zaś z wieży, albo raczej z kopuły, wszytka struktura, która jest barzo piękna, dispositio okrąglusieńka miasta in maxima i okiem incomprehensa planitie, bez żadnej lasów ani i innych przeszkód umbry 96v ma delicatissimum prospectum. Z jednej strony morzem równichnym, a na nim różnych statków i okrętów żeglujących otoczone. Z drugiej zaś strony zielonymi jeno łąkami, barzo równemi, a po nich kanałami kopanemi, któremi barki od miast do miast chodzą, i domami barzo pięknie upstrzonemi ambitur, czyniąc magnam miastu apparentiam. Same zaś miasto in circa cingitur mari, tak iż żaden nieprzjacielowi ad occupandam urbem non invenitur modus.
To miasto ma innych pałaców godnych widzenia, jako
zaś z wieży, albo raczej z kopuły, wszytka struktura, która jest barzo piękna, dispositio okrąglusieńka miasta in maxima i okiem incomprehensa planitie, bez żadnej lasów ani i innych przeszkód umbry 96v ma delicatissimum prospectum. Z jednej strony morzem równichnym, a na nim różnych statków i okrętów żeglujących otoczone. Z drugiej zaś strony zielonymi jeno łąkami, barzo równemi, a po nich kanałami kopanemi, któremi barki od miast do miast chodzą, i domami barzo pięknie upstrzonemi ambitur, czyniąc magnam miastu apparentiam. Same zaś miasto in circa cingitur mari, tak iż żaden nieprzyacielowi ad occupandam urbem non invenitur modus.
To miasto ma innych pałaców godnych widzenia, jako
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 312
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
grubości równającego się murowi/ wewnątrz od statuji/ i starożytności/ na koło od pięknych ław/ a wszytkich spód zielonym kwieciem. Proś żeć Fontanę Wenery pokażą/ która kunsztownie i sztucznie z siebie wydaje wody/ jednak nie ustawicznie/ tylko gdy człek zechce/ barzo wesoła rzecz do widzenia. Przytym Labirynt pewny/ zielonymi płoty/ na osobę ludzką wysoko ogrodzony/ tak dalece/ że w nim przechodzący się/ nie obaczysz ani dojzrzysz osoby. Potym cię do Sybille nazwanej Grotta zaprowadzą/ gdzie barzo śliczne i wesołe obaczysz miejsce/ od Statuji/ także wód różnych z siebie wydającej/ nad którą jest Pokoj Ojca świętego Papieża. Ten Pałac
grubośći rownáiącego się murowi/ wewnątrz od státuii/ y stárożytnośći/ ná koło od pięknych ław/ á wszytkich spod źielonym kwiećiem. Proś żeć Fontánę Venery pokażą/ ktora kunsztownie y sztucznie z siebie wydáie wody/ iednák nie ustáwicznie/ tylko gdy człek zechce/ bárzo wesoła rzecz do widzenia. Przytym Lábirynth pewny/ żielonymi płoty/ ná osobę ludzką wysoko ogrodzony/ ták dalece/ że w nim przechodzący się/ nie obaczysz áni doyzrzysz osoby. Potym ćię do Sybille názwáney Grotta záprowádzą/ gdźie bárzo śliczne y wesołe obaczysz mieysce/ od Státuii/ tákże wod rożnych z siebie wydáiącey/ nád ktorą iest Pokoy Oycá świętego Papieżá. Ten Páłac
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 179
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
dusze były w niektórych kałużach ognistych rozmaicie męczone/ bite żelaznymi kijmi/ wieszone po drzewach/ włóczone i targane końmi/ pieczone na ogniu/ i rozmaitymi inszymi sposobami/ a wszytko srogimi trapione. To miejsce (rzekł on młodzieniec) jest Czyściec. Stamtąd wyszedszy/ prowadził tę niewiastę on młodzieniec na jednę górę pokrytą wszędzie drzewami zielonymi/ kędy się zdało/ iż słońce niezwyczajną jasnością samo siebie przechodziło. Tam obaczyła jeden pałac królewski/ wszytek świecący się od złota i od drogich kamieni/ a u bramy dwaj wdzięczni młodzieńcy stali. Poznała ich ona białagłowa/ iż to byli synowie jej/ którzy pomarli w dzieciństwie. Zwyciężona macierzyńskim afektem chciała ich obłapić/
dusze były w niektorych káłużách ognistych rozmáićie męczone/ bite żeláznymi kiymi/ wieszone po drzewách/ włoczone y tárgáne końmi/ pieczone ná ogniu/ y rozmáitymi inszymi sposobámi/ á wszytko srogimi trapione. To mieysce (rzekł on młodźieniec) iest Czyśćiec. Ztámtąd wyszedszy/ prowádźił tę niewiástę on młodźieniec ná iednę gorę pokrytą wszędźie drzewámi źielonymi/ kędy się zdáło/ iż słońce niezwyczáyną iásnośćią sámo śiebie przechodźiło. Tám obaczyłá ieden páłac krolewski/ wszytek świecący się od złotá y od drogich kámieni/ á v bramy dwáy wdźięczni młodźieńcy stali. Poznáłá ich oná białagłowá/ iż to byli synowie iey/ ktorzy pomárli w dźiećiństwie. Zwyćiężoná máćierzyńskim áffektem chćiáłá ich obłápić/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 73
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
przykładany/ pryszczenie czyni. Przeto Oczom płynącym.
