z Historyj, jako wiecie sami. Wtym Zierciedle, ich żgody, a kto dziś nie widzi? Jednęż Modę, ten płaczem; a ten śmiechem hydzi HERAKLIT Próżność Mody dzisiejszej opłakuje, i na nią przyczynę Boskiego karania składa.
KTo doda głowie mojej/ przeźroczystej wody? Kto zgromadzi/ w mych oczach/ obfitych łez brody? Aby we dnie/ i w nocy/ bez podpoczynienia/ Wyświadczać mogły żal mój/ i ciężkie jęczenia. Gdybyśmy Rymotworcom wiarę przyznać mieli/ Którzy/ mądrym/ tej prawdy/ piórem wesprzeć chcieli/ Ze swoich ludzie czasów/ gdy hojnie płakali/ Wobfite się krynice/ w rzeki rozpływali. Z żalu/ Acys
z Historyi, iáko wiećie sámi. Wtym Zierćiedle, ich żgody, á kto dźiś nie widźi? Iednęż Modę, ten płáczẽ; á ten śmiechẽ hydzi HERAKLIT Prozność Mody dźiśieyszey opłakuie, y ná nię przyczynę Boskiego karánia zkłáda.
KTo doda głowie moiey/ przeźroczystey wody? Kto zgromádźi/ w mych oczách/ obfitych łez brody? Aby we dnie/ y w nocy/ bez podpoczynięnia/ Wyświadczać mogły żal moy/ y ćiężkie ięczenia. Gdybysmy Rymotworcom wiárę przyznáć mieli/ Ktorzy/ mądrym/ tey prawdy/ piorem wesprzeć chćieli/ Ze swoich ludźie czásow/ gdy hoynie płákáli/ Wobfite się krynice/ w rzeki rozpływáli. Z żalu/ Acys
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Komisarzem z drugiemi, że kiedyż przekował Upór on we zwycięzcy i ubłagał swemi Słowy nad ambrozją i kanar słodszemi, Przeniósłszy go gdzieindziej. Owo, na czem zgoła Machin onych stanęły rozbieżane koła, Że Prusy wyzwolone, które przepadały, A w prochu i popiołach już się swych nie znały; Że Wisła i bałtyckie zawalone brody, Do swoich się wróciły portów i swobody,
Częścią on był największą; za co w znak wdzięczności Hrubieszów, i inne tam po nad-Bużu włości Wziął od pana, a imię wielkie sobie sprawił, Które w synach żyjących wiecznie tu zostawił. Te zeszłych świątobliwie widzieć tam obrazy, Ojcowskiej familii, żadnej dotąd skazy Nie mające
Komisarzem z drugiemi, że kiedyż przekował Upór on we zwycięzcy i ubłagał swemi Słowy nad ambrozyą i kanar słodszemi, Przeniósłszy go gdzieindziej. Owo, na czem zgoła Machin onych stanęły rozbieżane koła, Że Prusy wyzwolone, które przepadały, A w prochu i popiołach już się swych nie znały; Że Wisła i baltyckie zawalone brody, Do swoich się wróciły portów i swobody,
Częścią on był największą; za co w znak wdzięczności Hrubieszów, i inne tam po nad-Bużu włości Wziął od pana, a imie wielkie sobie sprawił, Które w synach żyjących wiecznie tu zostawił. Te zeszłych świątobliwie widzieć tam obrazy, Ojcowskiej familii, żadnej dotąd skazy Nie mające
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 118
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
ani gadzin bardzo tam zagęszczonych. Żydów jest tam dosyć, Chrześcijanie, to gościnni, to tam nawróceni Tomaei. Indowie są zdrowi, czerstwi, żyją po lat 130. Zwyczaj u nich za Prawo: uczą się me- Geografia Generalna i partykularna
dycyny, Astrologii, czarnoksięstwa; stroją się w klejnoty, włosy noszą krótkie, brody długie. Od Pułnocy są śniadawi, od Południa czarni. Tu CAUCASUS góra, która Indię północą separuje od Tartaryj Wielkiej; na której wierzchołku deszczu i wiatrów nie masz. Litery na piasku napisawszy, i za rok nietykane znajdziesz. Górę tę opisałem fusè w Części I. Aten. Tu oprócz Indusa rzeki, druga
ani gadzin bardzo tam zagęszczonych. Zydow iest tam dosyć, Chrześcianie, to gościnni, to tam nawroceni Thomaei. Indowie są zdrowi, czerstwi, żyią po lat 130. Zwyczay u nich za Prawo: uczą się me- Geografia Generalna y partykularna
dycyny, Astrologii, czarnoksięstwa; stroią się w kleynoty, włosy noszą krótkie, brody długie. Od Pułnocy są śniadawi, od Południa czarni. Tu CAUCASUS góra, która Indię pułnocną separuie od Tártarii Wielkiey; na którey wierzchołku deszczu y wiatrow nie masz. Litery na piasku napisawszy, y za rok nietykane znaydziesz. Gorę tę opisałem fusè w Części I. Aten. Tu oprócz Indusa rzeki, drugá
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 529
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
tymże miejscu będą stały. Dwór Jaśnie Wielebnego J.M.Ks. Szyszkowskiego, Biskupa Warmińskiego.
