Kwintyjus w Rzymie po zagonie długiem Wczora kładł skiby i sterował pługiem; Dzisia buławą włada i hetmani, I Sabińczyków bezpieczeństwo gani, A jarzmo, które pozdejmował wołom, Na karki kładzie swym nieprzyjaciołom; Sprawiwszy dobrze jako wierny sługa, Składa urzędy, wraca się do pługa I toporami, znakiem rządu swego, Narąbie sobie chrustu zielonego, Albo te rózgi, którymi był groźny Rzymowi, wrzuci w piecyk pod czas mroźny. Tak się świat i z tym, co na nim jest, toczy,
Że prócz odmiany człowiek nic nie zoczy; Dlatego ani daj się złemu pożyć, I w dobrym pomnij, że złe może ożyć. I tobie, Pietrze
Kwintyjus w Rzymie po zagonie długiem Wczora kładł skiby i sterował pługiem; Dzisia buławą włada i hetmani, I Sabińczyków bezpieczeństwo gani, A jarzmo, które pozdejmował wołom, Na karki kładzie swym nieprzyjaciołom; Sprawiwszy dobrze jako wierny sługa, Składa urzędy, wraca się do pługa I toporami, znakiem rządu swego, Narąbie sobie chrustu zielonego, Albo te rózgi, którymi był groźny Rzymowi, wrzuci w piecyk pod czas mroźny. Tak się świat i z tym, co na nim jest, toczy,
Że prócz odmiany człowiek nic nie zoczy; Dlatego ani daj się złemu pożyć, I w dobrym pomnij, że złe może ożyć. I tobie, Pietrze
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 118
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
moja pani. Sam się śnieg śmieje, bo za tym pogrzebem Bielszego nadeń nie masz nic pod niebem. CHŁÓD DAREMNY
Kiedy się słońce przez Haka przedziera I Lwa strasznego nawiedzić napiera, W powszechnym świata znoju i spaleniu Szukałem, gdzie by głowę skłonić w cieniu. Raz się przechodzę do bliskiego gaju I żebrzę łaski zielonego maju; Tam mię wspomaga dąb chaoński cieniem I grab twardością zrównany z kamieniem, I piękny jawor fladrowanej więzi, I szkolna brzoza drobniuchnej gałęzi,
I żerne buki, i klon niewysoki, I lipa, matka pachniącej patoki, Jasion wojenny, i brzost, który naszem Krajom intraty przyczynia potaszem. Drugi raz w gęste zapuszczam
moja pani. Sam się śnieg śmieje, bo za tym pogrzebem Bielszego nadeń nie masz nic pod niebem. CHŁÓD DAREMNY
Kiedy się słońce przez Haka przedziera I Lwa strasznego nawiedzić napiera, W powszechnym świata znoju i spaleniu Szukałem, gdzie by głowę skłonić w cieniu. Raz się przechodzę do bliskiego gaju I żebrzę łaski zielonego maju; Tam mię wspomaga dąb chaoński cieniem I grab twardością zrównany z kamieniem, I piękny jawor fladrowanej więzi, I szkolna brzoza drobniuchnej gałęzi,
I żerne buki, i klon niewysoki, I lipa, matka pachniącej patoki, Jasion wojenny, i brzost, który naszem Krajom intraty przyczynia potaszem. Drugi raz w gęste zapuszczam
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 158
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
potem zazdrość ma wyżenie; A ty gdy przegrasz, dasz mi trzykroć gęby, Gęby udolnej i ciemne pogrzeby Odwlec, i zbiegłą duszę nazad wrócić, I żywot przewlec, który śmierć chce skrócić.” Jam tak rzekł; ona tak odpowiedziała Krótko, lecz okiem coś więcej szeptała: „Jeśli mię zdybiesz sam bez zielonego, Dam gęby i coś nad gębę milszego.” Potem dawszy mi ust raz dla zadatku: „To teraz — mówi — a czekaj w ostatku.” Ach, wygram pewnie i doda mi rady Kupido zmyślny na kradzież i zdrady; A ja-ć też, Jago, ani za swą rękę, Ani za cnotę w
potem zazdrość ma wyżenie; A ty gdy przegrasz, dasz mi trzykroć gęby, Gęby udolnej i ciemne pogrzeby Odwlec, i zbiegłą duszę nazad wrócić, I żywot przewlec, który śmierć chce skrócić.” Jam tak rzekł; ona tak odpowiedziała Krótko, lecz okiem coś więcej szeptała: „Jeśli mię zdybiesz sam bez zielonego, Dam gęby i coś nad gębę milszego.” Potem dawszy mi ust raz dla zadatku: „To teraz — mówi — a czekaj w ostatku.” Ach, wygram pewnie i doda mi rady Kupido zmyślny na kradzież i zdrady; A ja-ć też, Jago, ani za swą rękę, Ani za cnotę w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 271
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w swem dzikiem kraju.
