tego godności I takich cnot chwalebnych w najpierwszej młodości W nierozkwitłym pączewiu Atropos łakoma Jakoś nielitościwymi uszczknęła rękoma?
Nie takiej ci pociechy, ojcze żałościwy Po tym synu doczekać miał twój włos szedziwy, Miał ci on w twe i w przodków wstąpiwszy strzemiona Sprawić, żeby te zacne żyły w nim imiona. Czego już takie znaki czynił znamienite, Jak wdzięczna wiosna lato uprzedza obfite. Poznałbyś Babilonie! Bo jeżeli który, Tedyby był ten pewnie burzył twoje mury Mieczem słowa Bożego, gdyż to nieomylna, Że choć jednaż broń, w drugiej ręce nie tak silna. A ten z najpierwszej wieku niezrzałego cery Między święte policzon mógł być kawalery. Ledwie
tego godności I takich cnot chwalebnych w najpierwszej młodości W nierozkwitłym pączewiu Atropos łakoma Jakoś nielitościwymi uszczknęła rękoma?
Nie takiej ci pociechy, ojcze żałościwy Po tym synu doczekać miał twoj włos szedziwy, Miał ci on w twe i w przodkow wstąpiwszy strzemiona Sprawić, żeby te zacne żyły w nim imiona. Czego już takie znaki czynił znamienite, Jak wdzięczna wiosna lato uprzedza obfite. Poznałbyś Babilonie! Bo jeżeli ktory, Tedyby był ten pewnie burzył twoje mury Mieczem słowa Bożego, gdyż to nieomylna, Że choć jednaż broń, w drugiej ręce nie tak silna. A ten z najpierwszej wieku niezrzałego cery Między święte policzon mogł być kawalery. Ledwie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 431
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, od biczów krwawy, Jest przewodnikiem do niebieskiej włości I skaże gościniec prawy, Gdzie zastarzałe mamy złożyć złości, Stopy dusze obłędliwej Do ścieżki wiary prostując prawdziwej.
Wy, starodawni Rzymianie, Chcąc mieć swe dzieła do wieków podane, Antoninie i Trajanie, Wystawiliście słupy niewidane, Na których widzieć wyryte Triumfy sławne, walki znamienite;
A Pan na znak swej wygranej, Że swe i nasze zniósł nieprzyjaciele, Na sztuce skały kopanej I własnym pisze kronikę krwią ciele: Ciernie, bicze — to są pióra, A papier — skłuta, poszarpana skóra.
Cegłę i kamienne sztuki Przez zniewolone znosząc w kupę Żydy,
Egipt swe skryte nauki Dotąd na trwałe
, od biczów krwawy, Jest przewodnikiem do niebieskiej włości I skaże gościniec prawy, Gdzie zastarzałe mamy złożyć złości, Stopy dusze obłędliwej Do ścieżki wiary prostując prawdziwej.
Wy, starodawni Rzymianie, Chcąc mieć swe dzieła do wieków podane, Antoninie i Trajanie, Wystawiliście słupy niewidane, Na których widzieć wyryte Tryumfy sławne, walki znamienite;
A Pan na znak swej wygranej, Że swe i nasze zniósł nieprzyjaciele, Na sztuce skały kopanej I własnym pisze kronikę krwią ciele: Ciernie, bicze — to są pióra, A papier — skłuta, poszarpana skóra.
Cegłę i kamienne sztuki Przez zniewolone znosząc w kupę Żydy,
Egipt swe skryte nauki Dotąd na trwałe
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 216
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
morzem jedzie We dnie i w nocy, gdzie go ślepa miłość wiedzie. Potem zaś w temże porcie żagle z masztu zbierał, Gdzie je był rozpiął, gdy się w tę drogę wybierał, I dalej stamtąd jedzie na Bryliadorze, Zostawując za sobą wiatr i słone morze.
LXXXI.
Wierzę, że na ostatku zimy znamienite Dzieła porobił; ale iż beły zakryte I jam do tego czasu o nich nic nie słyszał, Nie winienem, że o nich nic nie będę pisał. Bo Orland więcej beł zwykł czynić, niżli swoje Sprawy potem powiadać i czci godne boje, I wszytkie jego dzieła nie były wiedziane Okrom tych, które były
morzem jedzie We dnie i w nocy, gdzie go ślepa miłość wiedzie. Potem zaś w temże porcie żagle z masztu zbierał, Gdzie je był rozpiął, gdy się w tę drogę wybierał, I dalej stamtąd jedzie na Bryliadorze, Zostawując za sobą wiatr i słone morze.