Pamiętam, tu były piaski, Natenczas namniejszej laski Nie znalazłby żaden człowiek, W starodawny kiedyś nasz wiek. A teraz wielkie budynki, Onych kominów murynki, Stajnie, studnia i ogrody, Przed wroty zginęły brody. Wielki to gospodarz sprawił, Pobudował i naprawił. Ten dwór ma pokoje wcześne; Gdyby wieczne, nie docześne,
A danoby mi wybierać, Nie chciałbym więcej przebierać. Dwór J.M.P. Szałapskiego.
I ten zdawna Blumofów był, Póki jeszcze na świecie żył. Zacne budynki postawił
tymże miejscu będą stały. Dwór Jaśnie Wielebnego J.M.X. Szyszkowskiego, Biskupa Warmińskiego.
Pamiętam, tu były piaski, Natenczas namniejszej laski Nie znalazłby żaden człowiek, W starodawny kiedyś nasz wiek. A teraz wielkie budynki, Onych kominów murynki, Stajnie, studnia i ogrody, Przed wroty zginęły brody. Wielki to gospodarz sprawił, Pobudował i naprawił. Ten dwór ma pokoje wcześne; Gdyby wieczne, nie docześne,
A danoby mi wybierać, Nie chciałbym więcej przebierać. Dwór J.M.P. Szałapskiego.
I ten zdawna Blumofów był, Póki jeszcze na świecie żył. Zacne budynki postawił
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 97
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
który Hiszpańskim albo Boetyckim mianujemy: z korzenia nitki długie sznurowate puszcza/ któremi się drzew chwyta/ kolankowate/ od których liście gromadkami każdy na swej stopce/ twarde i zielone/ a zlekka około krajów karbowane: smaku ostrogorącego/ rozpalającego i pryszczącego. Ze śrzodku tych wychodzą inne stopki/ na których także kiściami jako jakie brody rzęsiste wyrastają obdłużne/ jako rząsa/ na wliśniku. Z tych bywa potym główka nasieniem obsadzona/ jako prosem obsypana: z którego się wiele cienkiego włosia puszcza białego. 2. 3. Księgi Pierwsze. Miejsce.
W Cieplejszych krainach niżli waszych/ ile pierwszy/ w lesiech/ we krzach/ w dabrowach/ w górach
ktory Hiszpáńskim álbo Boetyckim miánuiemy: z korzenia nitki długie sznurowáte puscza/ ktoremi się drzew chwyta/ kolankowáte/ od ktorych liśćie gromadkámi káżdy ná swey stopce/ twárde y źielone/ á zlekká około kráiow kárbowáne: smáku ostrogorącego/ rospaláiącego y prysczącego. Ze śrzodku tych wychodzą inne stopki/ ná ktorych tákże kiśćiámi iáko iákie brody rzęśiste wyrastáią obdłużne/ iáko rząsá/ ná wliśniku. Z tych bywa potym głowká naśieniem obsádzona/ iáko prosem obsypána: z ktorego się wiele ćienkiego włośia puscza białego. 2. 3. Kśięgi Pierwsze. Mieysce.