LXXXVI.
Książę na Kransfordiej idzie tamtem końcem, Co ma ptaka, co oczu nie uraża słońcem; Lurkan, grabia z Angoście, na chorągwi byka Niesie, co ma u boku wielkiego złajnika. Książę albańskie swoją strefami białemi, Ano patrz, poprzeplatał i lazurowemi; Sęp wielki, który smoku zielonego kłuje, Jest grabie, który żyznej Bokanie panuje.
LXXXVII.
Czarną wszytkę, a białą mocny Arman niesie, Który na nierodzajnem panem jest Forbesie; U grabie erelskiego wszytka jest czerwona, Na niej w zielonem polu świeca zapalona. Ono i Irlandczycy są uszykowani We dwa pułki; ci, co są w równinie zebrani,
w swem dzikiem kraju.
LXXXVI.
Książę na Kransfordyej idzie tamtem końcem, Co ma ptaka, co oczu nie uraża słońcem; Lurkan, grabia z Angoście, na chorągwi byka Niesie, co ma u boku wielkiego złajnika. Książe albańskie swoją strefami białemi, Ano patrz, poprzeplatał i lazurowemi; Sęp wielki, który smoku zielonego kłuje, Jest grabie, który żyznej Bokanie panuje.
LXXXVII.
Czarną wszytkę, a białą mocny Arman niesie, Który na nierodzajnem panem jest Forbesie; U grabie erelskiego wszytka jest czerwona, Na niej w zielonem polu świeca zapalona. Ono i Irlandczycy są uszykowani We dwa pułki; ci, co są w równinie zebrani,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 218
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Radosny śpiewać będzie/ G i gdy Zamki cudne Rzymskie/ zdziwią się/ widząc swe zdobyczy ludne. H Też u podwojów świętych przede drzwiami stawać Nawieniejszy stróż będziesz/ i obronę dawać Sam śrzedniemu dębowi/ czasy wieczystemi/ I A tak moja z włosami jest nie golonemi Młodzieńska głowa/ także ty na sobie wiecznie Ozdoby zielonego liścia noś koniecznie. K Skoro się tedy Paean z słowami takimi Odprawił/ L gałęziami Wawrzyn urosłymi Przyzwolił na nie zaraz/ bo za jego mową/ Widziano kiedy kinął wierzchem jako głową. A Pątrząc na Penejskie wody. To jest, patrząc na wody Ojca swego Peneusa. B Aż nagle przypadło ciężkie cierpnienie. Daje znać
Rádosny śpiewáć będźie/ G y gdy Zamki cudne Rzymskie/ zdźiwią się/ widząc swe zdobyczy ludne. H Też v podwoiow świętych przede drzwiámi stawáć Nawienieyszy stroż będźiesz/ y obronę dawáć Sam śrzedniemu dębowi/ czásy wieczystemi/ I A ták moiá z włosámi iest nie golonemi Młodźieńska głowá/ także ty ná sobie wiecznie Ozdoby źielonego liśćia noś koniecznie. K Skoro się tedy Paean z słowámi tákimi Odpráwił/ L gáłęźiámi Wáwrzyn vrosłymi Przyzwolił ná nie záraz/ bo zá iego mową/ Widźiano kiedy kinął wierzchem iáko głową. A Pątrząc ná Peneyskie wody. To iest, pátrząc ná wody Oycá swego Peneusá. B Aż nagle przypádło ćięszkie ćierpnienie. Dáie znáć
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 32
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
było sadzone na podwórzu Zamku Cesarskiego, a podle niego ze dwu stron dwoje drzewa Wawrzynowe. Z tych rozumieniem, zgadzają się te słowa Poety: Ty Wawrzynie przede drzwiami nawierniejszy stróż będziesz/ i obronę dawać sam śrzedniemu dębowi. I A jak moja z włosami jest nie ogolonemi młodzieńska głowa/ tak też ty na sobie ozdoby zielonego liścia noś. Apollo bywał malowan z włosami długimi, a bez brody, i taką ozdobę zda się wieczną mieć: bo i słońce które też czasem zową Apollinem, promienie swoje wieczne ma, i nigdy ich nie utraca. To tedy też w on czas słowy tymi stanowił Apollo: jako on włosów swoich nigdy nie strzygł