LXXXI.
Wierzę, że na ostatku zimy znamienite Dzieła porobił; ale iż beły zakryte I jam do tego czasu o nich nic nie słyszał, Nie winienem, że o nich nic nie będę pisał. Bo Orland więcej beł zwykł czynić, niżli swoje Sprawy potem powiadać i czci godne boje, I wszytkie jego dzieła nie były wiedziane Okrom tych, które były
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 246
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ac summopere laesivis, a od tak dystyngwowanej w Rzpltej osoby eo aggravantioribus verbis et mediis procedentibus exterminarei tak publicznie, jak prywatnie najnieposzlakowańszy honor... szkalujesz i w najwyższym stopniu obraźliwymi, a że od tak dystyngwowanej w Rzpltej osoby po-chodzącymi, tym dotkliwszymi słowami i środkami zniszczyć usiłujesz, tudzież na żadne przez znamienite in Respublica osoby zaniesione od żałujących delatorów remonstracje i prośby do żadnej wziętego honoru satysfakcji, jako sami ultroz własnej woli dobrowolnie wyznają, że są od obżałowanego WMci, wielmożny kanclerzu wielki W. Ks. Lit., do tejże kalumnii superinducti, in uno consilio et complicitateprzywiedzeni, w jed- niej zmowie i współwinie
ac summopere laesivis, a od tak dystyngwowanej w Rzpltej osoby eo aggravantioribus verbis et mediis procedentibus exterminarei tak publicznie, jak prywatnie najnieposzlakowańszy honor... szkalujesz i w najwyższym stopniu obraźliwymi, a że od tak dystyngwowanej w Rzpltej osoby po-chodzącymi, tym dotkliwszymi słowami i środkami zniszczyć usiłujesz, tudzież na żadne przez znamienite in Respublica osoby zaniesione od żałujących delatorów remonstracje i prośby do żadnej wziętego honoru satysfakcji, jako sami ultroz własnej woli dobrowolnie wyznają, że są od obżałowanego WMci, wielmożny kanclerzu wielki W. Ks. Lit., do tejże kalumnii superinducti, in uno consilio et complicitateprzywiedzeni, w jed- nej zmowie i współwinie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 539
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Soboń Skowroneczku! Już śniegi na polach nie leżą, Już do morza rzekami pienistymi bieżą. A tyś rad i ku niebu wzgórę polatujesz, I garłeczkiem krzykliwym wdzięcznie przepierujesz. Bo skoro wiosna role rozległe ogrzeje, Skoro łąki kwiatkami pięknymi odzieje, Wynikną i robaczki z ziemie rozmaite; A ty potrawki będziesz miał z nich znamienite. Symich Jaskółeczko, jużeś się na świat ukazała? Jużeś ożyła? Jużeś z wody wyleciała? Za tobą dni wesołe i wietrzyk powiewa, Za tobą i słoneczko cieplejsze dogrzewa. Narodzi ono tobie muszek niezliczonych, Ty ich będziesz łapała po polach przestronych, Będziesz łapała i do gniazdeczka nosiła, Boś je
Soboń Skowroneczku! Już śniegi na polach nie leżą, Już do morza rzekami pienistymi bieżą. A tyś rad i ku niebu wzgórę polatujesz, I garłeczkiem krzykliwym wdzięcznie przepierujesz. Bo skoro wiosna role rozległe ogrzeje, Skoro łąki kwiatkami pięknymi odzieje, Wynikną i robaczki z ziemie rozmaite; A ty potrawki będziesz miał z nich znamienite. Symich Jaskółeczko, jużeś się na świat ukazała? Jużeś ożyła? Jużeś z wody wyleciała? Za tobą dni wesołe i wietrzyk powiewa, Za tobą i słoneczko cieplejsze dogrzewa. Narodzi ono tobie muszek niezliczonych, Ty ich będziesz łapała po polach przestronych, Będziesz łapała i do gniazdeczka nosiła, Boś je
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 149
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Męstwo i dzielność piękna. Przy słonecznym oku Wielkim czynom przynależy, Komu żyć wiekopomnie i z sławą należy. Snadź i dzielność mało warta, Kiedy jest murowymi tarasy przywarta, I więzieniem się poczyta, Gdy się blanków, jak podły agrest, płotów chwyta. Wrodzona chuć do wolności I z wolności zrodzona, dzieła w przestroności
Znamienite wykonywa, Zwłaszcza gdy ją piękna czci w godny czyn wyzywa. Lecz ten w sławie nie korzysta I ozdobie, którego obrona troista Kryje, że to z ścian kamiennych Tusząc, że go nabawi dni z zdrowiem zbawiennych. Słaba ufność i obrona Murom zdrowie polecać. Gwałt i moc skupiona To wywróci; więc zarównie I ci
Męstwo i dzielność piękna. Przy słonecznym oku Wielkim czynom przynależy, Komu żyć wiekopomnie i z sławą należy. Snadź i dzielność mało warta, Kiedy jest murowymi tarasy przywarta, I więzieniem się poczyta, Gdy się blanków, jak podły agrest, płotów chwyta. Wrodzona chuć do wolności I z wolności zrodzona, dzieła w przestroności