W Ciepleyszych kráinách niżli wászych/ ile pierwszy/ w leśiech/ we krzách/ w dábrowách/ w gorách
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 321
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
/ i trochy portów nam trudne sądzili/ żołnierzowi naszemu prze niedostatek żywności/ w tym kraju leże długiej nie obiecowali. A/ by też dobrze wszytko nad ich nadzieję padło/ tedy jeszcze w okrętach i armacie swojej potężnej morskiej siła dufali/ bacząc jako Rzymianie ani okrętów/ ani wiadomości miejsc bitwie sposobnych mają/ ani kędy brody/ miałkość/ porty/ abo insuły leżą/ wiedzą/ i jako naostatek inaksze jest żeglowanie w ciasnościach morskich/ niżeli na walnym i otworzystym Oceanie uważając. Na tych się tedy swoich mniemaniach zasadziwszy/ miasta opatrowali/ z folwarków żyto zwozili/ okrętów do Wenecji (kędy pewnie Cezar miał wojować) jako mogli nawięcej prowadzili
/ y trochy portow nam trudne sądźili/ żołnierzowi nászemu prze niedostátek żywnośći/ w tym kráiu leże długiey nie obiecowáli. A/ by też dobrze wszytko nád ich nádźieię pádło/ tedy ieszcze w okrętách y ármaćie swoiey potężney morskiey śiłá dufáli/ bacząc iáko Rzymiánie áni okrętow/ áni wiádomośći mieysc bitwie sposobnych máią/ áni kędy brody/ miáłkość/ porty/ ábo insuły leżą/ wiedzą/ y iáko náostátek ináksze iest żeglowánie w ćiásnośćiách morskich/ niżeli ná wálnym y otworzystym Oceanie vważáiąc. Ná tych sie tedy swoich mniemániach zásádźiwszy/ miástá opátrowáli/ z folwárkow żyto zwoźili/ okrętow do Wenecyey (kędy pewnie Cezár miał woiowáć) iáko mogli nawięcey prowádźili
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 60.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
żyw nigdy nie bacył.
Na dzień Bożego Ciała w tymże miastecku wiele dziwnego bacyłem. Stały stery ołtarze: jeden przed Bożym Janem wsytek cerwony, drugi za ratusem, trzeci przed ratusem. To tam dziwne rzecy powiesano: wisiała gunka złota, na niej zydzi, ksiąski rozłozywsy, stali, carni jak carci; brody jak u kozłów żółte, carne, bure, gniade, siwe.
Siedzi paniątko na wysokiej kolasce, tkorg carne skapska jak ciągną, tak ciągną, a przecię z miejsca by. Rozjadsy ja się ściałem je wujowym ręcnickiem przepasać, jacym się tego pana, który na kolasce był, obawiał. Za nim wciorko słudzy w
zyw nigdy nie bacył.
Na dzień Bozego Ciała w tymze miastecku wiele dziwnego bacyłem. Stały stery ołtarze: jeden przed Bozym Janem wsytek cerwony, drugi za ratusem, trzeci przed ratusem. To tam dziwne rzecy powiesano: wisiała gunka złota, na niej zydzi, ksiąski rozłozywsy, stali, carni jak carci; brody jak u kozłow zołte, carne, bure, gniade, siwe.