było sádzone ná podworzu Zamku Cesárskiego, á podle niego ze dwu stron dwoie drzewá Wáwrzynowe. Z tych rozumieniem, zgadzáią się te słowá Poéty: Ty Wáwrzynie przede drzwiámi nawiernieyszy stroż będźiesz/ y obronę dáwáć sam śrzedniemu dębowi. I A iák moiá z włosámi iest nie ogolonemi młodźieńska głowá/ ták też ty ná sobie ozdoby źielonego liśćia noś. Apollo bywáł málowan z włosámi długimi, á bez brody, y taką ozdobę zda się wieczną mieć: bo y słońce ktore też czásem zową Apollinem, promienie swoie wieczne ma, y nigdy ich nie vtraca. To tedy też w on czás słowy tymi stanowił Apollo: iáko on włosow swoich nigdy nie strzygł
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 32
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
czego przyczyna/ że tenże jednego czasu sen miał. Stąd na pamiątkę/ Roku każdego/ 12. Sierpnia/ wielka w tym Kościele zwykła się odprawować uroczystość. W racając się przez Kościół/ ku świętej Bramie przeciwko zaraz/ jest Kościół nazwiskiem Santa Potentiana, tam obaczysz w Kaplicy jednej/ przez kratę/ pół Słupa zielonego marmuru: Przy którym Zbawiciel nasz Chrystus Jezus/ był biczowany. Wtymże Kościele/ są dwie studnie/ w które dwoje Siośtr/ Prakseda/ i Potentiana święta/ z żalu wielkiego/ krew wszytkich Męczenników Chrześcijańskich zbierając wgębkę/ do tych wyciskały Studzień. Wzad znowu poszedszy/ przez Kościół Z. Maria Maggior,
czego przyczyná/ że tenże iednego czásu sen miał. Ztąd ná pámiątkę/ Roku kázdego/ 12. Sierpniá/ wielka w tym Kośćiele zwykłá się odpráwowáć vroczystość. W racáiąc się przez Kośćioł/ ku świętey Brámie przećiwko záraz/ iest Kośćioł názwiskiem Santa Potentiana, tám obaczysz w Káplicy iedney/ przez kratę/ puł Słupá zielonego mármuru: Przy ktorym Zbáwićiel nász Chrystus Iezus/ był biczowány. Wtymże Kośćiele/ są dwie studnie/ w ktore dwoie Siośtr/ Práxedá/ y Potentiana święta/ z żalu wielkiego/ krew wszytkich Męczennikow Chrześćiáńskich zbieráiąc wgębkę/ do tych wyćiskáły Studźień. Wzad znowu poszedszy/ przez Kośćioł S. Maria Maggior,
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 148
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
i Albertus Magnus. TĘCZA Słoneczna częstym jest naszym obiektem. Formują się na chmurze doliniastej, żłobkowatej, rosistej, i przezroczystej, z odbiających się, na sobie promieni Słonecznych. Kolor w Tęczy Słonecznej wydaje się trojaki, Granarowy, zielony, Purpurowy, a czasem żółtawy, a ten jest z dwóch, to jest z Zielonego i granatowego zmieszany. Figura Tęczy okrągła bo też Słońca Autoris Tęczy, takaż jest Figura. Do POWIETRZNYCH METEORÓW należą różne na Powietrzu reprezentacje, Obrazy, kolory, widowiska, straszydła, jako to wojska ucierające się, KOMETY, którym (jeżeli prawdziwe) Recentiores Astronomi, miejsce dają in Caelo AEthereo, i wyżej Księ-
y Albertus Magnus. TĘCZA Słoneczna częstym iest nasżym obiektem. Formuią się na chmurze doliniastey, żłobkowatey, rosistey, y przezròczystey, z odbiaiących się, na sobie promieni Słonecznych. Kolor w Tęczy Słoneczney wydaie się troiaki, Granarowy, zielony, Purpurowy, a czasem żołtawy, a ten iest z dwoch, to iest z Zielonego y granatowego zmieszany. Figura Tęczy okrągła bo też Słońca Autoris Tęczy, takaż iest Figura. Do POWIETRZNYCH METEOROW należą rożne ná Powietrzu reprezentacye, Obrazy, kolory, widowiska, strászydła, iako to woyska ucieraiące się, KOMETY, ktorym (ieżeli prawdziwe) Recentiores Astronomi, mieysce daią in Caelo AEthereo, y wyżey Xię-