Oczom płynącym dla zbytniej wilgotności głowy/ albo mózgu/ w tył abo na ramiona go przykładając/ jest ratunkiem/ wysuszając wilgotności/ i flusy od nich odciągając. Puchlinie.
Puchlinę z ciała wszystkiego wyciąga i wywodzi/ liście i z kwieciem/ bądź tylko samo liście z łupinami zielonymi orzechów Włoskich utłukszy/ przyłożyć/ pod kolanem po tej stronie od siebie/ gdzie pospolicie bywają apertury czynione. Tak wszystkę puchlinę z ciała wyciągnie. Feb. kwartaunie.
Przeciwko Kwartannie albo Czworódniowej febrze/ czynią niektórzy z tego ziela liścia Pigułki/ i dają godzinę przed przyszciem/ ale po wzięciu potrzeba się co nalepiej pocić
przykłádány/ prysczenie czyni. Przeto Oczom płynącym.
Oczom płynącym dla zbytniey wilgotnośći głowy/ álbo mozgu/ w tył ábo ná rámioná go przykłádáiąc/ iest rátunkiem/ wysuszáiąc wilgotnośći/ y flusy od nich odćiągáiąc. Puchlinie.
Puchlinę z ćiáłá wszystkiego wyćiąga y wywodźi/ liśćie y z kwiećiem/ bądź tylko sámo liśćie z łupinámi źielonymi orzechow Włoskich vtłukszy/ przyłożyć/ pod kolánem po tey stronie od śiebie/ gdźie pospolićie bywáią ápertury czynione. Ták wszystkę puchlinę z ćiáłá wyćiągnie. Feb. quartaunie.
Przećiwko Quártánnie álbo Czworodniowey febrze/ czynią niektorzy z tego źiela liśćia Pigułki/ y dáią godźinę przed przyszćiem/ ále po wźięćiu potrzebá się co nalepiey poćić
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 317
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
zakładzie dawszy, zdradzieckie Polakom towarzystwo z Tatarami zawziął.
I niedługo po tym, tegoż prawie czasu jako król Władysław w miesiącu maju umarł w Litwie, z Tuhaj bejem jemu w posiłku we trzydzieści tysięcy idącym, Rok 1648
z swoją kupą swawolną mającą do dwudziestu tysięcy, skupiwszy się, dnia 26 maja, przed samymi Zielonymi Świątkami, na wojsko kwarciane pod Korsuniem nastąpił i długo pierwszy impet wytrzymujące przez ordę gwałtownie rozerwał i z gruntu go prawie zniósł. Oddawszy za pracę Tatarom w niewolę nie tylko obudwu hetmanów, Potockiego i Kalinowskiego, ile wszystek prawie kwiat rycerstwa polskiego, tak dalece, że ledwie kto wiadomość stamtąd o tym pogromie dać mógł.
zakładzie dawszy, zdradzieckie Polakom towarzystwo z Tatarami zawziął.
I niedługo po tym, tegoż prawie czasu jako król Władysław w miesiącu maju umarł w Litwie, z Tuhaj bejem jemu w posiłku we trzydzieści tysięcy idącym, Rok 1648
z swoją kupą swawolną mającą do dwudziestu tysięcy, skupiwszy się, dnia 26 maja, przed samymi Zielonymi Świątkami, na wojsko kwarciane pod Korsuniem nastąpił i długo pierwszy impet wytrzymujące przez ordę gwałtownie rozerwał i z gruntu go prawie zniósł. Oddawszy za pracę Tatarom w niewolę nie tylko obudwu hetmanów, Potockiego i Kalinowskiego, ile wszystek prawie kwiat rycerstwa polskiego, tak dalece, że ledwie kto wiadomość stamtąd o tym pogromie dać mógł.