Znamienite wykonywa, Zwłaszcza gdy ją piękna czci w godny czyn wyzywa. Lecz ten w sławie nie korzysta I ozdobie, którego obrona troista Kryje, że to z ścian kamiennych Tusząc, że go nabawi dni z zdrowiem zbawiennych. Słaba ufność i obrona Murom zdrowie polecać. Gwałt i moc skupiona To wywróci; więc zarownie I ci
Skrót tekstu: SarbGawWierBar_I
Strona: 462
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Maciej Kazimierz Sarbiewski
Tłumacz:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, zagój, ulecz cale, Lekarzu wyśmienity. Ciebie na twym szukam krzyżu, Zmysłem, tudzież sercem zbliżu; Uleczysz mię, mam nadzieję, W której nigdy nie stępieję; Przez dar twej krwie obfity. Rany drogie, w rękach dziury, Pełne z drogiej krwie purpury, Niech na sercu mem wyryte Noszę, herby znamienite, Ciebie Boga kochając. Słodki Jezu, dobry Boże, Któż grzechy me zgładzić może Okrom ciebie? O niezmierny, Pokaż żeś Pan miłosierny, Grzesznym nie pogardzając. Obłapiam twe święte nogi, Krzyż całuję grzesznik srogi; Nie gardź Jezu, odpuść zbrodnie, Proszę, proszę, ach niegodnie, Wymaż mię z grzesznych
, zagój, ulecz cale, Lekarzu wyśmienity. Ciebie na twym szukam krzyżu, Zmysłem, tudzież sercem zbliżu; Uleczysz mię, mam nadzieję, W której nigdy nie stępieję; Przez dar twej krwie obfity. Rany drogie, w rękach dziury, Pełne z drogiej krwie purpury, Niech na sercu mem wyryte Noszę, herby znamienite, Ciebie Boga kochając. Słodki Jezu, dobry Boże, Któż grzechy me zgładzić może Okrom ciebie? O niezmierny, Pokaż żeś Pan miłosierny, Grzesznym nie pogardzając. Obłapiam twe święte nogi, Krzyż całuję grzesznik srogi; Nie gardź Jezu, odpuść zbrodnie, Proszę, proszę, ach niegodnie, Wymaż mię z grzesznych
Skrót tekstu: KochBerTur
Strona: 52
Tytuł:
Rytm świętego Bernarda
Autor:
Wespazjan Kochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1668
Data wydania (nie wcześniej niż):
1668
Data wydania (nie później niż):
1668
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wierszem i prozą
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Polska
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
tylko sam dobroczynny Planeta Jowisz, ale i świetna Baranka tego konstelacja ma suos comites, kiedy złoty ten Wiosny purpures Veris et formosissimi anni płód w kwitnącą bogate celsioris furtunae obfituje ozdoby: kiedy w pomienionym Stanisławie Wojewodzie Łęczyckim Najjaśniejszej Janiny splendor, przez Katarzynę Wojewodzankę Lubełską, reflexus i concentratus wiecznie gorające ognie na wszystkie rzuca strony, znamienite ciska promienie. Posilona nieskąpym bujnego pola elementem, obfitość tejże latorośli, złotym obsypała się fruktem, wydawszy Mikołaja Kasztelana Łęczyckiego, Hieronima Podkanclerzego Koronnego, którego niech moja kilka słów niewspomina Mowa, kiedy go żadnemi nieprzerwana laty, wieczność nieodbiega, kiedy nieprzemierzonemi wiekami sława, między oddzielonemi, od znajomego świata rozsiana krajami
tylko sam dobroczynny Pláneta Iowisz, ále y swietna Baranka tego konstellacya ma suos comites, kiedy złoty ten Wiosny purpures Veris et formosissimi anni płod w kwitnącą bogáte celsioris furtunae obfituie ozdoby: kiedy w pomienionym Stanisłáwie Woiewodzie Łęczyckim Nayiasnieyszey Ianiny splendor, przez Kátarzynę Woiewodzankę Lubełską, reflexus y concentratus wiecznie goraiące ognie ná wszystkie rzuca strony, znamienite ciska promienie. Posilona nieskąpym buynego pola elementem, obfitość teyże latorośli, złotym obsypáła się fruktem, wydawszy Mikołáia Kásztellana Łęczyckiego, Hieronimá Podkanclerzego Koronnego, ktorego niech moia kilka słow niewspomina Mowa, kiedy go żadnemi nieprzerwana laty, wieczność nieodbiega, kiedy nieprzemierzonemi wiekámi sława, między oddzielonemi, od znáiomego swiatá rozsiana kráiámi
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 32
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
skory zwierchniej na ciele/ i tak dopiero do zbierania/ albo wyżymania tego Soku przystąpić. Także go w Moździerzu tłuką. Inni/ twarz i oczy zakrywają/ gdy go czynią. Succus estract^o^ Alchimistarum more. Tegoż Soku wyciągnienia sposób Alchimijskim obyczajem.