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 165
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
jako też Złoty Pierścień, Miesiączka noszenie u obuwia czarnego. Kto był z liczby sto Senatorów Rzymskich, od Romulusa kreowanych, denotabat go litera C. to jest Centum. Alexander ab Alexandro lib. 5. cap. 18 NIEMCY Szlachetnej Kondycyj opięto mieli in usu suknię a Pospólstwo nosiło buchowatszą, przestrzeńszą. TURECKA Nacja koloru Zielonego: POLSKA Czerwonego Antiquitas zażywała: a tak a Signis in signis Człowiek Krwią nazywał się. o Rzeczypopolitej której Ornament Szlachta. SZLACHECKA KREW. distinbvitur KLEJNOTAMI HERBOWNEMI u Wszystkich Politycznych Narodów.
HERB u Polaków zowie się od słówka Łacińskiego HERBA, to jest Ziela, iż Starożytni Rzymianie w Pzysionkach Rezydencyj swoich, Portrety z Wosku ulane
iako też Złoty Pierścień, Miesiącżka noszenie u obuwia czarnego. Kto był z liczby sto Senatorow Rzymskich, od Romulusa kreowanych, denotabat go litera C. to iest Centum. Alexander ab Alexandro lib. 5. cap. 18 NIEMCY Szlachetney Kondycyi opięto mieli in usu suknię a Pospolstwo nosiło buchowatszą, przestrzeńszą. TURECKA Nacya koloru Zielonego: POLSKA Czerwonego Antiquitas zażywała: a tak à Signis in signis Człowiek Krwią nazywał się. o Rzeczypopolitey ktorey Ornament Szlachta. SZLACHECKA KREW. distinbvitur KLEYNOTAMI HERBOWNEMI u Wszystkich Politycznych Narodow.
HERB u Polakow zowie się od słowka Łacińskiego HERBA, to iest Ziela, iż Starożytni Rzymianie w Pzysionkach Rezydencyi swoich, Pòrtrety z Wosku ulane
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 372
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
przypisano, Das tuo vollo depento; tojest à Tuo vultu pendeo-
TOPAZ, z Arabskiego sonat znalezienie, iż na Insule Chytis w Arabii od zbierających ziele znaleziony. Pliniusz zaś twierdzi, że od Insuły o Kamieniach o sobiwych
imieniem Topazium rzeczony, albo też od słowa Hebrajskiego Pax, tojest Złoto, że się z złotego i zielonego składa Koloru. Strabo twierdzi, że jest do promienia słonecznego podobny maścią. Przy Słońcu jasnym, dziwnie jaśnieje. W wodę wrzącą wrzuciwszy go, w lot z letnieje, wrzeć i wybiegać niebędzie, teste Ruco. Ma moc wielką na Lunatyczne afekcje, na szaleństwo, na żądze ciała, na uśmierzenie gniewu, na
przypisáno, Das tuo vollo depento; toiest à Tuo vultu pendeo-
TOPAZ, z Arabskiego sonat znalezienie, iż na Insule Chytis w Arabii od zbieraiących ziele znaleziony. Pliniusz zaś twierdzi, że od Insuły o Kamieniach o sobiwych
imieniem Topazium rzećzony, albo też od słowa Hebrayskiego Pax, toiest Złoto, że się z złotego y zielonego składa Koloru. Strabo twierdzi, że iest do promienia słonecznego podobny maścią. Przy Słońcu iasnym, dziwnie iásnieie. W wodę wrzącą wrzuciwszy go, w lot z letnieie, wrzeć y wybiegać niebędzie, teste Ruco. Ma moc wielką na Lunatyczne affekcye, na száleństwo, na żądze ciała, na usmierzenie gniewu, ná
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 661
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755