Siedzi paniątko na wysokiej kolasce, tkorg carne skapska jak ciągną, tak ciągną, a przecię z miejsca by. Rozjadsy ja sie ściałem je wujowym ręcnickiem przepasać, jacym sie tego pana, ktory na kolasce był, obawiał. Za nim wciorko słudzy w
Skrót tekstu: BarMazBad
Strona: 276
Tytuł:
Prawdziwa jazda Bartosza Mazura
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
to już sześć trzymacie niedziel na ramieniu Tego nieprzyjaciela, który w oka mgnieniu Wielkie bierze fortece; i państwa, i pany Przez jeden dzień pod jego padały dywany. Chodkiewicz swoje rycerstwo animuje WOJNA CHOCIMSKA
Wyście baszę Hussejma, wy i Karakasza Ręką swoją zgładzili; robota to wasza: Pola trupem pogańskim szeroko usłane I krwią brody Dniestrowe ich zafarbowane. Wyście pierwszy w ich ziemi w tak rozkwitłym gronie Swe Orły rozwinęli i krwawe Pogonie. Na was oczy wytrzeszczył świat z niezmiernym cudem, Że tyla garść z tak wielkim w szrankach stoi ludem. Tedy już przepłynąwszy, mielibyśmy tonąć? Nie wierzę, żeby to mógł kto z nas i
to już sześć trzymacie niedziel na ramieniu Tego nieprzyjaciela, który w oka mgnieniu Wielkie bierze fortece; i państwa, i pany Przez jeden dzień pod jego padały dywany. Chodkiewicz swoje rycerstwo animuje WOJNA CHOCIMSKA
Wyście baszę Hussejma, wy i Karakasza Ręką swoją zgładzili; robota to wasza: Pola trupem pogańskim szeroko usłane I krwią brody Dniestrowe ich zafarbowane. Wyście pierwszy w ich ziemi w tak rozkwitłym gronie Swe Orły rozwinęli i krwawe Pogonie. Na was oczy wytrzeszczył świat z niezmiernym cudem, Że tyla garść z tak wielkim w szrankach stoi ludem. Tedy już przepłynąwszy, mielibyśmy tonąć? Nie wierzę, żeby to mógł kto z nas i
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 238
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
I Osman, niepotrzebną presumpcyją durny, Napuszony wściekłymi dotychczas Wulturny Niepowściągnionej żądze, tłukł nasz obóz; ale Bez skutku jego szturmy, jego były fale: Bo skoro grom strasznych dział razem upadł z dymem, Ten-że obóz, też szańce nasze pod Chocimem Krwią pogańską kurzyły, że psi jako kłody Swieżymi styli trupy, a ogniłe brody Miasto były konopi, z których nowej fozy Kręcili powroźnicy stryczki i powrozy. Jakoż tak spowszedniały naszym one huki, Że aż skoro pogańskie w swych wałach bonczuki Ujźreli, toż dopiero porzuciwszy pasza, Do nich się pobierali, od kart do pałasza; Zwłaszcza gdy kto miał pewną, a rzęsisto stało, Tym barziej siekł
I Osman, niepotrzebną presumpcyją durny, Napuszony wściekłymi dotychczas Wulturny Niepowściągnionej żądze, tłukł nasz obóz; ale Bez skutku jego szturmy, jego były fale: Bo skoro grom strasznych dział razem upadł z dymem, Ten-że obóz, też szańce nasze pod Chocimem Krwią pogańską kurzyły, że psi jako kłody Swieżymi styli trupy, a ogniłe brody Miasto były konopi, z których nowej fozy Kręcili powroźnicy stryczki i powrozy. Jakoż tak spowszedniały naszym one huki, Że aż skoro pogańskie w swych wałach bonczuki Ujźreli, toż dopiero porzuciwszy pasza, Do nich się pobierali, od kart do pałasza; Zwłaszcza gdy kto miał pewną, a rzęsisto stało, Tym barziej siekł
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 272
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
; kto malował ony Kamille, Fabiusze, poważne Katony, Taki był i tych pozór, tak się pyszno snażą, Że owych wspaniałością do znaku wyrażą. Po szacie złotorytej rozczosana wiecha; Takiż bonczuk u konia; każdy się uśmiecha, Każdy rad pokojowi; kiedy wojna na zły Czas padła, pewnie by im te brody oblazły. Większa ich połowica wzdycha gdzieś pod kiecą, Skoro ich o traktatach nowiny zalecą. Chorych było niemało, co naszemu niebu Nie przywykszy, co moment czekali pogrzebu. Więc jako przed carskimi stanęli namioty, Oddają konie, pełni niezwykłej ochoty, I wesołego czoła nikomu nie skąpią. Posłowie też tymczasem z swą pompą nastąpią
; kto malował ony Kamille, Fabiusze, poważne Katony, Taki był i tych pozór, tak się pyszno snażą, Że owych wspaniałością do znaku wyrażą. Po szacie złotorytej rozczosana wiecha; Takiż bonczuk u konia; każdy się uśmiecha, Każdy rad pokojowi; kiedy wojna na zły Czas padła, pewnie by im te brody oblazły. Większa ich połowica wzdycha gdzieś pod kiecą, Skoro ich o traktatach nowiny zalecą. Chorych było niemało, co naszemu niebu Nie przywykszy, co moment czekali pogrzebu. Więc jako przed carskimi stanęli namioty, Oddają konie, pełni niezwykłej ochoty, I wesołego czoła nikomu nie skąpią. Posłowie też tymczasem z swą pompą nastąpią
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 321
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924