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 47
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
Duglessem pod Bydgoszczą mało co zabawiwszy, a owych ludzi Wajerowych z fortece akordem wyforowawszy i swymi ludźmi osadziwszy, tymże traktem jako kwarciane wojsko szło i też przeprawy na Noteci rzece Rok 1656
przebywa, a tak niespodzianie pode Kcynię przybywa, że nawet i straży wojskowej podstąpienie jego tajemne było. Wieczorem, w piątek przed Świątkami Zielonymi, z boru jako matnie szykiem wysunął się i w równinie pod Kcynią pod borem stanął. Blisko na kwaterach stojące Jaskulskiego, strażnika i Kaweckiego, oboźnego wojskowego pułki, prędko do sprawy przyszedłszy, jakkolwiek impet szwedzki wytrzymując, odwodem brali się. Szwedzi zaś za nimi powoli, snadź armaty oczekiwając, postępowali.
Tymczasem Czarniecki z
Duglessem pod Bydgoszczą mało co zabawiwszy, a owych ludzi Wajerowych z fortece akordem wyforowawszy i swymi ludźmi osadziwszy, tymże traktem jako kwarciane wojsko szło i też przeprawy na Noteci rzece Rok 1656
przebywa, a tak niespodzianie pode Kcynię przybywa, że nawet i straży wojskowej podstąpienie jego tajemne było. Wieczorem, w piątek przed Świątkami Zielonymi, z boru jako matnie szykiem wysunął się i w równinie pod Kcynią pod borem stanął. Blisko na kwaterach stojące Jaskulskiego, strażnika i Kaweckiego, oboźnego wojskowego pułki, prętko do sprawy przyszedłszy, jakkolwiek impet szwedzki wytrzymując, odwodem brali się. Szwedzi zaś za nimi powoli, snadź armaty oczekiwając, postępowali.
Tymczasem Czarniecki z
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 203
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
roje Faunów leśnych/ Satyrów/ którzy piosnki swoje Zaczynali/ a owe panienki przed nimi Driady tańcowały/ rękami swojemi Poklaskując; na co ja długo patrząc miło/ Ulubiłem toż sobie/ zaraz się chwyciło Serce moje takiejże biesiady zażywać/ I po trawce zielonej chybko poskakiwać. Przyjdę do nich/ a oni swoje zielonymi Lby kosmate nakry wieńcy/ i głośnymi Piszczałkami po lesie onym wykrzykali/ Tak dalece iż wszystek zwierz k sobie zwabiali. Ujrzy mię z ich pojstżodka/ Sylenem go zwano/ Jeden/ i rzecze do mnie/ po co cię posłano Tu młode dziecię do nas/ kto cię rano wzbudził? Tu ku lasu/ kto twoje
roie Faunow leśnych/ Satyrow/ ktorzy piosnki swoie Záczynáli/ á owe pánienki przed nimi Dryády táńcowáły/ rękámi swoiemi Pokláskuiąc; ná co ia długo pátrząc miło/ Ulubiłem toż sobie/ záraz sie chwyćiło Serce moie tákieyże bieśiády záżywać/ Y po trawce zieloney chybko poskákiwáć. Przyidę do nich/ á oni swoie zielonymi Lby kosmáte nákry wieńcy/ y głosnymi Pisczałkámi po leśie onym wykrzykáli/ Ták dálece iż wszystek zwierz k sobie zwabiáli. Uyrzy mię z ich poystżodká/ Sylenem go zwano/ Ieden/ y rzecże do mnie/ po co ćię posłano Tu młode dziećię do nas/ kto ćię ráno wzbudził? Tu ku lásu/ kto twoie
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: A2
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630
. Do tych przyczyn przydam/ iż wielki Cham/ (jako też i król Chiński/ i Wielki Kniaź Moskiewski) nie dopuszcza swym ludziom wyjeżdżać z swego Państwa indziej; ani też tam cudzoziemcom wjeżdżać/ oprócz posłów: ale ci nie mogą wolno postępować. Mieszkają tam Tartarowie pod rozmaitymi Pany: a przedniejszy są owi z zielonymi czapkami/ których Pan mieszka w Samarcandzie/ wieczny nieprzyjaciel Sofiego: więc też ów de Bacara, który przecię jest Mahometanem: zaś ów Mogorski (o któregośmy Państwie mówili indziej) i Katajski/ o którym teraz chcemy mówić. Nie masz nacji na świecie/ któraby miała Państwo więtsze/ i któraby się na
