leci, Sowięta się na gnieździe jako żaby gniotą. Rzekszy: „Już też to brzydkie”, pozjada z ochotą. Potkawszy się z nim sowa trzeciego dnia, powie: „Zjedzże diabła, pojadszy dzieci siostrze sowie.” A ów: „Nie trzeba na mnie swojej walić winy, Rzekłaś: Co najpiękniejsze moje mijaj syny. Aż ono diabeł dziwy, poszedł też do zadka; Chyba że inaksze ma oczy każda matka.” 98 (P). NIE MA SIĘ CZŁOWIEK Z CZEGO PYSZNIC
Widząc strojnopysznego, a on stąpa z góry: Co też ten ma swego, prócz włosy a pazury, Które mu odrastają? bo
leci, Sowięta się na gniaździe jako żaby gniotą. Rzekszy: „Już też to brzydkie”, pozjada z ochotą. Potkawszy się z nim sowa trzeciego dnia, powie: „Zjedzże diabła, pojadszy dzieci siestrze sowie.” A ów: „Nie trzeba na mnie swojej walić winy, Rzekłaś: Co najpiękniejsze moje mijaj syny. Aż ono diaboł dziwy, poszedł też do zadka; Chyba że inaksze ma oczy każda matka.” 98 (P). NIE MA SIĘ CZŁOWIEK Z CZEGO PYSZNIC
Widząc strojnopysznego, a on stąpa z góry: Co też ten ma swego, prócz włosy a pazury, Które mu odrastają? bo
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 50
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ci sami kłaniają się prosto stojąc tylko ręce wyciągając, a Japonowie tyłem się kłaniają tak, że ledwie nie wszystek tył o ziemię ocierają, Wąsów nie noszą, na wesela i wszelkie wesołe Akty koloru czarnego, i czerwonego zażywają, a na żałobne Akty białego, na konia po prawej stronie wsiadają, zęby czarne za najpiękniejsze mają, kiedy zaś witają się z kim to Miasto czapki boty zdejmują, wizyty siedzący przyjmują, nie ruszając się z miejsca na przywitanie, w lecie ciepłe trunki piją, płaszczów w Domu zażywają, a na mieście bez płaszcza, o czym świadczy Nobłot. WYSPY AZJATYCKIE. CEJLAN WYSPA.
TA Wyspa jest między najznaczniejszemi na
Ci sami kłániaią się prosto stoiąc tylko ręce wyciągaiąc, á Japonowie tyłem się kłániaią ták, że ledwie nie wszystek tył o ziemię ocieráią, Wąsow nie noszą, ná wesela y wszelkie wesołe Akty koloru czarnego, y czerwonego záżywáią, á ná żáłobne Akty białego, ná konia po prawey stronie wsiadáią, zęby czárne zá náypięknieysze máią, kiedy záś witaią się z kim to Miásto czápki boty zdeymuią, wizyty siedzący przyimuią, nie ruszáiąc się z mieysca ná przywitánie, w lecie ciepłe trunki piią, płászczow w Domu záżywáią, á ná miescie bez płászczá, o czym swiadczy Noblot. WYSPY AZYATYCKIE. CEYLAN WYSPA.
TA Wyspá iest między náyznácznieyszemi ná
Skrót tekstu: ŁubŚwiat
Strona: 607
Tytuł:
Świat we wszystkich swoich częściach
Autor:
Władysław Aleksander Łubieński
Drukarnia:
Wrocławska Akademia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wrocław
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1740
Data wydania (nie wcześniej niż):
1740
Data wydania (nie później niż):
1740
lub szczęście sprawiło, Mnie jej mężem za wolą wszystkich naznaczyło. Szerokość pól obfitych, które wkoło leżą, Stawy, jeziora, rzeki, co ich gruntem bieżą, Na dwadzieścia mil wielkich staruszek zgrzybiały Dał mi z chęcią w posagu i skarb pozostały. II.
XVIII.
Tak nadobna, tak wdzięcznych obyczajów była, Iż najpiękniejsze wieku swego przewyższyła; Co się tknie w haftowaniu subtelnej roboty, Zrównać jej Pallas temi nie mogła przymioty. Chód wspaniały, roztropna mowa, gdy śpiewała, Niebieski głos, nie ludzki wszystkiem się mieć zdała. Ociec biegły w rozumie, biegły i w mądrości, W naukach ją od najpierwszej wyćwiczył młodości.
XIX.
Z
lub szczęście sprawiło, Mnie jej mężem za wolą wszystkich naznaczyło. Szerokość pól obfitych, które wkoło leżą, Stawy, jeziora, rzeki, co ich gruntem bieżą, Na dwadzieścia mil wielkich staruszek zgrzybiały Dał mi z chęcią w posagu i skarb pozostały. II.
XVIII.
Tak nadobna, tak wdzięcznych obyczajów była, Iż najpiękniejsze wieku swego przewyszszyła; Co się tknie w haftowaniu subtelnej roboty, Zrównać jej Pallas temi nie mogła przymioty. Chód wspaniały, roztropna mowa, gdy śpiewała, Niebieski głos, nie ludzki wszystkiem się mieć zdała. Ociec biegły w rozumie, biegły i w mądrości, W naukach ją od najpierwszej wyćwiczył młodości.
XIX.
Z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 284
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905