Ten nietylko do wszetecznej cielesności służy/ ale ma inne wielkie a znamienite skutki/ jako Płucom. Piszczeli/ przez którą dech idzie. Tchu/ i Płucom. Piszczelom Tchu. Głosu.
Głosu/ Flegmą gęstą lipką napełnione wychędaża/ a od zatkania wolne czyni. Zaczym Suchotnem
Suchoty mającym/ jest wielkim ratunkiem/ biorąc go do tego wszystkiego przez dniu sześćdziesiąt porządnie po wieczerzy/ na raz trzydzieści
skory zwierchniey ná ćiele/ y ták dopiero do zbieránia/ álbo wyżymánia tego Soku przystąpić. Tákże go w Możdżerzu tłuką. Ini/ twarz y oczy zákrywáią/ gdy go czynią. Succus estract^o^ Alchimistarum more. Tegoż Soku wyćiągnienia sposob Alchimiyskim obyczáiem.
Ten nietylko do wszeteczney ćielesności służy/ ále ma ine wielkie á známienite skutki/ iáko Płucom. Pisczeli/ przez ktorą dech idźie. Tchu/ y Płucom. Pisczelom Tchu. Głosu.
Głosu/ Flágmą gęstą lipką nápełnione wychędaża/ á od zátkánia wolne czyni. Záczym Suchotnem
Suchoty máiącym/ iest wielkim rátunkiem/ biorąc go do tego wszystkiego przez dniu sześćdźieśiąt porządnie po wieczerzy/ ná raz trzydźiesći
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 185
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
i z kwieciem kopane/ pierwszego dnia Października/ o szóstej godzinie na dzień/ zwłaszcza gdyby Wenus w dziewiątym stopniu Panny/ znaku niebieskiego/ Merkuriusz w pierwszym a dwudziestym stopniu: Mars we dwudziestym ośmym stopniu: w domu dwunastym byli/ żeby jeno Niedźwiadek nie był w ogonie smoczym/ albo blisko niego. Wielkie i znamienite skutki czyni: w małżeństwie roztyrki i niezgody w nim równając. Melanchol.
Melancholicznym także ratunek czyni. Dziećmi się pracującym.
Paniom ciężko i długo się dziatkami pracującym/ dając z ćwierć łota tego ziela/ miałko utartego w trunku Małmazji.
Tymże sposobem Kordiacznym służy.
Serca drżenie cierpiącym jest lekarstem niepospolitym/ i doświadczonym
Dziecinnym
y z kwiećiem kopáne/ pierwszeg^o^ dniá Páźdźierniká/ o szostey godźinie ná dźień/ zwłasczá gdyby Wenus w dźiewiątym stopniu Pánny/ znáku niebieskie^o^/ Merkuryusz w pierwszym á dwudźiestym stopniu: Márs we dwudźiestym osmym stopniu: w domu dwunastym byli/ żeby ieno Niedźwiadek nie był w ogonie smoczym/ álbo blisko niego. Wielkie y známienite skutki czyni: w małżeństwie rostyrki y niezgody w nim rownáiąc. Melankol.
Melánkolicznym tákże rátunek czyni. Dźiećmi sie prácuiącym.
Pániom ćięszko y długo sie dźiátkámi prácuiącym/ dáiąc z czwierć łotá tego źiela/ miáłko vtártego w trunku Máłmázyey.
Tymże sposobem Kordyácznym służy.
Sercá drżenie ćierpiącym iest lekárstem niepospolitym/ y doświádczonym
Dźiećinnym
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 245
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613