Stroy) znayduią się po nad Wisłą. item na Wołyniu, na Rusi, w Mazoszu, w Prusach, w Litwie, y na Poliśiu, według Polskich Historykow.
CATOPIEBA, albo CATOBLEPHON w Afryce nad Nilem Zwierz się znayduiący, zielem żyiący, truciznę maiący w sobie, do byka podobny, tak wzrokiem zábiia, iako y Bazyliszek Co czuiąc sympatycznie, y przez naturalny instynkt, inne Zwierzęta, ucieczką się salwuią. z dáleka złego omiiaiąc towarzysza Na co on też osobliwey żażywa sztuki, oczy zanurza w ziemię, aby wzrok em o Zwierzętacb osobliwych
swoim fatalnym
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 572
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Ojca swego, nałapawszy Jaskułek z Duny Miasta, do nóg ich hubki zapalonej nawiązał, tak puścił: one pod dachy Duneńskie, do gniazd swoich poleciawszy, Miasto spaliły, jako świadczy Krancius w Historyj Wandalskiej. Serca Jaskułek z Cynamonem zażywając, pamięci się i rozumu przyczynia, według Jonstona. Dzieciom one swoim ślepym, wzrok zielem Helidonią przywracają, według Naturalistów.
KUROPATWY, w Paflagonii o dwóch sercach znajdują się, według Aula Gelliusza, ale to nie był ordinarius et naturalis, ale monstrosus partus; a tak casus nie ma reputari za rzecz zawsze taką. Cudze jajca znalazłszy, pod siebie podkłada, wysiaduje ex mente Z Augustyna mówiącego: Perdix Diabolus
Oyca swego, nałapawszy Iaskułek z Duny Miasta, do nog ich hubki zapaloney nawiązał, tak puścił: one pod dachy Duneńskie, do gniazd swoich poleciawszy, Miasto spaliły, iako świadczy Krantzius w Historyi Wandalskiey. Serca Iaskułek z Cynamonem zażywaiąc, pamięci się y rozumu przyczynia, według Ionstona. Dzieciom one swoim ślepym, wzrok zielem Helidonią przywracaią, według Naturalistow.
KUROPATWY, w Paflagonii o dwoch sercach znayduią się, według Aula Gelliusza, ale to nie był ordinarius et naturalis, ale monstrosus partus; á tak casus nie ma reputari za rzecz zawsze taką. Cudze iayca znalazłszy, pod siebie podkłada, wysiaduie ex mente S Augustyna mowiącego: Perdix Diabolus
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 609
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755