. Do tych przyczyn przydam/ iż wielki Chám/ (iáko też y krol Chiński/ y Wielki Kniáź Moskiewski) nie dopuscza swym ludźiom wyieżdżáć z swego Páństwá indźiey; áni też tám cudzoźiemcom wieżdżáć/ oprocz posłow: ále ći nie mogą wolno postępowáć. Mieszkáią tám Tártárowie pod rozmáitymi Pány: á przednieyszy są owi z źielonymi czapkámi/ ktorych Pan mieszka w Sámárcándźie/ wieczny nieprzyiaćiel Sofiego: więc też ow de Bacara, ktory przećię iest Máhometanem: záś ow Mogorski (o ktoregosmy Páństwie mowili indźiey) y Kátáyski/ o ktorym teraz chcemy mowić. Nie mász nátiey ná świećie/ ktoraby miáłá Páństwo więtsze/ y ktoraby się ná
Skrót tekstu: BotŁęczRel_III
Strona: 82
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. III
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
moje nieszczęście tych/ co na mię czyhają: o złośnikach/ którzy powstawają przeciwko mnie/ usłyszą uszy moje. 13. Sprawiedliwy/ jako Palma zakwitnie/ jako cedra na Libanie rozmnoży się. 14. Wszczepieni w domu PAńskim/ w sieniach Boga naszego zakwitną. 15. Nawet i w szedziwości przyniosą owoc/ czyrstwymi i zielonymi będą. 16. Aby to opowiadano/ że uprzyjmym jest PAN/ skała moja: a/ że w nim niemasz żadnej nieprawości. PSALM XCIII. Proroctwo o królestwie PAna Chrystusowym, w którym wielbi Boga: iż swoich od najazdów nieprzyjacielskich broni. 1
. PAN króluje/ oblekł się w dostojność: oblekł się PAN
moje nieszcżęśćie tych/ co ná mię czyháją: o złośnikách/ ktorzy powstawáją przećiwko mnie/ usłyszą uszy moje. 13. Spráwiedliwy/ jáko Pálmá zakwitnie/ jáko cedra ná Libánie rozmnoży śię. 14. Wszcżepieni w domu PAńskim/ w śieniách Bogá nászego zákwitną. 15. Náwet y w szedziwośći przyniosą owoc/ czyrstwymi y źielonymi będą. 16. Aby to opowiádano/ że uprzyjmym jest PAN/ skáła mojá: á/ że w nim niemász żadney niepráwośći. PSALM XCIII. Proroctwo o krolestwie PAná Chrystusowym, w ktorym wielbi Bogá: iż swojich od najazdow nieprzyjaćielskich broni. 1
. PAN kroluje/ oblekł śię w dostojność: oblekł śię PAN
Skrót tekstu: BG_Ps
Strona: 598
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Psalmów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
będą sarny po niebie biegały, A pioruny z podziemnych jaskiń wynikały, Kiedy słońce wśród nocy jasność swą rozleje, A w południe się niebo gwiazdami odzieje, Pierwej mię ziemia poźrze, pierwej w grobie ciało W proch się obrócić może i będzie prochniało, Pierwej niebo poroście trawą, a na ziemi Gwiazdy będą świeciły, pierwej zielonymi Morze drzewy obrośnie, a wysokie skały Będą ostrymi wierzchy niebiosów sięgały, Pierwej wilków kozłowie bić będą brodami, A psów będą doganiać jelenie rogami,
Pierwej orła skowronek dotrzyma bujnego A lwa zając udawi pierzchliwy srogiego, Pierwej tęskliwy komór jako zubr utyje, A drobna mrówka morze bezdenne wypije, Pierwej i żółw leniwy zbieży okrąg świata
będą sarny po niebie biegały, A pioruny z podziemnych jaskiń wynikały, Kiedy słońce wśrod nocy jasność swą rozleje, A w południe się niebo gwiazdami odzieje, Pierwej mię ziemia poźrze, pierwej w grobie ciało W proch się obrocić może i będzie prochniało, Pierwej niebo poroście trawą, a na ziemi Gwiazdy będą świeciły, pierwej zielonymi Morze drzewy obrośnie, a wysokie skały Będą ostrymi wierzchy niebiosow sięgały, Pierwej wilkow kozłowie bić będą brodami, A psow będą doganiać jelenie rogami,
Pierwej orła skowronek dotrzyma bujnego A lwa zając udawi pierzchliwy srogiego, Pierwej teskliwy komor jako zubr utyje, A drobna mrowka morze bezdenne wypije, Pierwej i żołw leniwy zbieży okrąg świata
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 52
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910